Zdaniem eksperta 11 października 2012

Bardzo ciekawa „promocja” GKS

Na całym świecie zdarza się, że kluby wykonują tak zwany wizerunkowy strzał w kolano, tudzież inną część ciała. Bywa to dotkliwe w skutkach.

\"\"
Warto spojrzeć na przykład nam bliski, a dokładniej GKS Tychy. Muszę przyznać, iż szanuję Tyski Sport za działania. Zaznaczam, iż na odległość, nie mieszkając na Śląsku, można odnieść pozytywne wrażenie. Przypomnę choćby serię spotów poświęconych hokeistom, koszykarzom i piłkarzom. Solidne i ciekawe, a jak na polskie warunki wyjątkowo efektowne.

Jednakże 5 października zdarzyło się coś, co umknęło mnie, jako redaktorowi naczelnemu tego portalu. Uwagę zwrócił nam jeden z czytelników. Ale od początku.

Pozwolę sobie zacytować portal RMF 24:
„Policjanci z CBŚ, wspólnie ze śląskimi antyterrorystami zatrzymali w Tychach 8 członków gangu zajmującego się m.in. przemytem i handlem narkotykami. Wśród osób powiązanych z bojówką tamtejszego klubu piłkarskiego znalazł się także strażnik miejski. Przestępcom grożą kary nawet po 10 lat więzienia.”

Nie ma co się nad tym rozwodzić. W każdym środowisku znajdą się „czarne owce”. Także wśród kibiców, o bojówkach nie wspominając. Co powinien zrobić klub w takiej sytuacji? Nasz czytelnik sugeruje: „Oczywiście pierwszą myślą, która mnie naszła było odcięcie się od środowiska kibicowskiego i od wydarzeń.”

Było trochę inaczej. Na konferencji prasowej po meczu hokeja głos zabrał Tomasz Baranowski, prezesa zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS Tychy „Tyski Fan”.

Oczywiście odcięto się w większości od osób zatrzymanych. I fajnie. No prawie.

Pan Baranowski powtórzył kilkukrotnie, że wśród aresztowanych jest tylko jedna osoba związana z grupami kibicowskim. To dobrze. Jednakże czy była w ogóle potrzeba, aby te wypowiedzi pojawiły się na pomeczowym spotkaniu z mediami? Czy to któryś z włodarzy klubu jest wśród zatrzymanych? Nie. Nasz czytelnik słusznie zauważa, że udział klubu mógł ograniczyć się do pomocy w organizacji konferencji, co pokazałoby zainteresowanie problemem, a także więź ze swoimi fanami. Jednak spotkanie z mediami na tle ścianki sponsorskiej, gdzie nie tylko widoczne jest logo klubu oraz Tyskiego Sportu, ale także sponsorów spółki to ewidentny błąd w sztuce. Z całą pewnością kojarzenie afery przestępczej z logotypami Kompanii Węglowej SA czy Kompanii Piwowarskiej (Tyskie) bardzo pozytywnie wpływa na postrzeganie tych potentatów…

W tym miejscu należy poświęcić dwa słowa spółce, której stuprocentowym akcjonariuszem jest gmina Tychy. Z zewnątrz widać, że osoby zaangażowane w jej działania są prawdziwie zainteresowane rozwojem sportu w tyskiej społeczności. Niestety w moim odczuciu zabrakło chłodnego spojrzenia.

Dodajmy, iż Tyski Sport ma umowę współpracy ze stowarzyszeniem kibiców. Dlaczego zatem komunikat w całej sprawie, tudzież chociaż zapis konferencji, nie zawitał na stronę internetową „Tyskiego Fana”? Trudno to wytłumaczyć. Czyżby brakowało komunikacji?

O tyle ważne, że konferencję można odnaleźć na kanale klubowej telewizji na YouTube… Z drugiej strony portal spółki w tym aspekcie milczał. Ale czy powinien? To pozostawiam Wam pod ocenę.

Nie chciałem, aby wyszło z tego oskarżenie, materiał jednostronny. Dlatego skierowałem zapytanie do Tyskiego Sportu. – Naszym jedynym usprawiedliwieniem jest nagłość sytuacji i niedopatrzenie. Stowarzyszenie kibiców w ostatniej chwili poprosiło o możliwość wydania oświadczenia co do doniesień medialnych, które pojawiły się tego samego dnia, a my mając na uwadze obecność i dostępność dziennikarzy na konferencji pomeczowej, w pośpiechu wyraziliśmy zgodę na takie rozwiązanie. W przyszłości taka sytuacja już nie będzie miała prawa się powtórzyć. Chcielibyśmy podkreślić, że spółka Tyski Sport SA absolutnie odcina się od informacji prasowych dotyczących ostatniego zatrzymania osób, które mają być powiązane ze środowiskiem kibiców GKS Tychy – powiedział mi Michał Rus, rzecznik prasowy spółki.

Wniosek? Cieszy, że wyciągnięto konkluzje z całej sytuacji. Błędy to rzecz ludzka i dobrze jest umieć się do nich przyznać i je wyjaśnić. Tak też się stało w tym przypadku, choć pewien "smrodzik" pozostał.