Artykuły 20 czerwca 2022

Piłka nożna w telewizji zabija piłkę nożną na trybunach?

Jedni cieszą się, gdy ich kluby dostają mnóstwo pieniędzy z tytułu praw telewizyjnych. W końcu - cytując klasyka - można za te pieniądze "odjechać całej lidze". Z drugiej strony podnoszą się głosy o "zabijaniu piłki" przez telewizje. Kto ma rację w tym sporze?

Wszystko pod ręką

Canal+Sport, Eleven Sports, Viaplay, Polsat Sport oraz TVP Sport. W tym momencie polski kibic ma dostęp praktycznie do całej piłki nożnej. Ekstraklasa, wszystkie polskie ligi centralne, a do tego dodajmy najmocniejsze rozgrywki klubowe w innych krajach oraz międzynarodowe klubowe oraz reprezentacyjne. Jednym słowem trochę trzeba miesięcznie wydać, żeby mieć wszystko pod ręką. Teraz potrzebna jest dobra logistyka oraz… czas. Rozpoczynając weekend w piątek o 18:00 można go w zasadzie w trakcie sezonu spędzić przed telewizorem.

W piątek Ekstraklasa o 18:00, a w wieczornej porze dochodzą inne ligi. Sobotę można rozpocząć z Premier League o 13:30, a zakończyć na meczach o 21:00 z LaLiga czy chwilę wcześniej z Serie A lub Ligue1. Niedziela z kolei rozpoczyna się o 12:30 wraz ze startem Serie A, a kończy podobnie jak sobota. Dodajmy do tego poniedziałek wieczór i mecze na koniec kolejki. Wtorek wolny? W sezonie raczej należy zapomnieć. Albo liga ma swoje granie w środku tygodnia, albo grają krajowe puchary, albo wjeżdża Liga Mistrzów. To dwa dni, a potem Liga Europy i Liga Konferencji. Przychodzi piątek i cykl rozpoczyna się od nowa.

Podzielone prawa frustrują kibiców

Coraz głośniej jest o kwestiach dzielenia praw pomiędzy różne telewizje wewnątrz jednej ligi. Na polskim rynku najlepszym przykładem LaLiga. Od kilku sezonów Canal+Sport oraz Eleven Sports dzielą się pół na pół meczami ligi hiszpańskiej. W każdej kolejce pięć meczów możemy obejrzeć na kanałach “11”, a pięć w C+. Niemalże, co tydzień mecze Realu Madryt i Barcelony zmieniają miejsce w telewizyjnych kanałach. Jak się zapatrują na to kibice? Wystarczy zajrzeć w komentarze pod postami na facebookowym profilu Eleven Sports, gdy telewizja ogłasza szczegóły plan transmisji na kolejny weekend wraz z obsadą komentatorską. W jednym tygodniu fani Barcelony rozczarowani brakiem meczów ekipy Xaviego, pomstują, że “znowu muszą oglądać Real”. Za kilka dni sytuacja się odwraca i tak przez kilka miesięcy sezonu.

***

Dzisiaj polski kibic ma ogromną wygodę. W weekendy może oglądać mecze od rana do nocy. Na tygodniu wieczorami, ale jeśli jest spragniony, dostanie powtórki w trakcie dnia. Ponadto platformy streamingowe oferują oglądanie spotkań z odtworzenia w dowolnym momencie. Żyć, nie umierać! Kluby także dostają coraz lepsze pieniądze. Dzięki temu mają środki na lepszych piłkarzy, rozwój infrastruktury. Kibic dostaje lepszy produkt piłkarski, ale może go także oglądać w lepszych warunkach. O ile dotrze na stadion… Tutaj pojawia się druga strona medalu.

