Aktualności 9 maja 2024

Pomorzanin Toruń walczy o swoją społeczność. “Chcemy przełamać schemat”

autor: Miłosz Marek
Konsekwentna realizacja nakreślonej strategii i odbudowa społeczności – to klucze do sukcesu Pomorzanina Toruń, który ma pomysły, jak stać się ważnym ośrodkiem na sportowej mapie miasta. – W Toruniu jest bardzo dużo osób, które identyfikują się z Pomorzaninem. Społeczność istnieje, jest bardzo duża, ale była niedoceniona i uśpiona – mówi prezes klubu, Krzysztof Balczerski.

Miłosz Marek, SportMarketing.pl: Pomorzanin Toruń pod koniec 2023 roku opublikował swoją strategię rozwoju – plan aż do końca 2028 roku. Jak pan w skrócie określiłby ten pomysł na siebie klubu?

Krzysztof Balczerski (prezes Pomorzanina Toruń): – Pomysł na siebie klubu w dużej mierze wiąże się z tym, jaki pomysł na siebie mają osoby, które zaczęły klubem zarządzać. Razem z Łukaszem Wróblewskim, Patrykiem Stecem i Pauliną Róg-Wróblewską dołączyliśmy do Pomorzanina w ostatnim roku. Na początku włączyliśmy się w operacyjne działania i pomagaliśmy poprzedniemu zarządowi. Pod koniec poprzedniego roku zostaliśmy do niego wybrani. Tak naprawdę od tego czasu możemy mówić o nowym pomyśle na funkcjonowanie klubu.

Pod koniec 2023 roku w nowym zespole odpowiedzialnym za prowadzenie klubu opracowaliśmy strategię na lata 2024-2028. Zakłada ona kompleksowy rozwój klubu. Przez kompleksowość rozumiemy rozwój i profesjonalizację klubu jako całości – od szkolenia dzieci i młodzieży, przez marketing,  organizację eventów, zarządzanie i komunikację ze społecznością, rozwój kompetencji trenerów. W tym okresie nie będziemy oceniać naszej pracy przez pryzmat wyników pierwszej drużyny lecz przez kompleksową profesjonalizację każdego elementu funkcjonowania. Czas działa na naszą korzyść.

Pomorzanin to najstarszy funkcjonujący klub w mieście, który przez wiele lat był wielosekcyjny. Jest bardzo mocno osadzony w tożsamości i historii Torunia. Naszym zadaniem jest nadanie mu blasku, na który niewątpliwie zasługuje i odtworzenia marki wśród mieszkańców miasta. 

Ważnym punktem strategii jest stworzenie społeczności wokół klubu, która połączy historię z wizją nowoczesnego klubu – jak planujecie to wdrożyć?

– Odbudowa społeczności to klucz. Jeżeli mielibyśmy powiedzieć o jednej najważniejszej rzeczy, którą chcemy zrobić, to właśnie jest to odbudowa społeczności. Można powiedzieć, że nie jesteśmy na początku, ale już w którymś punkcie realizacji tego celu. 

W pierwszej kolejności naprawiliśmy komunikację z naszą społecznością. Wykorzystujemy media społecznościowe i bezpośrednie spotkania. Chcemy rozmawiać, budować pozytywne relacje i nieustannie być w kontakcie. Drugim elementem jest aspekt szkoleniowy. Społeczność tworzą osoby trenujące w naszym klubie, ich rodziny, przyjaciele, znajomi. To nasza podstawowa grupa docelowa. 

Nasza społeczność żyje i rośnie dzięki organizowanym eventom. Przed każdym meczem seniorów w IV lidze rozgrywamy turniej dla dzieci z naszej akademii. W trzech rywalizujących rocznikach mamy prawie 100 zawodników. Spotykamy się praktycznie dwa razy w miesiącu na wspólne granie. Wszystkich stworzonych grup mamy 18 – społeczność szybko się odbudowuje. W najbliższe wakacje już po raz drugi zorganizujemy „Wakacje z Pomorzaninem” – cykl darmowych treningów dla dzieci, które będą odbywały się przez cały lipiec w czterech lokalizacjach Torunia. 

Można powiedzieć, że wychowujecie społeczność.

– Z jednej strony wychowujemy, z drugiej w Toruniu jest bardzo dużo osób, które identyfikują się z Pomorzaninem. Społeczność istnieje, jest bardzo duża, ale była niedoceniona i uśpiona. Nie było z nią komunikacji, interakcji. Nasze działania dążą do tego, żeby odzyskać tych ludzi, a do tego budować coś nowego. 

Strategia zakłada, że Pomorzanin ma być oparty na swoich wychowankach. Czyli mocny akcent na szkolenie. Czy w Toruniu trudno o znalezienie młodzieży chętnej do gry?

