Ze świata 18 stycznia 2020

Football Money League 2020

Europejska piłka znowu pobija rekord - przychody czołowej dwudziestki klubów wyniosły 9,3 mld euro.


FC Barcelona po raz pierwszy w historii stanęła na czele klubów piłkarskich o największych przychodach na świecie. W sezonie 2018/2019 przychody hiszpańskiego giganta były rekordowe i wyniosły prawie 841 mln euro. Na drugim miejscu znalazł się ubiegłoroczny zwycięzca, czyli Real Madryt, a na trzecim Manchester United. Przychody dwudziestki największych futbolowych potęg wyniosły 9,3 mld euro, o 11 procent więcej niż rok wcześniej. To najważniejsze wnioski z 23. edycji raportu „Football Money League”, przygotowanego przez firmę doradczą Deloitte.

Aby znaleźć się w zestawieniu trzeba było przekroczyć poziom przychodów co najmniej 207 mln euro. Największy udział w tej kwocie mają przychody z transmisji, stanowiące 44 proc. Umiejętność wzbudzenia zainteresowania reklamodawców jest czynnikiem wyróżniającym czołówkę rankingu (kluby tradycyjnie współzawodniczące w Lidze Mistrzów UEFA). Co ciekawe, choć przedłużająca się nieobecność w rozgrywkach UEFA, a zwłaszcza w Lidze Mistrzów, może znacząco wpłynąć na stan finansów, kluby z czołówki są mniej niż pozostałe uzależnione od przychodów z transmisji.

– Wzrost branży piłkarskiej wciąż wyprzedza inne sektory, a jak przewidujemy w niedalekiej przyszłości 20 najlepszych klubów Money League będzie w stanie wygenerować ponad 10 mld euro łącznego przychodu – mówi Dan Jones, Partner w Sports Business Group w Deloitte. – Co więcej, w tej edycji Money League wyraźnie widać kontynuację wyodrębnienia naszego rankingu na „podrankingi”, w miarę jak rośnie przepaść między klubami z czołówki a resztą – dodaje. Pierwsza piątka zestawienia, czyli: FC Barcelona (840,8 mln euro), Real Madryt (757,3 mln euro), Manchester United (711,5 mln euro), Bayern Monachium (660,1 mln euro) oraz Paris Saint-Germain (635,9 mln euro) ma wyższe łączne przychody niż 11 klubów, które zajęły miejsca od 10 do 20 razem wziętych.

Hiszpańskie kluby znowu bezkonkurencyjne

Na pierwszym miejscu po raz pierwszy w historii zestawienia znalazła się FC Barcelona. „Duma Katalonii” jest jednocześnie pierwszym klubem, który złamał barierę 800 mln euro przychodów. Od drugiego w kolejności Realu Madryt dzieli ją aż 83,5 mln euro, co jest największą różnicą w historii Football Money League.

Wzrost przychodów FC Barcelony można w dużej mierze przypisać zmianie podejścia klubu do swojej działalności, przy czym głównym czynnikiem jest decyzja o przejęciu od partnerów zewnętrznych działań handlowych i licencyjnych. Dało to klubowi dodatkową kontrolę nad promocją i sprzedażą jego produktów oraz możliwością raportowania tych przychodów w ujęciu brutto, a nie netto. – Barca jest wyraźnym przykładem klubu dostosowującego się do zmieniających się warunków rynkowych, zmniejszającego zależność od przychodów z transmisji i skupiającego się na rosnących dochodach pozostających pod jego kontrolą. Działalność komercyjna klubu wygenerowała 383,5 mln euro przychodów, co stanowi więcej niż całkowity przychód klubu z 12. miejsca – mówi Dan Jones. – Biorąc pod uwagę, że w sezonie 2019/20 klub spodziewa się dalszego wzrostu przychodów komercyjnych o 30 mln euro i całkowitych przychodów w wysokości prawie 880 mln euro, oczekujemy, że utrzyma najwyższe miejsce w przyszłorocznej edycji. FC Barcelona jest na dobrej drodze, aby zostać pierwszym klubem Money League o wartości 1 mld euro w nadchodzących latach – dodaje.

Osłabiony Manchester United

Premier League tradycyjnie ma największą reprezentację w Deloitte Money League. W tym roku w zestawieniu znalazło się osiem angielskich klubów.

Najwyżej, bo na trzecim miejscu znalazł się Manchester United z przychodami w wysokości 721,5 mln euro, ale ze względu na brak kwalifikacji do Ligi Mistrzów, klub prognozuje przychody w wysokości 560–580 mln funtów w sezonie 2019/20. Spowoduje to prawdopodobnie, że „Czerwone Diabły” nie obronią tegorocznej pozycji. Najbliżsi krajowi rywale Manchester United, czyli Manchester City i Liverpool, osiągnęli przychody w wysokości odpowiednio 610,6 mln euro i 604,7 mln euro. Długofalowe ambicje Liverpoolu dotyczące znalezienia się w pierwszej piątce zestawienia w przyszłych edycjach nie są nierealne, szczególnie jeśli klub może czerpać z ostatnich sukcesów na boisku w Premier League i wygrać Ligę Mistrzów UEFA 2019.

