05.12.2024 13:17

Katarzyna Ziobro o nowej roli: nie traktuję tego w formie nagrody

– Rozmowa o kobietach w sporcie sprawiła, że myśli różnych ludzi np. ze względów wizerunkowych, poszły w taką stronę, że należy dać im szansę. Z drugiej strony jestem bliżej zdania, że jeśli kobiety chcą władzy w sporcie, to sobie ją po prostu wezmą. Nie trzeba nam jakoś szczególnie torować ścieżki. Ja jestem tego przykładem – powiedziała Katarzyna Ziobro w rozmowie ze Sportmarketing.pl.

Udostępnij
2023.03.21 Warszawa
IV Kongres Sport Biznes Polska oraz Gala Sport Biznes Polska
N/z Katarzyna Ziobro
Foto PressFocus
Autor zdjęcia: Pressfocus.pl

Adrian Janiuk, Sportmarketing.pl: – W ostatnim czasie doszło pani dużo obowiązków. Oprócz pełnienia roli prezesa klubu od niedawna jest pani w zarządzie Polskiego Związku Koszykówki. Doba nie jest za krótka, nie brakuje czasu na sen?

Katarzyna Ziobro (prezes Ślęzy Wrocław): – Swój sen cenię sobie ponad wszystko, więc absolutnie go sobie nie zaburzam, a przynajmniej staram się tego nie robić. Jestem zwolenniczką zasady, że jeżeli robi się coś należycie, to nie trzeba zarywać nocy. Oczywiście doszły mi nowe obowiązki i jeszcze do końca nie wiem, jak dużą część doby będą mi zajmowały, ale rozwijając koszykówkę na poziomie centralnym, wspieram również swój klub czy region. Pracując nad rozwojem polskiej koszykówki, jednocześnie robię wiele dobrego dla swojego klubu, więc tak naprawdę obowiązki w pewien sposób się zdublują.

– Czyli klub, którym pani dowodzi, może liczyć na pewnego rodzaju handicap?

– Absolutnie nie! Jest to praca na rzecz całej polskiej koszykówki. Teraz jeszcze uważniej będę przywiązywać do tego wagę, żeby nikt mi nie zarzucił albo żeby nie miał takiego przekonania, że jako członek zarządu PZKosz kogoś faworyzuję. Jeśli chodzi o Ślęzę, to ma ona swoje cele i możliwości. W klubie wiemy, gdzie jest nasz sufit na dzisiaj i gdzie może być w przyszłości. Projekt centralny o nazwie polska koszykówka jest naszym całym środowiskiem – to kobieca, jak i męska koszykówka, a do tego młodzież, dzieci, koszykarze z niepełnosprawnościami oraz amatorzy. Jest to cały szereg różnych działań, a nasza działalność klubowa to tylko wycinek tego projektu. W związku z czym moje aktywności wzajemnie się uzupełniają, a nie wykluczają, czy ze sobą konkurują. Centralne działanie i rozwijanie koszykówki ma za zadanie wesprzeć działalność klubową, w tym również moją. Są to po prostu naczynia połączone.

– Nominacja do zarządu przez Polski Związek Koszykówki jest nagrodą za to, że bardzo dobrze radziła sobie pani do tej pory w roli prezesa klubu. Tak pani to odbiera?

– Tak do tego podchodzę, zostałam dostrzeżona i doceniona. Wynika to z tego, że gdybyśmy w klubie nie pracowali na wysokim poziomie, to inne osoby byłyby brane pod uwagę. Nie traktuję tego jednak w formie nagrody, ponieważ po jakimś sukcesie w ramach nagrody pije się szampana, a w tym przypadku mierzymy się z ogromem pracy. Jest to bardzo duże wyzwanie i ogromny kredyt zaufania od środowiska, które oczekuje i potrzebuje zmian. Jako Polski Związek Koszykówki chcemy wyprowadzić koszykówkę z miejsca, w którym się znalazła na piedestał. Mam nadzieję, wierzę i liczę na to, że nie zawiedziemy.

– Są potrzebne radykalne zmiany?

– Potrzebujemy szybkiej, ale ewolucji, a nie rewolucji. Jestem pewna, że ludzie dostrzegą zmiany w każdym obszarze, w którym działa PZKosz. Wśród Członków Zarządu są specjaliści w różnych dziedzinach i im będzie powierzony dany obszar do nadzoru, tak abyśmy sprawnie i jak najbardziej efektywnie zaczęli się rozwijać.

– Jest nowe rozdanie w związku, a co za tym idzie, pojawiła się przestrzeń dla kobiet. Lepiej późno niż wcale – wychodzi pani z takiego założenia?

– Rozmowa o kobietach w sporcie sprawiła, że myśli różnych ludzi np. ze względów wizerunkowych, poszły w taką stronę, że należy dać im szansę. Z drugiej strony jestem bliżej zdania, że jeśli kobiety chcą władzy w sporcie, to sobie ją po prostu wezmą. Nie trzeba nam jakoś szczególnie torować ścieżki. Ja jestem tego przykładem. Gdy pojawiłam się 12 lat temu w koszykarskim klubie, jestem święcie przekonana, że wielu myślało, że będę kwiatkiem do kożucha. Mało, kto się spodziewał, że tak długo zostanę w koszykówce. Przez wiele lat budowaliśmy wspólnie projekt Ślęza, który wypalił. Reasumując – absolutnie nie patrzyłabym na moje działania przez pryzmat płci. Jest to kwestią tego, czy ktoś ma predyspozycje, czy ich nie ma i czy jest konsekwentny w swoim działaniu. Bez planu, wizji i marzeń nie osiągnie się sukcesu. Wyznaję zasadę, że chcąc długo utrzymać się w branży, trzeba być twórczym, a nie odtwórczym.

– Trend jednak jest taki, że dopiero teraz kobiety pojawiły się w związkach sportowych na szerszą skalę.

– Pojawiła się ustawowa możliwość, żeby dać szansę kobietom w miejscach, w których wcześniej miały z tym trudność. To świetnie, ale nie zmienia to jednak faktu, że jak się sprawdzą, to zostaną, ale jeśli nie to pojawi się w ich miejsce ktoś nowy. Taka jest kolej rzeczy. Dlatego bardzo się cieszę, że szanse zostały zwiększone, ale kto jak je wykorzystał, ocenią delegaci przy kolejnych wyborach.

– Jest pani zadowolona z miejsca, w którym znajdują się obecnie Ślęza Wrocław?

– Jestem bardzo zadowolona z miejsca, w którym jesteśmy. Uważam, że jako klub wykonaliśmy nieprawdopodobny kawał dobrej roboty. Każdy dokłada swoją cegiełkę do tego, żeby Ślęza dobrze funkcjonowały. Trzeba mieć marzenia, plany oraz perspektywę i my to wszystko mieliśmy już na starcie. Cieszę się, że ustabilizowaliśmy klub finansowo. Nie ma bogactwa, ale jest stabilność, a to jest dla mnie kluczowe. Mamy obiekty, ale chcemy dalej się rozbudowywać. Chcemy powiększyć nasz kampus na wrocławskich Kłokoczycach o kolejne funkcje sportowe i usługowe na rzecz szeroko pojętego sportu.

Udostępnij
Adrian Janiuk

Adrian Janiuk