– Rok temu myślałem, że to będzie o wiele trudniejsze. Teraz wygląda na to, że wystarczy to robić uczciwie i bez większego nadęcia. Wygrywa normalność w tym zakresie. Nie robimy wielkich cudów. Przygotowujemy fajne treningi, mamy dobrych trenerów i wdrożyliśmy system i model szkolenia. Wydaje się, że dla osób ważne jest to, jak klub jest zarządzany, ale i jak dzieciaki bawią się na treningach. 

Uważa pan, że to jest próba znalezienia niszy, żeby w takim dużym mieście coś budować, a nie tylko przetrwać?

– Czy to jest nisza? Trudno powiedzieć. Wydaje mi się, że nie do końca.  Klubów i akademii piłkarskich w Toruniu jest sporo, ale są bardzo różne. Takich prawdziwych, które mają drużynę seniorów, grają na jakimś poziomie rozgrywkowym i są zakorzenione w mieście, są tak naprawdę dwa – Pomorzanin i Elana. Jest mnóstwo akademii, które powstały w ciągu ostatnich lat. Małych, większych, ale w mojej ocenie są to sztuczne twory na sportowej mapie Torunia, które powstały głównie ze względu na to, że dwa wspomniane kluby przez lata nie dojeżdżały właśnie w aspekcie szkolenia i budowania społeczności. Koncentrowały się wyłącznie na wynikach pierwszej drużyny, a i w tym zakresie nie było jakichś szczególnych sukcesów. 

Podchodzimy do klubu bardzo kompleksowo – każdą drużynę traktujemy w taki sam sposób. Czy to seniorów, czy zespół żaka. Ich sukcesy i porażki tak samo nas interesują. Chcemy przełamać schemat: zbudować klub toruński, zakorzeniony w tradycji i historii, oparty na społeczności, a jednocześnie świetnie szkolący młodzież i w dłuższej perspektywie osiągający sukcesy w piłce seniorskiej.  

Toruń, jako miasto wojewódzkie, jedno z większych w Polsce, posiadające wiele klubów sportowych – nie tylko piłkarskich. Czy posiadanie tak dużej konkurencji marketingowej to problem?

– Piłka nożna w tym mieście obroni się sama przez swoją masowość. Oczywiście, są inne dyscypliny, ale nie ma to dużego przełożenia na ilość dzieciaków trenujących inne sporty. Żużel jest bardzo ograniczony. Koszykówka – tutaj też nie ma wielkiego zainteresowania. W mojej ocenie Pomorzanin już teraz przewyższa te kluby pod względem ilości trenujących dzieci i młodzieży. Mimo że koszykówka czy żużel w Toruniu są wysoko w skali kraju, to nie pociągnęło to modelu szkolenia czy systemowego rozwiązania, które przyciągnęłoby młodzież chętną do treningów. 

A co ze sponsorami? Wizja ich przekonuje, czy problemem jest sponsorowanie sportu młodzieżowego, które nie daje wartości mediowych na takich poziomach?

– Moje doświadczenia są trochę inne. Nigdy nie próbowałem pozyskiwać sponsorów do zespołów ekstraklasowych czy pierwszoligowych. Jeśli chodzi o pozyskiwanie dla klubu, takiego jak Pomorzanin, można powiedzieć, że jest to… łatwe. Pod takim względem, że wielu przedsiębiorców kupuje wizję klubu kompleksowego, społecznego, nastawionego na szkolenie. Tyle, że nie takie szkolenie komercyjne, jak mają na przykład akademie, tylko do 14. roku życia, kiedy to jeszcze się opłaca. Potem potrzeba większego boiska, trenerów z wyższymi kwalifikacjami. Dzięki sponsorom nas na to stać. W przyszłym roku powinniśmy mieć zespół w każdej kategorii – od D2 do A1. 

Sponsorzy doceniają to, co się dzieje w Pomorzaninie i wydaje mi się, że rozumieją społeczny aspekt sponsorowania. Uważam, że w wielu przypadkach to w pewien sposób bezpieczniejszy sposób inwestycji, bo nie jest zależny od wyników. Na organizowanych przez nas imprezach nie liczy się wynik, tylko to, że gra 100 dzieciaków, przychodzi 200 rodziców i przez dwie godziny wszyscy dobrze się bawią. 

To gdzie jest miejsce Pomorzanina pana marzeń? Zespół grający w Ekstraklasie ze swoimi wychowankami czy… no właśnie, co?

 – Nie podchodzę do tego w kategoriach, że celem na najbliższe lata ma być gra w Ekstraklasie czy wielkie sukcesy sportowe pierwszej drużyny. Strategia na najbliższe 4 lata zakłada uporządkowanie procesów, zbudowanie modelu finansowego oraz zarządzania. Wtedy dopiero sprawdzimy, gdzie jest sufit tego projektu. Naszym KPI nie jest wynik pierwszej drużyny, a to, ile jest dzieci w akademii, jak bardzo są zaangażowane, jak wygląda szkolenie z naszej strony, czy trenerzy realizują założony model. Koncentrujemy się bardziej na procesach niż ich efektach,