Tomasz Tomaszewski: Wimbledon postrzegam jako nawiązanie do korzeni tenisa [WYWIAD]
Tomasz Tomaszewski jest doświadczonym komentatorem Polsatu Sport, który zafascynował się tenisem podobnie jak jego ojciec będący legendą dziennikarstwa sportowego w Polsce. Nasz rozmówca zwraca uwagę na dziedzictwo Bohdana Tomaszewskiego, zdradza tajniki komentatorskie i ocenia kondycję współczesnego tenisa.
Bartłomiej Najtkowski, SportMarketing.pl: Bohdan Tomaszewski Cup to wydarzenie, które służy nie tylko podtrzymywaniu pamięci o pana ojcu, ale również rozwojowi tenisowych talentów?
Tomasz Tomaszewski, komentator Polsatu Sport: – Warto zwrócić uwagę, że w zasadzie wszyscy najlepsi polscy tenisiści grali na przestrzeni lat w tym turnieju. Tym razem gościem na otwarciu był Łukasz Kubot, natomiast Kamil Majchrzak wysłał zaproszenie z Nowego Jorku, gdzie uczestniczył w US Open.
Fakt, że najbardziej znani tenisiści i tenisistki występowali w tych zawodach, świadczy o ich niesłabnącym prestiżu?
– Agnieszka Radwańska, Marta Domachowska, Łukasz Kubot, Marcin Matkowski, Mariusz Fyrstenberg, Hubert Hurkacz to nazwiska powszechne znane. Należy zwrócić uwagę, że tak cenione postaci uczestniczyły w tej rywalizacji.
Obecnie w mediach sportowych na ogół mamy do czynienia z duetami komentatorów. Zwykle jest to dziennikarz prowadzący narrację i ekspert, często były zawodnik, który przedstawia fachową analizę. A gdy pan komentował przed laty mecze ze swoim ojcem, kto był komentatorską jedynką, a kto dwójką?
– Przede wszystkim to była rzecz unikalna nie tylko w polskich realiach, bo nie przypominam sobie, by kiedykolwiek wcześniej ojciec komentował mecz z synem. Od tego czasu minęło już wiele lat. Trudno powiedzieć, czy w naszym przypadku był podział na prowadzącego i eksperta. W każdym razie osobą wiodącą w tym duecie był oczywiście mój ojciec.
Komentarz tenisowy zwykle kojarzy się z powściągliwością, unikaniem nadmiaru słów. Czy uważa pan, że ze względu na specyfikę dyscypliny w tym komentarzu niewskazana jest duża ekspresja?
– Nie można niczego kategorycznie stwierdzić, bo wiele zależy od meczu i sytuacji. Jednak generalnie uważam, że śledząc rozgrywki na najwyższym poziomie, mamy do czynienia z wirtuozami, więc komentarz siłą rzeczy wymaga pewnej ekspresji. Oczywiście w trakcie wymiany z reguły należy milczeć, ale po wymianie jak najbardziej można używać ekspresji, wyrażać entuzjazm i zachwycać się wspaniałą grą.
Jest pan najczęściej kojarzony z Wimbledonem. Czy jest to pana ulubiony turniej wielkoszlemowy? Wydaje się, że jego magia polega na wierności tradycji, pewnej elegancji i elitarnym charakterze tych zmagań.
– Rzeczywiście. Bez wątpienia jest to mój ulubiony turniej. W gruncie rzeczy postrzegam Wimbledon jako nawiązanie do korzeni tenisa. Tenis pierwotnie był bowiem nazywany lawn tennis, czyli był to tenis na trawie. To wymowne, że nawet pierwszy klub w Warszawie, który został założony na Agrykoli, nazywał się Lawn Tennis Klub.
Krytycy współczesnego sportu skarżą się na pogłębiającą się komercjalizację. Czy ten proces dotyczy również tenisa?
– Myślę, że komercjalizacja jest widoczna dziś w każdym sporcie. Zwycięzca US Open dostaje główną nagrodę finansową w wysokości pięciu milionów dolarów. Mam na myśli triumfatorów męskiego i kobiecego turnieju. Rzeczywiście to są zawrotne sumy. Czy to jest dobre, czy to jest złe, to pozostawiam do oceny czytelników, natomiast te pieniądze czasami mogą mieć wpływ na tenisistów, którzy są przecież stosunkowo młodymi ludźmi i mogą być nieprzygotowani po zetknięciu się z takimi kwotami. Jest to na pewno złożona kwestia.
Często można spotkać się z opinią, że tenisiści są nadmiernie eksploatowani z uwagi na udział w wielu mniej prestiżowych turniejach. Czy tych imprez nie jest za dużo?
– Uważam, że akurat fakt, iż jest sporo turniejów niższej rangi, należy ocenić pozytywnie, bo to jest szansa dla młodych graczy, którzy w tej chwili chcą się rozwinąć. Występy w mniejszych turniejach dają im okazję, by zdobyć doświadczenie i potem aspirować do sukcesu.
Komentował pan mecze najwybitniejszych tenisistów z różnych epok. Czy zestawiając obecne realia z tymi sprzed kilku lub kilkunastu lat, można pokusić się o analogie?
– Roger Federer był tenisistą, który potrafił oczarować wiele osób bajeczną techniką, ale obecnie np. Carlos Alcaraz jest w pewnym sensie jego przedłużeniem na korcie. Technika, fizyczność i wszechstronność to atuty Hiszpana, które sprawiają, że można go porównywać do Federera. Niewykluczone, że on jeszcze bardziej rozwinie tenis niż Szwajcar. Nie ulega wątpliwości, że rywalizacja Alcaraza z Sinnerem przypomina starcia Federera z Nadalem.
To, o czym pan mówi, jest o tyle ciekawe, że coraz częściej można usłyszeć głosy sceptyków, którzy zwracają uwagę na zanik romantycznego wymiaru sportu w tym sensie, że jest coraz mniej w finezyjnej, efektownej gry, tej radości, która powinna płynąć ze sportu.
– Na pewno patrząc na widowiskowość gry, Alcaraz zasługuje na wiele pochwał, natomiast bardzo lubię również Jannika Sinnera. Imponuje mi chociażby jego osobowość. Trzeba przyznać, że mamy przyjemność obserwować rywalizację dwóch mistrzów, a ich osiągnięcia przykuwają uwagę fanów tenisa. Bez wątpienia można stwierdzić, że obecnie tenis jest w dobrych rękach.
Bartłomiej Najtkowski
Więcej Zawód: Dziennikarz Sportowy
Michał Korościel: kibic żużlowy jest najbardziej swojski [WYWIAD]
Michał Korościel, komentator Eurosportu i Eleven Sports, który specjalizuje się w żużlu i skokach narciarskich, w rozmowie ze SportMarketing.pl zdradza, jak pokochał czarny sport. Wyjaśnia też, dlaczego speedway jest unikalny.