Aktualności 13 grudnia 2023

Monika Pyrek: Praca z dziećmi daje mi satysfakcję. Spełniam się w tworzeniu projektów dla nich

autor: Adrian Janiuk
Monika Pyrek w obszernej rozmowie opowiedziała o swoim życiu zawodowym po zakończeniu sportowej kariery. Polska mistrzyni zdradziła także, co i kto daje jej energię do tworzenia nowych projektów w Fundacji Moniki Pyrek.

Adrian Janiuk, SportMarketing.pl: – Świetnie odnalazła się pani w życiu po zakończeniu kariery. Było to łatwe czy wbrew pozorom bardzo trudne?

Monika Pyrek: – Było to bardzo płynne. Od tego momentu minęło już dziesięć lat i moje życie prywatne, jak i te zawodowe wypełnia wiele zajęć. Nie mam zbyt dużo wolnego czasu, a to oznacza, że się nie nudzę.

– Oczkiem w głowie jest Fundacja pani imienia?

– Jak najbardziej. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez niej. Nawet, gdy dostaję różne propozycje pracy to zawsze odpowiadam, że bardzo trudno byłoby mi zostawić to co już zbudowałam. Nadal chcę się w tym realizować. Prowadzenie fundacji stało się po prostu moją pracą zawodową. Dopóki będzie zapotrzebowanie na działanie mojej fundacji to będę to robić. Trudno byłoby mi ją porzucić na rzecz innej działalności, ponieważ bardzo lubię tę pracę u podstaw. Uwielbiam energię, którą dają dzieci.

– W związku z tym zaczęła pani edukację w tym kierunku?

– Tak, porwałam się na studia podyplomowe pedagogiczne. Odbywam praktyki w szkole, choć powinnam to robić dwadzieścia lat temu, ale nie było na to czasu. Akurat wtedy łączyłam karierę sportową ze studiami administracyjnymi, które pomagają mi teraz w pracy fundacyjnej.

– Czym jest dla pani praca z dziećmi?

– Lubię kontakt z nimi. Uwielbiam reakcje dzieci. Spełniam się w tworzeniu dla nich projektów. Kiedyś w gronie sportowców rozmawialiśmy o zachęcaniu dzieci do uprawiania sportu. I wszyscy byliśmy zdziwieni, że trzeba tyle zrobić, żeby zachęcić je do uprawiania sportu. Kiedyś wystarczył trzepak przed blokiem. Teraz, gdy jest tyle bodźców musimy się dwoić i troić, żeby walczyć przede wszystkim o sprawność i zwykłą radość młodszych pokoleń. Sport w rozsądnych dawkach sprawia, że dzieci pozostają w kondycji fizycznej, ale również psychicznej. Oczywiście, należy uważać, bo można również przesadzić, jak ze wszystkim. Jest to dla mnie fajny kierunek, którego chcę się trzymać.

– Pani praca jest bardzo doceniana. Regularnie dostaje pani różne nagrody.

– Gdy odbieraliśmy ostatnią nagrodę za organizacje sportowe podczas Kongresu Sport Biznes Polska na scenie stało wielu byłych sportowców. I mówiliśmy do siebie, że wielu z nas odnalazło się po karierze i działa przy sporcie, ale tak naprawdę jesteśmy wyjątkami. Ściśle współpracujemy ze sobą, podążamy tą samą ścieżką i podpowiadamy sobie wzajemnie różne rozwiązania. Martwi mnie jednak, że cała masa świetnych sportowców wypadła ze środowiska sportowego. My w fundacji zauważyliśmy potrzebę tworzenia konferencji o dwutorowości kariery sportowej, która nosi nazwę “Siła sportu”.

– Życie po życiu dla wielu sportowców jest trudne i mierzą się z dużym wyzwaniem, gdy schodzą ze sportowej sceny.

– Faktycznie to przejście dla wielu bywa bardzo trudne. Jest to jak wahadło – z jednej strony jesteś podziwiany, jesteś potrzebny, bez ciebie nic się nie wydarzy, ale jak kończysz karierę to wahadło przechyla się na drugą stronę. Nawet, jeśli zaplanujesz sobie przyszłość to emocje i oczekiwania względem siebie samego nadal pozostają duże. Jednak nie ma z boku tego wspomagania, presji. Trzeba samemu się napędzać.

– Często byli sportowcy potrzebują kogoś, kto wskaże odpowiedni kierunek?

– Oczywiście, to jest kluczowe. Uważam, że ogromną rolę w tej kwestii powinny odgrywać związki. Gdy w danego sportowca inwestuje się piętnaście czy szesnaście lat to nie można w dniu, w którym kończy karierę definitywnie go pożegnać. To nie na tym polega, żeby wręczyć mu pamiątkową paterę i powiedzieć dziękuję. Należy właśnie wskazać kierunek, w którym mógłby podążać. Nie chodzi przecież o to, żeby wszyscy zasiadali we władzach, ale sport jest tak szeroki, że każdego można ukierunkować.

– W tej kwestii widać poprawę?

– Tak, cieszę się, że ruszyły programy dotyczące dwutorowości kariery w związkach, ale jeszcze nie wszędzie. Związki już inaczej na to patrzą, ale nie jest to jeszcze na taką skalę na jaką mogłoby być. Kiedyś denerwowało mnie, gdy ktoś ze starszych sportowców mówił “za moich czasów”, ale teraz ja sama też tak powtarzam. Za moich czasów czegoś takiego w związku nie było i bardzo nad tym ubolewam. Chętnie skorzystałabym z niektórych rzeczy, żeby podnieść swoje kwalifikacje.

– Będąc sportowcem kiedy należy poważnie zacząć myśleć o dwutorowości kariery?

