Minister sportu spotkał się z dziennikarzami. „Nie będzie odwilży w relacjach z Piesiewiczem”
Nowy minister sportu Jakub Rutnicki zorganizował pierwsze po objęciu tego resortu spotkanie z mediami. Porozmawialiśmy z uczestnikami tego wydarzenia.
Kamil Kołsut, dziennikarz „Rzeczpospolitej”, uważa, że na razie nie można wyciągać daleko idących wniosków:
– Minister wypowiadał się dosyć ogólnikowo. Nie przedstawił jeszcze konkretnej, długofalowej wizji. Niemniej z jego wypowiedzi wynika, że będzie koncentrował się na lokalnym sporcie, planuje inwestycje w infrastrukturę sportową z myślą o pracy u podstaw. Wydaje się, że w relacjach Ministerstwa Sportu z PKOI należy oczekiwać dalszej konfrontacji, obie strony bowiem nie są skłonne do poprawienia tych stosunków. Tym, co napawa optymizmem, jest fakt, że Jakub Rutnicki zamierza intensywnie współpracować z władzami związków. Na pewno jego zamiłowanie do sportu jest niezaprzeczalne, ponieważ przed laty grał w piłkę na poziomie amatorskim i dał się poznać jako organizator turnieju siatkarskiego. To duży pozytyw. Liczę, że Rutnicki rzeczywiście skupi się na rozwoju polskiego sportu, unikając medialnych przepychanek – uważa Kamil Kołsut.
Poprzeczka nie jest wysoko postawiona
Dawid Góra, szef redakcji WP SportoweFakty, uważa, że poprzednik Jakuba Rutnickiego zostawił po sobie złe wrażenie i teraz trzeba odbudować resortu sportu chociażby pod względem wizerunkowym.
– Jak wiadomo, Sławomir Nitras miał bardzo słabe notowania u znaczącej części szefów związków sportowych. Tymczasem pierwszą decyzją nowego ministra było spotkanie właśnie z przedstawicielami związków. Podczas śniadania prasowego sporo o tym mówił i to na pewno nastraja pozytywnie na początku jego pracy jako ministra. Jakub Rutnicki sporo też mówił o swoim doświadczeniu sportowym. Zarówno tym czynnym, jak i w zakresie organizowania imprez czy pomagania w rozwoju sportu lokalnie. Jeśli to doświadczenie przełoży się na pracę w ministerstwie i upowszechnianiu sportu wśród najmłodszych – to będzie dobry sygnał. Sporo było też o infrastrukturze i popularyzacji sportu w mniejszych ośrodkach. Minister stwierdził, że chce być blisko ludzi, a nie siedzieć na stołku w Warszawie – to oczywiście moja parafraza. To też plus. Gorzej, że minister nie przewiduje bezpośredniej współpracy z szefem PKOl-u, a co by o nim nie mówić, współpraca na linii ministerstwo-Polski Komitet Olimpijski wydaje się jedną z kluczowych dla dobra polskiego sportu.
Reasumując – wszelkie zapewnienia odnośnie podjęcia współpracy ze związkami, zapał i chęć działania na rzecz sportu odbieram pozytywnie. Skoro to dopiero początek pracy, jakąkolwiek ocenę będzie można wystawić dopiero po dłuższym czasie. Na pewno jednak samo wrażenie, jakie robi, komunikacja, aparycja na razie wypadają lepiej niż u poprzednika, jednak powiedzmy sobie szczerze, tutaj poprzeczka nie była zbyt wysoko zawieszona. Niezależnie od opcji politycznej, trzymam kciuki za ludzi współodpowiedzialnych za polski sport. Po dzisiejszym spotkaniu mogę więc tylko życzyć powodzenia – dodaje Góra.
Koncyliacyjny minister
Nasz kolejny rozmówca przewiduje, jak może wyglądać Ministerstwo Sportu pod kierownictwem następcy Sławomira Nitrasa:
– Jakub Rutnicki mówił sporo o potrzebie stawiania na lokalny sport. Miał na myśli konieczność stałego wspierania adeptów, uprawiających różne dyscypliny. Nowy minister sportu uważa, że należy stworzyć im optymalne warunki do rozwoju poprzez inwestycje w odpowiednią infrastrukturę. Rutnicki może mieć rozeznanie w temacie, ponieważ przez lata był związany z wielkopolskim sportem, działając aktywnie w lokalnej społeczności. Jeśli chodzi o relacje z PKOI, minister zastrzegł, że należy oddzielić prezesa od całej instytucji. PKOI odpowiada częściowo za przygotowania polskich sportowców do igrzysk olimpijskich, co sprawia, że Ministerstwo Sportu nie może ot tak zrezygnować ze współpracy z tym podmiotem. Jednak Rutnicki podkreślił, że liczy na aktywność poszczególnych związków, które mają wpływ na to, kto kieruje komitetem. A jego zdaniem powinna to być osoba niezależna politycznie i mająca szacunek w środowisku sportowym. Tak czy inaczej szef resortu sportu dał się poznać jako człowiek koncyliacyjny, który nie ma tak gorącego temperamentu jak jego poprzednik, więc można spodziewać się jednak pewnego obniżenia temperatury w sporze z PKOl – komentuje Przemysław Pozowski, redakcja sportowa Radia TOK FM.