Aktualności 29 października 2022

Wieczysta, Termalica, Weszło – czy takich klubów będzie coraz więcej?

Przyzwyczailiśmy się, że najgłośniej w piłce nożnej jest o największych. Wielka historia, marka, a także zaplecze kibicowskie budowane od dziesiątek lat. Jednak w ostatnich latach coraz częściej na mapie Polski pojawiają się kluby, które mają swoje ambicje i zaczynają od zera albo z bardzo niskiego poziomu.

Z dala od dużej piłki

100 kilometrów od Krakowa i 50 od Mielca dzieli znane piłkarskie ośrodki od Niecieczy. Jeszcze bliżej – 20km – jest Tarnów, ale piłkarsko to przecież żadna konkurencja. Tarnovia poza wychowaniem Klicha i Kapustki raczej niczym szczególnym nie zapisała się w historii polskiej piłki. Z kolei Unia Tarnów bardziej kojarzy się z żużlem i sukcesami na początku XXI wieku, gdy Tomasz Gollob i Tony Rickardsson dali mistrzostwa klubowi z Mościc.

Nieciecza zatem jest miejscem, gdzie można w promieniu najbliższych kilometrów być największym klubem. Od kilkunastu lat Bruk-Bet Termalica Nieciecza jest klubem na poziomie centralnym. Dodatkowo stabilnym finansowo i z dobrym zapleczem. To wystarczy, by przyciągnąć do siebie piłkarzy. Mieszkanie w Tarnowie nie jest magnesem, a jedynie szansą na to, by ktokolwiek z drugiego końca Polski miał wybrać ten klub, zamiast innego miasta dającego duże możliwości pod kątem codziennego życia.

Niemal od zera

2003/2004 – klasa A
2004/2005 – Liga Okręgowa
2006/2007 – V liga
2007/2008 – IV liga
2008/2009 – III liga
2009/2010 – II liga
2010/2011 – I liga
2015/2016 – Ekstraklasa

Tak w ogromnym skrócie wyglądała droga Bruk-Bet Termaliki Nieciecza do Ekstraklasy. Jeszcze w 2004 roku występowali pod nazwą LKS Nieciecza. Mowa o klubie, który na początku XXI wieku był znany jedynie w gminie Żabno pod Tarnowem. W kilkanaście lat przeszedł jednak niemal wszystkie szczeble rozgrywkowe i wjechał na salony. Rodzina państwa Witkowskich pokazała, że nawet w najmniejszej miejscowości można zbudować drużynę, która wejdzie do najwyższej ligi w Polsce. Zaledwie 700 mieszkańców Niecieczy mogło świętować. A przecież nie chodzi o nowo założony klub. Klub w Niecieczy obchodzi w tym roku… 100-lecie. Jednak zdecydowana większość jego gry, to najniższe klasy rozgrywkowe i lokalne ligi.

Miała być Wisła, jest Wieczysta

Swego czasu nie było daleko, by Wojciech Kwiecień przejął Wisłę Kraków. Okazji ku temu było przynajmniej kilka. Pierwsza tuż po odejściu Bogusława Cupiała. Później także w czasach, gdy przy Reymonta najważniejszy głos mieli Sharksi. Nawet już po uratowaniu klubu przez braci Błaszczykowskich i resztę, była opcja wejścia w posiadanie akcji Białej Gwiazdy. Tym razem pakietu mniejszościowego. Kwiecień jednak nie przejął Wisły, ale inny krakowski klub – Wieczystą. Wtedy żółto-czarni byli w okręgówce. Po drodze mieli trochę pecha, bowiem sezon 2019/2020 zakończyli na drugim miejscu. Po 13. kolejkach Wieczysta miała bilans 11-2-0 i była punkt za Garbarnią II Kraków z bilansem 12-0-1. Wtedy sezon przerwał koronawirus, a Wieczysta straciła rok na awans do IV ligi.

