Zdaniem eksperta 1 czerwca 2020

Jak się trzyma rynek książek sportowych?

Świat ma problem - to żadna tajemnica, biorąc pod uwagę skalę obostrzeń, z jakimi zmagamy się w codziennym życiu przez COVID-19, powszechniej znany jako koronawirus. Wiele branż dotkniętych zostało przez tymczasowe zamrożenie gospodarki. Nie inaczej jest z rynkiem polskiej literatury, również sportowej.

W pierwszych fazach domowej izolacji mogło się wydawać, że biznes wydawniczy będzie przeżywał prosperity. Rokroczne analizy Biblioteki Narodowej wykazywały, że czytamy jako naród mało. Ale jednym z czynników takiego stanu rzeczy był ograniczony czas, jaki w natłoku obowiązków poświęcić możemy na lekturę. Zamknięcie obywateli w domach sugerowało, że znajdziemy czas na nadrobienie interesujących nas publikacji.

Faktycznie, w pierwszych tygodniach sklepy internetowe zaobserwowały wzmożoną aktywność użytkowników, jednak trend ten regularnie i w dość szybkim tempie się zmieniał. Ostatecznie wiemy, że branża wydawnicza, jak każda inna, ma problem.

Dlaczego?

Jak wynika z analiz sklepu internetowego Gandalf, ponad 83% wydawców przełożyło planowane na najbliższy czas premiery książek. Niewiele mniej, bo ponad 70% podmiotów zanotowało spadek sprzedaży swoich produktów w odniesieniu do analogicznego okresu roku poprzedniego, czyli na przełomie pierwszego i drugiego kwartału.

Potwierdzenie tego raportu widać na przykładzie polskiej literatury sportowej. Jak wynika z danych zbieranych przez serwis Sportowa Książka Roku, w pierwszych trzech miesiącach 2019 roku na rynku swoje premiery miało 31 tytułów, podczas gdy na początku 2020 roku zaledwie 14. Również perspektywy najbliższych miesięcy nie są optymistyczne, ale – paradoksalnie – bieżąca sytuacja daje nadzieję na uzdrowienie tego rynku.

Boom wydawniczy sprawił, że w trakcie każdego roku kalendarzowego zalewani jesteśmy marnej jakości literaturą. W całym 2019 roku wydano ok. 120 książek sportowych, z czego zaledwie 10-20% charakteryzowało się przyzwoitą jakością merytoryczną. Dobre tytuły toną w zalewie publikacji marnych a u potencjalnych czytelników buduje się przekonanie, że nie warto w książki z tego segmentu inwestować.

Czy rynek się nasycił?

Jak uważa Przemysław Romański, jeden z właścicieli krakowskiego wydawnictwa Sine Qua Non, lidera rynku – „literatura sportowa u nas w kraju miała już swoją główną fazę wzrostu, nasycenia, teraz jest gdzieś pod koniec okresu świetności, a przed nami tendencja spadkowa, która może jednak trwać wiele, wiele lat. Tak długo, jak będą pojawiać się nowi bohaterowie i nowe o nich książki.”

Ten przesyt w połączeniu z kryzysem finansowym daje szansę na oczyszczenie i uzdrowienie rynku. Wydawcy muszą zacząć analizować innymi kryteriami. Czas na wybór nie tego, co miało szansę się przyzwoicie sprzedać (kolejna biografia Leo Messiego, czy Cristiano Ronaldo, wtórna i niewiele wnosząca co tematu), lecz tematów nietypowych, których dotąd nie było i mogą przyciągnąć zainteresowanie. Oczywiście dwa przykłady są najbardziej jaskrawe, ale dają wyobrażenie, o jakim problemie mowa – „dzieł” o tych dwóch piłkarzach mamy już kilkanaście, z których dwa lub trzy są godne uwagi.

Dobrym prognostykiem jest maj bieżącego roku, w którym zamiast pięciu czy sześciu zapowiedzi dostaliśmy trzy, ale książek wybitnych, które z pewnością obronią się jakościowo. Czy trend ten utrzyma się dłużej zobaczymy po reanimacji gospodarki – trzeba pamiętać, że pieniądze już zainwestowane w przekłady tytułów zagranicznych też muszą się zwrócić.

Autor: Krzysztof Baranowski (Sportowa Książka Roku)