Raport specjalny 2 września 2020

Luksus czy wygoda? Karnety w polskich klubach [PORÓWNANIE CEN]

autor: Miłosz Marek

Jakiś czas temu Polonia Warszawa ogłosiła ceny biletów i karnetów na mecze w III lidze. Czarne Koszule zszokowały cenami, więc postanowiliśmy sprawdzić, jak sytuacja wygląda u innych. Za ile można obejrzeć jeden mecz, a jakim kosztem dla kibica okazuje się cała runda lub sezon. Sprawdzaliśmy od II ligi, po Ekstraklasę.

Skoro punktem wyjścia były ceny przy ulicy Konwiktorskiej, czas się z nimi zapoznać. Zanim jednak przeczytacie poniższy akapit i zerkniecie w grafikę zaczerpniętą z oficjalnej strony Polonii, usiądźcie wygodnie w fotelach i zapnijcie pasy.

Bilet na pojedynczy mecz kosztuje kibica warszawskiego klubu aż 30 złotych, jeśli kupi go przez internet. Natomiast, jeśli zdecyduje się na zakup w kasie na stadionie, dopłaci kolejne dziesięć złotych! Karnet “czerwony” przygotowany dla kibiców z biletami normalnymi to koszt 420 złotych za cały sezon. Co obejmuje karnet? 16 lub 17 domowych meczów KSP. To oznacza, że wówczas cena pojedynczego biletu wynosi pomiędzy 24,7zł a 26,25zł. Krótko mówiąc kilka złotych obniżki względem biletów zakupionych przez internet i kilkanaście – na każdym meczu – wobec tych kupowanych w kasach stadionowych!

Dla jednych ważny aspekt, dla innych konieczność

Kluby bardzo różnie podchodzą do sprzedaży abonamentów na rundę lub cały sezon. Jedni bardzo szybko ogłaszają ceny i rozpoczynają kampanię informacyjno-reklamową. Inni długo zwlekają ze sprzedażą, a często znalezienie cen lub jakiejkolwiek informacji na ten temat graniczy z cudem, bądź z przekopaniem całej strony klubowej.

W tym tekście przedstawiamy ceny karnetów normalnych dla nowych kibiców. Nie interesowały nas opcje przedłużania, które były dostępne dla stałych bywalców konkretnych obiektów, ale oferty dla kogoś, kto być może dopiero rozpoczyna swoją przygodę z kibicowaniem konkretnemu klubowi.

Może poszedł kilka razy, spodobało mu się i uznał, że zostaje na stałe. Właśnie z myślą o takich osobach kluby powinny wychodzić naprzeciw z jak najprostszą drogą do kupna karnetu. Nowe osoby trzeba zachęcać, a nie wydłużać im proces nabycia wejściówek. Najlepsza byłaby aplikacja, ale w wielu klubach trudno jest to zrobić przez stronę internetową, więc nie będziemy dalej fantazjować…

Taniocha w Katowicach

Zaczynamy od najniższego sprawdzanego poziomu, czyli od II ligi. Tutaj bardzo pozytywnie zaskoczył nas GKS Katowice. Nie dość, że kibic ma dwie opcje – zakup na rundę lub na sezon – to jeszcze ceny są bardzo niskie. Najtańsza wejściówka na sezon będzie nas kosztować średnio nieco ponad 6 złotych za jedno spotkanie! A mowa o jednym z najpopularniejszych klubów w klubach od I ligi w dół.

Trochę drożej jest na innych stadionach, ale to nadal nie są duże wydatki, jeśli popatrzymy na ceny oferowane w Lublinie, Rzeszowie, czyli tam gdzie teoretycznie powinno być najdrożej. W pozostałych przypadkach ceny są na bardzo zbliżonym poziomie, poza beniaminkiem z Krakowa. Na Hutniku ceny bardzo wysokie patrząc na poziom rozgrywek i resztę konkurencji.

Szaleństwo karnetowe w Łodzi

Na zapleczu Ekstraklasy mamy ogromne zróżnicowanie. Nie tylko pomiędzy klubami, ale także pomiędzy konkretnymi miejscami na trybunach jednego zespołu. Dla przykładu na Widzewie miejsca za bramką są na poziomie karnetu na Stal Rzeszów, ale te najdroższe można już kupić w cenie wejściówek na spotkania Legii Warszawa. Tyle że kibice przy Piłsudskiego wiedzą dobrze, że brak karnetu = brak możliwości oglądania meczów tak naprawdę. Od otwarcia nowego obiektu, co rundę potrafią bić przeróżne rekordy w sprzedaży stałych wejściówek, dlatego ceny mogłyby być nawet wyższe, ale tutaj warto pochwalić klub za to, że można w przystępnej cenie kupić deficytowy towar.

Zresztą po sąsiedzku też tanio nie jest, przy czym na ŁKS-ie wyboru – póki co – nie masz. Albo płacisz 450, albo nie masz karnetu. Najtaniej w Łęcznej, ale co ciekawe także w Gdynii nie można narzekać, jeśli ktoś chce wybrać opcje, za którą zapłaci najmniej.