Teraz mówimy o wiceliderze grupy IV w trzecioligowych rozgrywkach. Celem jest oczywiście awans do drugoligowej rzeczywistości. Im wyżej, tym piłkarski zestaw przy Chałupnika robi coraz większe wrażenie. Sławomir Peszko, Thibault Moulin, Radosław Majewski, Błażej Augustyn to tylko kilka z najbardziej znanych nazwisk w klubie. Wieczysta płaci bardzo wysokie pensje i nie ma kłopotów ze ściąganiem zawodników z wyższych lig. Nie chodzi nawet o tych najstarszych. Wielu rezygnowało z gry w I czy II lidze, zanim Wieczysta awansowała na poziom centralny!

Dzisiaj to trzecioligowiec, który ma ambicje na znacznie więcej. O Ekstraklasie głośno się nie mówi, ale II liga to już realny cel, a stamtąd do I ligi także nie jest daleko. Ograniczenia infrastrukturalne to w tym momencie największe zmartwienie pod kątem ewentualnego planowania przyszłości. Jednak pieniądze właściciela mogą zdziałać cuda.

“Wy macie tamtą swoją, tą Weszło”

Tak, powyższy cytat jest prawdziwy. Franciszek Smuda niegdyś tak zareagował na jedno z pytań Tomasza Kwaśniaka, ówczesnego redaktora Weszło, przed Euro 2012. Dekadę później Weszło to już nie tylko portal. W międzyczasie było radio – które już zniknęło. Teraz jednym z “produktów” tej Grupy jest KTS Weszło. Klub Towarzysko-Sportowy założony został w styczniu 2018 roku, zatem lada moment będzie obchodzić piąte urodziny. Obecnie przewodzi w tabeli mazowieckiej V ligi, grupy I. Już za kilka miesięcy może znaleźć się w IV lidze, czyli na poziomie wojewódzkim. Jak na klub, który de facto nie ma swojego obiektu, to naprawdę błyskawiczna droga.

Weszło oczywiście miało łatwiej, niż wiele innych nowo powstających klubów. Znana marka, zaplecze sponsorskie i finansowe pomagały w ściągnięciu na trybuny ludzi. Darmowe piwo i kiełbasa były magnesem dla czytelników portalu. Dodatkowo przy klubie kręcili i kręcą się znane nazwiska, które można spotkać na trybunach. Na murawie również. W zespole gra chociażby były reprezentant Polski – Marcin Burkhardt, a trenerem jest Piotr Kobierecki, były szkoleniowiec legijnych rezerw, zespołu CLJ, a do niedawna trener Znicza Pruszków w II lidze.

Zaczynali bez zbędnego balastu

To jest punkt wspólny tych trzech klubów. KTS Weszło powstał kilka lat temu, ale Wieczysta Kraków czy LKS Nieciecza to przecież kluby, które miały kilkadziesiąt lat swojej historii. To jednak była historia pisana na najniższych szczeblach. Nie było żadnych grzechów finansowych, korupcyjnych itd. Nie trzeba było się z nikim dogadywać ani nikogo przekonywać. Krótko mówiąc, jeśli masz pomysł – wchodzisz i działasz. To jednak tylko tyle pod względem punktów wspólnych. Dwa duże miasta, jedna wieś, z dala od wielkomiejskiego zgiełku. Trudno jakkolwiek porównać te projekty.

Podobnie droga, którą obrali. Wieczysta zanim trafiła do III ligi, na pierwszy profesjonalny albo półprofesjonalny poziom, zatrudniała wielkie nazwiska. Z kolei Weszło kilka ciekawych nazwisk miało w swoich szeregach, jednak większość graczy, nadal jest anonimowa dla przeciętnego kibica. Bruk-Bet Termalica raczej nie szastała wielkimi kwotami w drodze do Ekstraklasy. Zatrudniali coraz lepszych piłkarzy i trenerów, ale trudno powiedzieć, by przepłacali. Swoją drogą mogą się pochwalić, że ich trenerami byli obecni selekcjonerzy reprezentacji Polski. Czesław Michniewicz popracował 3/4 sezonu 2016/2017, zaś Michał Probierz miał pracować w gminie Żabno, ale jego przygoda z Bruk-Betem potrwała… kilkadziesiąt godzin.