– Im wcześniej tym lepiej. O karierze dwutorowej danego zawodnika decyduje tak naprawdę cały jego team, ale również rodzice, nauczyciele, trenerzy, prezesi klubów i później związek. Wszyscy, którzy są żywo zainteresowani pasją i karierą swojego podopiecznego powinni zapoznać się z naszą działalności w tym temacie. Najbliższa okazja będzie już 12 grudnia podczas konferencji “Siła Sportu”, która odbędzie się na stadionie Polsat Arena w Gdańsku.

– Wracając do pani pasji, czyli pracy z dziećmi. Jakie pomysły ma pani fundacja, żeby zachęcić młodzież do uprawiania sportu?

– Przede wszystkim działamy wielokierunkowo. Tworzymy projekty, które są skierowane do różnych grup wiekowych. W pracy z najmłodszymi staramy się oszczędzić im działań z technologią. Staramy się, aby czerpały radość z bycia aktywnymi. Mamy projekt Monika Pyrek Camp, który jest lekkoatletycznym obozem z elementami skoku o tyczce. Dzieci poprzez skoki do basenu z kulkami nabierają odwagi, pewności siebie i przełamują swój strach, bariery, czy ograniczenia. Nie chodzi o to, żeby wszyscy byli tyczkarzami. Nie wszyscy muszą być przecież sportowcami. Chodzi o to, żeby lubili ruch, sport i żeby byli sprawni. Jeśli jesteś bardziej sprawny będąc dzieckiem i później to kontynuujesz to później stoisz znacznie rzadziej w kolejkach do lekarza. Jest to udowodnione.

– Pani fundacja jest również zaangażowana w wielki projekt, który już zdziałał wiele dobrego.

– KINDER Joy of moving Alternatywne lekcje WF-u to nasz flagowy projekt, który pielęgnujemy od lat. Jest on skierowany do dzieci ze szkół podstawowych z klas 4-8 z wykorzystaniem technologii. Nie ma co się oszukiwać, ale ona zawładnęła naszym życiem w pewnym stopniu. Trzeba jednak pokazywać tę pozytywną stronę technologii. Stosujemy symulatory sportowe, różne urządzenia interaktywne, żeby zademonstrować, że dzięki temu co ich interesuje można pozostać cały czas aktywnym. Staramy się z każdej strony ich podejść. Tworzymy również instruktarze różnych dyscyplin sportu na e-platformie wspierając nauczycieli i inspirując zabieganych rodziców.

– Pani fundacja prowadzi również fundusz stypendialny. To także realne wsparcie dla sportowców.

– Wiemy, jak trudno jest się odnaleźć młodym sportowcom na tej ścieżce na szczyt. Czasami te przysłowiowe tysiąc złotych miesięcznie daje im możliwość nauczenia się czegoś nowego i zainwestowania w siebie. Dla mnie osobiście najtrudniejsze w rozdysponowaniu środków jest to, że musimy przyznać dziesięć stypendiów, bo na tyle mamy środki, a wpłynęło trzysta zgłoszeń. Wybór jest niebywale trudny. Są to bardzo poważne rozterki, ale cieszę się, że już od siedmiu lat możemy pomagać wielu sportowcom. Wspieraliśmy m.in. Pię Skrzeszowską, Adriannę Sułek, czy Aleksandrę Mirosław. Są to prawdziwe mistrzynie i jestem dumna, że mogliśmy w ich przypadku dorzucić kamyczek do wsparcia ich kariery.

– Skąd w ogóle wziął się pomysł na stworzenie Fundacji pani imienia?

– Zawsze powtarzam, że wszystko co dobre w moim życiu wydarzyło się po tym jak spotkałam na swojej drodze ludzi, którzy nadają na tych samych falach. Wspólnie podejmowaliśmy i podejmujemy decyzje. Najpierw powstał fundusz i znalazł się partner, a dopiero później stworzyliśmy fundację do obsługi tego funduszu. Śmieje się, że w tym przypadku wszystko było na odwrót. W momencie, gdy była już fundacja spotkałam kolejnych ludzi. Z nimi stworzyliśmy wspólne projekty i jesteśmy dla siebie wzajemną motywacją. Stąd przyszedł kierunek eventowy i działania promujące sport. Wszystkie programy się ze sobą wiążą, są kompatybilne. Pielęgnujemy pracę u podstaw i robimy wszystko, żeby aktywować młodzież do działania.

– Fundacja wspiera również sport zawodowy.

– Owszem, posiadamy fundusz wspierający profesjonalistów. Staramy się z każdej strony stworzyć coś wartościowego. Byliśmy na 70-leciu Teatru Pleciuga w Szczecinie. Idziemy również w kulturę, którą chcemy połączyć ze sportem. Szykujemy wspólny projekt.

– Co to takiego będzie?

– Przedstawimy spektakl dotyczący historii sportowych. Pomysłów mamy mnóstwo, ale trudnością jest pozyskiwanie środków na te przedsięwzięcia. Mam jednak nadzieję, że dobra passa, która do tej pory była, nadal będzie trwała. To, że nasze projekty są bardzo dobrze oceniane przez Ministerstwo Sportu i przez naszych partnerów stale pcha do działania. Wierzę, że fundusz stypendialny, który otwierał nasz projekt, będzie cieszył się powodzeniem i będziemy w stanie pozyskiwać sponsorów, żeby go wspólnie prowadzić. Zawsze powtarzam, że najpiękniejsze jest to, gdy dołoży się cegiełkę i ma się swojego człowieka na arenie sportowej. Wtedy się lepiej kibicuje, bo masz świadomość, że ten sportowiec jest “twój”. Satysfakcja jest wtedy ogromna.

Materiał w ramach cyklu Kobiety/Sport/Biznes jest tworzony we współpracy z ORLEN.