Z kraju 23 września 2011

Pokerowe zagrywki

\"Nie ważne, czy mówią dobrze. Ważne, żeby w ogóle mówili\" - to powiedzenie najwyraźniej poznał Maor Melikson po przybyciu do kraju swoich przodków.


Czy deklaracja gry w reprezentacji Polski była tylko przemyślaną akcją marketingową ze strony rozgrywającego Wisły Kraków? Na to wygląda, bo zawodnik "Białej Gwiazdy" twierdzi, że nie chce więcej grać na polskich boiskach.

Po tym, jak zdecydowałem się grać dla Polski, nie byłem w zgodzie ze sobą. Teraz jestem na etapie, że nie chcę grać także dla Wisły. Ludzie przekroczyli pewne granice – mówi dla izraelskiego serwisu "Ynet" pomocnik mistrza Polski.

Serce nie pozwoliłoby mi zagrać dla Polski. Ostatnie dni były najgorsze, jakie przeżyłem w życiu. Nic takiego jeszcze mnie nie dotknęło. Każdemu łatwo mówić, bo nie był w takiej sytuacji jak ja – dodaje sam zainteresowany. Pytanie brzmi: po co więc deklaracje o chęciach gry w reprezentacji prowadzonej przez Franciszka Smudę?

Możliwość gry na Euro 2012 to promocja dla każdego piłkarza, który zjawi się na tym turnieju ze swoją reprezentacją. Z Izraelem Meliksonowi raczej by się to nie udało. Czy mógł to być powód do rychłego szukania sobie nowego pracodawcy? Możliwe, bo piłkarz chce odejść z Wisły jak najszybciej.

– Na 60 procent opuści Polskę. Ma bardzo atrakcyjne oferty – mówi mediom ojciec zawodnika. Jak podkreśla, wszystkiemu winne są wypowiedzi, jakie publikowane były w ostatnich dniach na łamach mediów. Wypowiedzi, które sprowokował sam zawodnik. Jak widać nie każdy dorasta do ponoszenia odpowiedzialności za swoje czyny…