Czy będą kolejni?

Wydaje się, że tak. To kompletnie inna droga niż przejmowanie dużych klubów. W obu przypadkach na pewno są plusy i minusy. Jeśli przejmujesz duży klub, wówczas spotykasz się z sytuacją, z którą wcale nie musi tak łatwo pójść od początku. Masz dużą bazę kibiców, ale to się wiążę ze wszystkimi plusami i minusami. Fani potrafią wypełnić stadion, promować klub, ale jednocześnie nie możesz sobie ot tak podejmować wszystkich decyzji, nie licząc się z niczym i nikim. Jesteś właścicielem, ale nie zarządzasz swoją firmą, tylko czymś, co jest ważne dla lokalnej społeczności.

Budując klub od nizin ligowych masz zapewne kilka innych kłopotów. Potrzebujesz sporo czasu na wejście na szczyt. Jeśli robisz to w małej miejscowości, licz się, że nie będzie wielu chętnych, by na początku dołączyć do tego projektu. No chyba, że zaczniesz… przepłacać. Jeśli jesteś z dużego miasta, wówczas dookoła masz sporą konkurencje. Większe kluby dostają więcej pieniędzy w dotacjach od miasta, a dodatkowo zapewne pojawią się kłopoty infrastrukturalne. Wie o tym KTS Weszło. Warszawa pod kątem infrastruktury sportowej to paradoksalnie bardzo słabo rozwinięte miasto. Mowa o takiej powszechnie dostępnej, gdyż nie bierzemy tutaj pod uwagę Stadionu Narodowego czy obiektu Legii.

Gdzie można spróbować zbudować taki klub?

W teorii wydaje się, że duże miasto powinno sprzyjać budowie takiego klubu od podstaw. Z drugiej strony Bruk-Bet Termalica Nieciecza jest najlepszym przykładem na zaprzeczenie tej tezie. Weszło i Wieczysta też działają w miastach, gdzie pewnego sufitu nie przebiją, jeśli chodzi o fanbase. Tutaj Legia i w mniejszym wymiarze Polonia. W drugim przypadku Wisła, Cracovia, a nawet Hutnik. Można poszukać w miejscach, gdzie w tym momencie piłka nożna nie stoi na wysokim poziomie i w najbliższej przyszłości nie ma na to widoków.

Takimi miejscami są chociażby województwa z podwójnymi stolicami: kujawsko-pomorskie oraz lubuskie. W obu przypadkach to miasta kojarzone na dzisiaj z żużlem, a przecież Zawisza Bydgoszcz niecałą dekadę temu wygrywał Puchar Polski na Stadionie Narodowym! Zielona Góra, Gorzów i okolice to dzisiaj niemalże ligowa pustynia. Trzy kluby w III lidze, a reszta gra na wojewódzkim lub lokalnym poziomie. Mimo tego przecież mnóstwo reprezentantów Polski pochodzi z tamtych okolic. Żeby nie szukać daleko: Łukasz Fabiański, Tomasz Kędziora, Tymoteusz Puchacz czy Dawid Kownacki.

***

Trzeba przyznać, że w Polsce futbol coraz chętniej zagląda do niewielkich miejscowości. Puszcza Niepołomice od lat ma się dobrze w I lidze, a obecnie… jej przewodzi. Dodajmy do tego Niecieczę, Łęczną i mamy tercet klubów, które od lat są na wysokim poziomie. W II lidze kolejny sezon widzimy kaszubską Radunię Stężyca. Najlepsze w tym jest to, że finansowanie tych klubów jest kompletnie różne. Bruk-Bet dzisiaj w Polsce bardziej może być kojarzony z piłką nożną niż swoją faktyczną działalnością. Górnik Łęczna to klub związany z kopalnią Bogdanka, ale taka Radunia to przecież gminna kasa, o czym także warto pamiętać.

Gdziekolwiek i w kogokolwiek nie inwestowaliby bogaci swoje pieniądze, trzymamy kciuki za każdy projekt. Oby był przemyślany i miał wszelkie podstawy ku temu, by piłkarska konkurencja w Polsce rosła.