W Ekstraklasie bez szału cenowego

Nie ma co ukrywać, że dane dotyczące Ekstraklasy pojawiły się najszybciej. Nic dziwnego, skoro rozpoczynali ligę tydzień przed pierwszo- i drugoligowcami oraz fakt, że kluby są najlepiej rozwinięte – przynajmniej w teorii – pod względem marketingowym.

Legia najdroższa? Otóż nie!

Wydawać się może, że Legia jest najdroższa, a to błąd! W Warszawie można nabyć karnety po naprawdę atrakcyjnych cenach. Nie od dziś wiadomo, że zarobki w stolicy należą do najwyższych, więc cena na Żyletę w okolicach 300 złotych za cały sezon(!) jest po prostu śmiesznie niska, gdyż kibic płaci ledwie 15 złotych za jeden mecz, a to nie wszystko, bo ewentualne domowe mecze w Pucharze Polski również ma w cenie karnetu!

Oczywiście każdy może sobie wybrać droższe opcje, więc tutaj Legia będzie na drugim miejscu, tuż za Wisłą Kraków. Biała Gwiazda do niedawna była na skraju upadku, ale pomogli kibice, którzy licznie ruszali po koszulki czy karnety. Teraz jednak wydaje się, że na Reymonta nieco przesadzili z cenami. Zainteresowanie nadal spore, ale mimo wszystko ciekawie wygląda dysproporcja cen pomiędzy Wisłą a Cracovią. U pierwszych najtańszy karnet kosztuje więcej niż najdroższy po drugiej stronie Błoń. Zresztą klub Janusza Filipiaka oferuje zdecydowanie najtańszy abonament na cały sezon.

U beniaminków też bez szaleństw, choć i tak drożej niż można nabyć najtańsze karnety we Wrocławiu czy Zabrzu, gdzie frekwencja jest naprawdę solidna lub dobra.

Remont = brak karnetów

Warto wspomnieć o dwóch rodzynkach w tym zestawieniu. Pogoń Szczecin wyczekuje oddania do użytku dwóch trybun budowanego stadionu. W związku z tym, póki co, w sprzedaży są tylko bilety na pojedyncze mecze. Domyślamy się, że zagwarantowanie sobie wejścia na więcej meczów niż jeden, będzie możliwe dopiero od rundy wiosennej.

Podobnie sytuacja wygląda w Płocku, gdzie również nie można kupić karnetu. Tam jednak dopiero rusza remont, od wyburzenia trybuny, którą najczęściej widzowie oglądali w telewizji. Poza tym Nafciarze tłumaczyli swoją decyzje obecną sytuacją pandemiczną i związanymi z nią obostrzeniami.

Klient albo zło konieczne

Znacie już ceny karnetów na wszystkich poziomach centralnych oraz w trzecioligowej Polonii, która stała się punktem wyjścia do całego tekstu. Gregoire Nitot, gdy kibice protestowali przeciwko wysokim cenom, odpowiedział, że jego nie interesują głosy sprzeciwu i jak się komuś nie podoba, to nie musi przychodzić.

– Jeżeli kibice narzekają, że za dużo bilet, mam w du***, naprawdę. Jeżeli ich nie stać, niech nie przychodzą na mecz. W Polonii Warszawa stadion kosztuje nas 500 tys. Musimy zarobić na kibicach, stąd takie ceny biletów. COVID nie pomoże, bo nie możemy sprzedawać wszystkich biletów, tylko część stadionu, więc musimy skądś wyjść na plus. Mam mnóstwo kibiców, którzy chcą pomóc. Jak kibic może pomóc? Kupić bilet, karnet, nie narzekać, że to jest za drogo, na pewno to nie jest za drogo – mówił Nitot

Jakkolwiek szanujemy każdego, kto chce wykładać własne pieniądze na polskie kluby, tak tutaj Francuz powinien się ugryźć w język. On chce odbudować klub, a poza tym, co na boisku, trzeba też odbudować frekwencję przy Konwiktorskiej. Na tym poziomie rozgrywkowym, gdzie jedyną atrakcją są derby z rezerwami Legii, raczej trzeba przyciągać potencjalnego kibica. Jak to zrobić? Najlepiej niskimi cenami biletów/karnetów.

Porównajmy to z sytuacją na Widzewie. Cały stadion niemal wykupiony z karnetami, a mimo tego nadal ceny są przystępne i kibic ma wybór. Chcesz płacić mniej, idziesz za bramkę. Masz trochę więcej, wchodzisz z boku prostej itd. w górę. Mimo takiego zainteresowania klub nie winduje cen, choć łatwo można się domyślić, że nawet jeśli zrezygnuje kilka tysięcy osób, to na ich miejsce przyjdzie kolejnych kilka, a następni “awansują” w kolejce do oczekiwanych abonamentów.

Dlatego apelujemy do pana Nitota i wszystkich innych włodarzy. Najpierw poprawcie poziom sportowy, a później możecie wymagać od kibiców płacenia wyższych cen. Póki co doceniajcie stałych bywalców własnych stadionów i zachęcajcie nowych do przybycia. Choćby tak jak w Zagłębiu Lubin, gdzie nowi karneciarze mają odpowiednie zniżki.

Rafał Szyszka