Ze świata 2 sierpnia 2012

Wysoka cena zwycięstwa

Sportowcy ze Stanów Zjednoczonych nie chcą wracać do swojej ojczyzny. Po zameldowaniu się na lotnisku, muszą udać się do Urzędu Skarbowego.

\"\"Wszyscy sportowcy, od multimedalisty Michaela Phelpsa po brązowych medalistów w innych konkurencjach, odwiedzać będą szkoły i imprezy sportowe, a zwycięstwa świętować będą z rodziną i przyjaciółmi. Sielankę przerwie jednak wizyta biurokratów.

Każdy, kto zdobył medal na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie, będzie musiał zapłacić spory podatek za zajęcie miejsca na podium. Nie jest to wartość samego medalu, bowiem będzie to wymagało osobnego rozliczenia przy zeznaniu podatkowym, ale podatek od nagrody pieniężnej, pochodzącej ze złota, srebra bądź brązu.

Komitet Olimpijski Stanów Zjednoczonych ustalił, że premia za złoto wyniesie 25 tysięcy dolarów, srebro 15 tysięcy dolarów, a brąz – 10 tysięcy.

Oznacza to, że za zwycięstwo w swojej konkurencji odprowadzić należy 9 tysięcy dolarów, za drugie miejsce oddać należy 5,3 tysiąca, a za ostatnią premiowaną medalem lokatę sportowcy pozbędą się 3,5 tysiąca.

Eksperci zaznaczają, że uderzy to głównie w sportowców amatorskich. Pływaczka Missy Franklin już musi zapłacić blisko 14 tysięcy dolarów państwu za swoje triumfy. Na koniec Igrzysk, jej rachunek może sięgać nawet 30 tysięcy dolarów.

Dziennikarze z USA nie mają wątpliwości – to błąd, bowiem największa impreza sportowa powinna być dla zawodników honorem, a nie rachunkiem. Zwłaszcza, że wojsko z podatków jest zwolnione…

Sprawą zajął się senator z Florydy – Marco Rubio – który chce przygotować specjalną ustawę, zwalniającą sportowców z federalnego podatku.