Blog 23 czerwca 2014

Różne oblicza Facebooka

Zainspirowany artykułem Wojciecha Orlińskiego „Gdy pęknie fejs” napisałem na ten temat kilka zdań. Uważam, że Facebook prędzej czy później straci swoją moc.

Przestanie być modny, atrakcyjny dla użytkowników i reklamodawców (PRZECZYTAJ). Z moją opinią nie zgodził się Przemysław Śmit (PRZECZYTAJ). Jego ocena jest ciekawa, dlatego postanowiłem jeszcze raz przyjrzeć się Facebookowi i poddać analizie kilka najważniejszych moim zdaniem aspektów.
 
Nasze opinie są zupełnie różne, ale to nie znaczy, że jeden z nas nie ma racji, a drugi na pewno ją ma. Mój punkt widzenia wynika z prywatnych i służbowych doświadczeń, z rozmów z wieloma osobami, z obserwacji zachowań także w życiu codziennym. Nie jest oparty badaniami, tylko subiektywną oceną.
 
Przemek twierdzi, że Facebook to „potężny i uniwersalny ekosystem, który dzięki dywersyfikacji przychodów będzie egzystował na rynku medialnym przez kolejne kilkanaście lat”.
 
Uważa też, że „Facebook dla marketingu jest tym czym od lat jest e-mail, wyszukiwarka Google’a, display i portale internetowe, oraz aplikacje mobilne i natywne”.
 
Porównanie Facebooka do nieśmiertelnego e-maila czy wszechobecnego Google’a wydaje mi się na tę chwilę daleko idącym nadużyciem.
 
Spytałem kilku młodych ludzi o Facebooka i o opinię ich rówieśników. Dla wielu z nich jest „obciachem”. Nie tylko dlatego, że są tam ich rodzice i trudno być sobą, kiedy patrzą, ale dla wielu (i to mnie bardzo zaskoczyło!) prywatność ma duże znaczenie. Nie mają potrzeby dzielenia się swoim życiem z całym światem.
 
Myślę, że Przemek patrzy na Facebooka z punktu widzenia marketera, który skupia się na możliwościach, na innowacyjnych systemach dotarcia do klienta, specjalnych aplikacjach, zasięgu, algorytmach itd. Czyli jak zawodowiec i fachowiec. Ja patrzę z tej drugiej strony – bacznego obserwatora zachowań, motywacji i potrzeb.
 
Nie skupiam się na możliwościach, ale na zachowaniach użytkowników, bo to użytkownicy mają największy wpływ na to czym jest dziś Facebook i czym będzie w przyszłości. Mark Zuckerberg i jego ludzie mogą wymyślać kolejne innowacje, mieć znakomite pomysły, ale jeśli Facebook przestanie być „fajny”, to nie będą miały one większego znaczenia.
 
E-mail jest bezosobowy, jak telefon czy smartphone, komputer i telewizor. E-mail tak jak telefon nie jest marką, a Facebook wręcz przeciwnie. Swoją pozycję zbudował w dużej mierze na zachwycie i zachłyśnięciu się jego możliwościami użytkowników. Dziś wiele z tych osób nie patrzy już na Facebooka z takim zachwytem.
 
Są różne grupy osób na Facebooku, ale wyraźnie rzucają mi się w oczy szukający rozrywki oraz ich przeciwieństwo, czyli poszukiwacze interesujących treści. Prowadzący fanpejdże mają ogromny problem, bo próbują zadowolić i jednych i drugich, raz dodając coś śmiesznego czy luźnego, innym razem starają się zainteresować ciekawą treścią. Obie grupy są niezadowolone, bo treści jakie dostają są różne i nie zawsze spełniają ich oczekiwania.
 
Facebook jest dziś pełen bezwartościowych treści nastawionych na dużą ilość komentarzy i lajków. Jeden z moich rozmówców twierdzi nawet, że jest zwykłym śmietnikiem, gdzie trudno znaleźć coś ciekawego. Wpływ na to ma bardzo duża liczba użytkowników. Masa niestety często ciągnie w dół.
 
