Zdaniem eksperta 8 listopada 2011

Gadżety klubowe. Rzecz problematyczna

Mariusz Jurczewski, dyrektor marketingu Jagiellonii Białystok, opowiada jak przygotować sprzedaż gadżetów.

\"\"
Klub sportowy buduje budżet na podstawie kilku źródeł finansowania. Skupmy się na analizie wpływów ze sprzedaży gadżetów oraz problemach jakie napotykają szefowie działów w związku z chęcią rozpoczęcia sprzedaży.

 

Pierwszą kluczową sprawą jest uporządkowanie praw do herbu/logo klubu.  Najlepiej w tym celu skontaktować się z  kancelarią Rzecznika Patentowego, który w sposób profesjonalny zajmie się naszą sprawą. Warto wiedzieć, że podjęcie i prowadzenie sprawy przez Rzecznika wiąże się z poniesieniem pewnych kosztów. W zależności od skomplikowania sprawy koszty mogą wahać się od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Zarządy klubów powinny uznać ten wydatek jako dobrą inwestycję, gdyż nasz biznes będzie kwitł jedynie w przypadku, kiedy to wyłącznie my mamy prawo do czerpania korzyści ze znaku firmowego. Dodatkowo należy wziąć pod uwagę współpracę z organami zajmującymi się przestępczością gospodarczą. To właśnie te organy mają wystarczające narzędzia, aby nam pomóc w walce z tzw. podróbkami. W innym wypadku promowane przez nas produkty napędzają  sprzedaż, na której nasz klub nic nie zarabia.

Oddzielną sprawą jest problematyka wykorzystania herbu klubu przez kibiców, którzy produkują własne gadżety. Jednak jest to kwestia do poruszenia w oddzielnym materiale.

Jeśli już mamy zastrzeżone znaki firmowe pojawiają się kolejne problemy.

Pierwszy – znalezienie i aranżacja sklepu klubowego. Miesięczny czynsz to wydatek rzędu od 1000 do 5000 zł. Wartym polecenia pomysłem, jest wejście we współpracę np. z galeriami handlowymi, które to w czasach kryzysu mają dużo pustych lokali. Mogą być one wynajęte w zamian za reklamę na stadionie.

Kolejnym krokiem jest urządzenie lokalu. Koszt minimalny to kwota rzędu 20-30 tysięcy złotych.

Jeśli już mamy zastrzeżony znak firmowy, lokal w którym będziemy sprzedawać produkty to następnym krokiem jest ich zakup.  Opinia wśród osób spoza środowiska sportowego jest taka, że biznes gadżetowy to istna żyła złota. Wydaje się, że konstrukcja jest prosta. Kupujemy gadżety, brandujemy je herbem i sprzedajemy. Problem polskich klubów polega jednak na wygospodarowaniu środków na pierwsze duże zamówienie oraz przede wszystkim mądra polityka gospodarowania finansami (gdy towar się sprzedaje i co chwilę trzeba składać kolejne zamówienia).

Podstawowe zatowarowanie sklepu to koszt około 80 tysięcy złotych. Przy tej kwocie można marzyć o: długopisach (2 rodzaje), smyczach (2 rodzaje), szalikach (3 rodzaje), zapachach samochodowych, czapeczkach, koszulkach męskich (2 rodzaje), koszulkach damskich (1 rodzaj) i wielu innych bardzo drobnych gadżetach typu np. zapalniczka.  Podstawowy asortyment, przy odpowiedniej promocji (strona internetowa, Facebook, informacje na stadionie) powinien dać zarobić na kolejne zamówienia.

Główny problem polskich klubów dotyczy jednak kolejnych zamówień.  Często kasa klubu to „wielki wór” do którego wrzucane są wszystkie wpływy (również te ze sprzedaży gadżetów).  Jak wiadomo, w Polsce priorytetem są wydatki związane z drużyną, w związku z tym często okazuje się, że w „wielkim worku” brakuje już pieniędzy na domówienie towaru (który się sprzedaje!!), nie mówiąc już o poszerzeniu asortymentu. 

Jest to sytuacja patowa. W kilku klubach podejmowano kroki utworzenia subkonta przeznaczonego tylko i wyłącznie na handel gadżetami. Wszystko działa wyśmienicie dopóki w klubie nie pojawi się pilna potrzeba zapłacenia np. za zgrupowanie czy za ochronę (w krytycznych przypadkach konto zajmuje komornik w związku z zobowiązaniami.), a w głównej kasie brakuje środków.

Łatwym „kąskiem” jest konto gadżetowe, które to jest szybko „czyszczone”. Szefowie marketingu postawieni są pod ścianą, gdyż za zamówione gadżety nie ma mają czym zapłacić, a producenci muszą przecież otrzymać zapłatę za sprzedany towar. Klubowi handlowcy rozkładają ręce gdyż, widząc, że towar z półek „schodzi”, nie mogą złożyć zamówienia, gdyż producent nie chce sprzedać kolejnej dostawy bez opłacenia faktury proforma, na którą nie ma pieniędzy.

Kilka klubów w Polsce dostrzegło jaki potencjał ma handel produktami z herbem klubu, tym samym zarabiają coraz więcej, dywersyfikując źródła przychodu stabilnie rozbudowują swoje struktury.

Mariusz Jurczewski
Dyrektor Marketingu Jagiellonii Białystok