Z kolei Tottenham Hotspur zajmuje ósme miejsce w tegorocznej Money League. Jest to najwyższa pozycja drużyny, która wyprzedziła Arsenal i Chelsea. Przychody Spurs wzrosły o 21 proc. do 521,1 mln euro, co w dużej mierze można przypisać zwiększonym przychodom od nadawców i źródeł komercyjnych po sezonie, w którym klub awansował do finału Ligi Mistrzów i przeniósł się na stadion Tottenham Hotspur.

Arsenal spadł z 9. na 11. miejsce, co jest efektem nieobecności klubu w Lidze Mistrzów drugi sezon z rzędu. W rezultacie liczba drużyn Premier League w pierwszej dziesiątce spadła do pięciu w tym roku, z rekordowej liczby sześciu w poprzednim roku. – Wpływ uczestnictwa w rozgrywkach UEFA na przychody wyraźnie widać w przypadku Londynu i North West. Dzięki wejściu do rozgrywek pucharowych Ligi Mistrzów w górę idą Liverpool, Manchester City i Spurs. Spadek Arsenalu wynika z nieobecności klubu w rozgrywkach już drugi sezon z rzędu. Być może ten sam los czeka Manchester United– mówi Sam Boor, starszy menedżer w Sports Business Group w Deloitte.

Reszta świata

Poza Premier League kluby z innych „wielkich pięciu” lig piłkarskich – francuskiej Ligue 1, hiszpańskiej La Ligi, niemieckiej Bundesligi i włoskiej Serie A również znajdują się w pierwszej dwudziestce. Sezon 2018/19 przyniósł imponujący dwucyfrowy wzrost we wszystkich kanałach przychodów dla Paris Saint-Germain. Francuski klub awansował na piąte miejsce w Money League i jest to najwyższa pozycja od sezonu 2014/15. Klub wygenerował 363,4 mln euro przychodów komercyjnych, drugi najwyższy wynik w historii Money League. Ma to związek z podpisaniem umów z pięcioma nowymi partnerami i przedłużeniem umów z sześcioma światowymi markami.

Juventus Turyn odzyskał 10. miejsce w tegorocznym rankingu, ponieważ jego przychody wzrosły o 17 proc. do 459,7 mln euro. Pojawienie się w drużynie Cristiano Ronaldo, który jako jedyny ma więcej obserwujących na Instagramie niż Real Madryt i FC Barcelona łącznie, zwiększył komercyjny urok włoskiego klubu. W rezultacie Juve odnotowało wzrost przychodów komercyjnych częściowo ze względu na wzrost widoczności marki w sezonie 2018/19. – Skład 20 najlepszych klubów pozostaje stosunkowo stabilny. W tegorocznej edycji pojawiły się dwie nowe drużyny – Olympique Lyonnais na 17. miejscu, a SSC Napoli na 20. miejscu. Oba kluby poczyniły postępy w rozgrywkach klubowych UEFA i skorzystały z nowej i bardziej lukratywnej dystrybucji funduszy UEFA, która weszła w życie w 2018/19. Po raz pierwszy każdy klub w naszej pierwszej dwudziestce osiągnął przychody w wysokości ponad 200 milionów euro – mówi Sam Boor.

Jedynymi klubami spoza „wielkiej piątki” w pierwszej 30. są Ajax na 23. pozycji (199,4 mln euro), Benfica na 24. (197,6 mln euro), Zenit Saint Petersburg na 28. (180,4 mln EUR) i FC Porto 29. (176,2 mln EUR) , co dodatkowo odzwierciedla znaczący wpływ udziału w rozgrywkach klubowych UEFA na generowanie przychodów na tych rynkach.

Przyszłość pod znakiem zapytania

W ciągu ostatnich pięciu lat łączne przychody z transmisji 20 najlepszych klubów wzrosły o 11 proc., co stanowi najwięcej ze wszystkich źródeł przychodów. Nie jest całkiem pewne, czy największe ligi piłkarskie świata osiągnęły już maksimum wartości przychodów z praw transmisji, gdyż zasadniczo kluby nie są w stanie kontrolować ich wysokości. Aby móc nadal zwiększać poziom przychodów, kluby muszą skupić się na maksymalizacji wpływów z tych źródeł, nad którymi mają największą kontrolę. Problem polega na tym, jak to zrobić w sytuacji, kiedy rynek piłkarski robi się coraz bardziej nieprzewidywalny.

– Szesnastka, wylosowana w Lidze Mistrzów w sezonie 2019/20, składa się, podobnie jak Money League, wyłącznie z zespołów z „wielkiej piątki” lig europejskich. W tej grze kluczowi interesariusze będą świadomi ciągłej nieprzewidywalności wyników jako najważniejszego czynnika, decydującego o długoterminowej, trwałej wartości – podsumowuje Sam Boor.