Czy zatem Facebook nadal będzie atrakcyjny dla reklamodawców? Rozumiem, że wpływy rosną i tego nie podważam, ale czy nadal jest prestiżowy? Fajny? Atrakcyjny? Ciekawy?
 
Nawet jeśli wciąż tak jest, to zauważam wśród wielu użytkowników zmęczenie „fejsem”. Na pewno ma na to też wpływ wszechobecny „hejt”. Nawet pod postami, gdzie mogłaby się wywiązać ciekawa dyskusja, gros komentarzy nic nie wnosi, a często bywa złośliwa, ironiczna, nic nie wnosząca poza zażenowaniem niskim poziomem.
 
Gazeta Fakt też ma największy nakład, a jednak nie wszystkie marki chcą się w nim reklamować. Czy zatem firmy będą nadal chętne inwestować w niejasne narzędzia?
 
Powodzenie Facebooka zależy od naszych zachowań, bo to my sprawiamy, że dana marka ma mniejszą lub większą wartość. Dostrzegam coraz więcej osób, które uważają, że Facebook to strata czasu, gdzie nie ma nic ciekawego, a tylko masa nieistotnych powiadomień i informacji, które ich nie interesują.
 
To ludzie, użytkownicy, zdecydują o przyszłości Facebooka, który przestał być prestiżowy i elitarny. Z moich obserwacji wynika, że Facebook stracił dla nich swoją magię. Nie tylko im się znudził, ale od kiedy zaczął monetyzować swój biznes, stał się irytujący.
 
To niestety bardzo częsty obrazek. Kiedy zaczyna się monetyzacja następuje sprzeciw sporej liczby odbiorców. Wiem, że trudno o dyskretną sprzedaż reklam. Chociaż Twitter robi to dość subtelnie i jeden wpis promowany raz na jakiś czas nie jest końcem świata. Nie będę już pisał o właścicielach fanpejdży, bo moim zdaniem mogą czuć się oszukani. Nie dość, że często zapłacili bardzo dużo za zebraną grupę fanów, to jeszcze muszą płacić dodatkowo, jeśli chcą, aby ich post do nich dotarł… nieporozumienie.
 
Powyższe przemyślenia nie oznaczają, że nie należy mieć fanpejdża swojej marki. Warto jednak zastanowić się nad celem, jaki chcemy osiągnąć. Czy te posty o pogodzie, początku weekendu i ulubionej drużynie mają znaczenie? Czy budują nasz pozytywny wizerunek? A może jest wręcz odwrotnie?
 
W chwili obecnej dla klubów, lig czy sportowców, Facebook wydaje się być dobrym narzędziem do dystrybucji własnych treści – reklamy naszych produktów czy artykułów i najważniejszych informacji. Co za tym idzie można uznać, że służy w dużej mierze do generowania ruchu na naszej stronie.
 
Warto pamiętać, że to młodzi ludzie wyznaczają wiele trendów, bo to oni mają czas, żeby na tym Facebooku siedzieć. Gdzie „fejs” chce być za kilka lat, jeśli dziś nastolatkowie uważają go za obciach? Co takiego musiałby zaproponować, żeby ich do siebie przekonać? Zakup WhatsAppa za astronomiczną kwotę tego nie zmienia.
 
PS. Odnoszę wrażenie, że wydawanie astronomicznych kwot na kolejne portale czy aplikacje, to nic innego jak tworzenie bańki spekulacyjnej. Tulipomania z XVII wieku jest idealnym przykładem takiej „bańki”. Co mnie dziwi, to fakt, że „bańka internetowa” miała miejsce na przełomie XX i XXI wieku. Wiem, że sytuacja była zupełnie inna, ale czy nikt już o tym nie pamięta? Czy nie uważa, że historia lubi się powtarzać?

Michał Pacuda – autor strony PRsportowy.pl, rzecznik prasowy Polskiego Związku Koszykówki i Polskiej Ligi Koszykówki