Artykuły 18 marca 2022

Piłkarskie kluby w rękach rosyjskich biznesmenów

Sytuacja właścicielska Chelsea jest obecnie jednym z najgorętszych tematów w futbolu. W najbliższych tygodniach londyński klub będzie miał nowego zwierzchnika. Czy zespół ze Stamford Bridge jest jedyną drużyną, która (jeszcze) ma rosyjskiego właściciela? Ilu biznesmenów z tego kraju zaangażowało się w piłkę? Odpowiadamy. 

“The Roman Empire” – taki baner widnieje na Stamford Bridge. Wpływ rosyjskiego oligarchy na sukcesy angielskiego klubu jest niepodważalny. Roman Abramowicz kupił Chelsea w 2003 roku za 140 milionów funtów. Przez prawie dwie dekady piłkarze “The Blues” dwukrotnie sięgnęli po Ligę Mistrzów, pięciokrotnie cieszyli się z tytułu mistrzowskiego, dwa razy wygrali Ligę Europy, a także niejednokrotnie sięgali po krajowe puchary.

Przez niespełna dwadzieścia lat Roman Abramowicz regularnie “pompował” w Chelsea spore pieniądze. To oczywiście podobało się kibicom londyńskiego klubu. Niektórzy z nich są tak bardzo zżyci z rosyjskim oligarchą, że nawet w obliczu zaistniałej sytuacji nie potrafią realnie spojrzeć na wydarzenia, jakie mają miejsce na świecie. Abramowicz po prostu rozkochał w sobie sympatyków Chelsea, budując swoją pozycję na Stamford Bridge.

W komunikacie ogłaszającym sprzedaż Chelsea, Roman Abramowicz użył następujących słów: Nigdy nie chodziło mi o biznes i o pieniądze, ale o czystą pasję do gry i do klubu. Spoglądając na to, jak wyglądały finanse klubu w czasach rosyjskiego oligarchy, w tym przypadku można uwierzyć, że Abramowicz nie kłamie. Wystarczy spojrzeć na pieniądze, jakie zostały wydane na transfery.

Koniec Abramowicza w Chelsea jest kwestią czasu. Klub został wystawiony na sprzedaż, a rząd w Wielkiej Brytanii kontroluje całą transakcję. Co ważne, rosyjski oligarcha nie dostanie żadnych pieniędzy z tytułu sprzedaży klubu, choć początkowo oczekiwał kwoty rzędu cztery miliardów funtów, a w przeszłości otrzymywał oferty opiewające na 3 miliardy funtów.

Czy właściciel “The Blues” jest jedynym rosyjskim biznesmenem zaangażowanym w europejski futbol? Jak się okazuje, kilku z nich ma w swoich rękach duże zespoły.

Dmitrij Rybołowlew – AS Monaco

Poza Abramowiczem, aktywnie w piłce działa Dmitrij Rybołowlew. Rosyjski biznesmen, którego majątek szacuje się na 6,7 miliarda dolarów, kupił udziały w AS Monaco w 2011 roku. To właśnie w czasach Rybołowlewa, klub z Księstwa sięgał po mistrzostwo Francji w sezonie 2016/2017.

Zespół z Ligue 1 zarobił również ogromne pieniądze na sprzedaży zawodników. Wystarczy przytoczyć przenosiny Kyliana Mbappe do PSG czy przeprowadzki Lemara do Atletico, Martiala do Manchesteru United czy Benjamina Mendy’ego do Manchesteru City. Lista zawodników jest spora i TOP 10 największych sprzedaży w historii klubu przypada właśnie na okres właścicielski Rybołowlewa.

W porównaniu z właścicielem Chelsea, Dmitrij Rybołowlew jak na razie może spać spokojnie. Na zwierzchnika AS Monaco do tej pory nie nałożono żadnych sankcji. Nie udowodniono mu bliskich stosunków z Putinem, a od kilku lat Rybołowlew nie robi interesów w swoim kraju.

Jeszcze Cercle Brugge

Co ciekawe, Dmitrij Rybołowlew ma jeszcze jeden klub. To Cercle Brugge – ekipa rywalizująca w belgijskiej ekstraklasie. Rosjanin został większościowym udziałowcem w 2016 roku. Drużynie udało się wrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej w kraju, a obecnie Cercle Brugge zajmuje miejsce w środku tabeli z wyraźną przewagą nad strefą spadkową.

Belgijski klub jest prowadzony bardzo rozważnie. Wystarczy powiedzieć, że największy transfer to przenosiny Brazylijczyka Vitinho, za której Cercle Brugge zapłaciło… 2,35 miliona euro. Z kolei największa sprzedaż to Tom De Sutter, który przeszedł do Anderlechtu w 2009 roku za nieco ponad 3 miliony euro.

W związku z tym, iż Monaco i Cercle Brugge ma jednego właściciela, nie brakuje zrealizowanych transakcji na linii obu klubów. W ostatnich kilku latach na zasadzie wypożyczenia czy transferu definitywnego z AS Monaco do Cercle Brugge przechodzili: Adama Traore, Jonathan Panzo, Jordi Mboula, Julien Serrano, Giulian Biancone, Lyle Foster czy Loic Badiashile. Lista jest zatem dość spora. Z reguły mowa o młodych zawodnikach, dla których przeprowadzki były szansą na regularną grę.

Walerij Oyf – bliski przyjaciel Abramowicza

O relacjach Chelsea i Vitesse Arnhem było swego czasu bardzo głośno. W pewnym momencie holenderski klub określano nawet kolonią “The Blues”. Spoglądając na transakcje, jakie miały miejsce na linii obu zespołów, takie słowa nie były bezpodstawne. Wystarczy powiedzieć, że w Vitesse Arnhem występowali tacy gracze jak: Christian Atsu, Gael Kakuta, Nathan, Matt Miazga, Nemanja Matić, Fikayo Tomori, Patrick van Aanholt, Armando Broja, Eduardo, Jamal Blackman, Izzy Brown, Lewis Baker Dominic Solanke, Tomas Kalas czy Mason Mount. Co łączy wszystkich wymienionych zawodników? Przychodzili oni z reguły na zasadzie wypożyczenia z Chelsea.

Tak bliskie stosunki obu klubów były efektem relacji właścicieli tych zespołów. Walerij Oyf odpowiadający za Vitesse Arnhem jest bliskim przyjacielem Romana Abramowicza. Oyf kupił udziały w holenderskim klubie ponad dekadę temu, a w 2018 roku został większościowym udziałowcem.

W związku z tym, iż relacje biznesowe Oyfa z Abramowiczem są powszechnie znane, Rosjanin może zmierzyć się z sankcjami. W ostatnim czasie właściciel Vitesse zdecydował się na sprzedaż swoich udziałów, argumentując to interesem klubu. Sytuacja bliźniacza, jaka miała miejsce w przypadku Chelsea.

Maxim Demin – Bournemouth

Angielskie media bacznie przyglądają się Abramowiczowi, a tymczasem na Wyspach mamy jeszcze jeden klub, którego właścicielem jest rosyjski biznesmen. Mowa o Bournemouth, które należy do Maxima Demina. Rosjanin został udziałowcem w 2011 roku, gdy drużyna rywalizowała jeszcze w League One. Ekipie “Wisienek” szybko udało się wspiąć po szczeblach rozgrywkowych, lądując w Premier League podczas kampanii 2015/2016.

Aktualnie Bournemouth jest na dobrej drodze, by wrócić do angielskiej ekstraklasy. Czy działalność klubu zostanie naruszona ze względu na pochodzenie właściciela? Nic na to nie wskazuje. Demin uniknął sankcji. Wpływ na to ma z pewnością fakt, że jest obywatelem Wielkiej Brytanii. Dodatkowo nie udowodniono mu żadnych relacji z Putinem.

O sytuacji Bournemouth wypowiedział się również Scott Parker – szkoleniowiec zespołu: Czy niepokoi mnie sytuacja? Nie bardzo. Rozumiem, że Maxim jest obywatelem Wielkiej Brytanii, więc się nie martwię. Będąc z tobą szczery i tak bym się nie martwił. Moja praca zamyka się na boisku. Cała reszta jest poza moją kontrolą. Odkąd tu jestem, otrzymywałem pełne wsparcie od Maxima Demina.


Największą uwagę skupia oczywiście sprawa Chelsea, gdzie ze względu na sankcje nałożone na Romana Abramowicza, wkrótce nastąpi zmiana właściciela. Poza Vitesse Arnhem, reszta rosyjskich biznesmenów działających w europejskiej piłce najprawdopodobniej może spać spokojnie. Trzeba tutaj jednak podkreślić słowo najprawdopodobniej. Sytuacja na świecie jest na tyle dynamiczna, że wszystko ma prawo się wydarzyć.