Kibic przed telewizorem kontra kibic na stadionie

Na pierwszym najbardziej zależy telewizjom, na drugich powinno zależeć klubom. Powinno, ale różnie z tym bywa w praktyce. Gdyby kluby w 100% skupiły się na kibicu na stadionie, wówczas zostałaby zachowana równowaga w przyrodzie. A tak fan stadionowy zazwyczaj stoi na straconej pozycji. Dlaczego? Tutaj kłaniają się dni i godziny rozgrywania meczów.

Jako się rzekło, kibic przed telewizorem może wygodnie rozsiąść się już w piątkowe popołudnie, a weekend zakończyć w poniedziałkowy wieczór. Przeciwko tym ostatnim datom rozgrywania meczów protestowało już wielu. W Bundeslidze kibice potrafili rzucić na murawę… piłki tenisowe. Kibice Rayo Vallecano potrafili opuścić trybuny na początku meczu ich drużyny.

W Polsce protestów nie ma, a przecież mogłyby być. Piątek lub poniedziałek o 18:00 to godziny… antykibicowskie. Dla wielu fanów nie ma możliwości na dotarcie na stadion. W dużych miastach dojazd na obiekt o tej porze wiąże się ze staniem w korkach. Dla przykładu kibic Śląska Wrocław musi pojechać na koniec miasta, by zobaczyć swoich ulubieńców. Z wielu dzielnic to naprawdę długa wyprawa samochodem, a co dopiero powiedzieć, gdy musi to zrobić komunikacją miejską.

Powyżej nieco teoretyzowania, ale mamy także kwestie praktyczne. Puchar Polski w domyśle ma być nagrodą dla mniejszych klubów, gdy mogą zagrać z największymi. A później dochodzi do meczu Garbarnia Kraków – Lech Poznań, który rozpoczyna się o… 11:45 w środku tygodnia. Oczywiście później nie wchodziło w grę, ze względu na brak oświetlenia na stadionie byłego mistrza Polski, ale przecież można te rundy PP przenieść na terminy weekendowe. Fani “Garcy” woleliby obejrzeć hitowy mecz w sobotę o podobnej porze, a na środek tygodnia przenieść np. ligowe starcie z Sokołem Ostróda, nic nie ujmując spadkowiczowi z II ligi.

Docenić obu kibiców

Kluby muszą sobie zdać sprawę z kilku rzeczy. Pieniądze z telewizji są bardzo ważne. W Polsce Canal+ i jego gotówka potrafią stanowić solidną część budżetu, który można planować na kolejny sezon. Dlatego trudno się postawić telewizji. Skoro ktoś dużo płaci, to może bardzo dużo. Teraz jednak pojawia się pytanie. Jak dogodzić telewizji i kibicom? Canal+ zapewne woli transmitować mecze, w których kamery mogą pokazać wypełnione po brzegi trybuny. Derby Krakowa, spotkania Lecha z Legią czy inne hity przyciągają fanów. Warto byłoby jednak powalczyć o kibica nie tylko od święta, czytaj: na hit. Znacznie lepiej byłoby, gdyby każdy mecz ligowy danej drużyny był dla lokalnej społeczności świętem.

Trudno jednak mówić o święcie, gdy trzeba załatwić sobie wolne na mecz o irracjonalnej porze pierwszego lub ostatniego dnia roboczego tygodnia. Pół biedy, gdy chodzi o mecz domowy, gorzej jeśli ktoś chce wspierać swoją ulubioną drużynę na wyjeździe. Wtedy to naprawdę wyprawa nie lada. Weźmy niedawne baraże w Polsce. Święto piłki? Oczywiście, że tak. Ale przykładowy kibic Motoru Lublin jechał do Suwałk w środę na mecz o 20:30. Odległość taka, że prawdopodobnie musiał wziąć sobie wolne w pracy na środę, a wracając nad ranem w czwartek miał wybór: albo idzie nieprzytomny do roboty, albo drugi dzień bierze wolne, jeśli może. Tutaj mały apel do klubów – doceńcie takiego kibica, bo on poza radością lub goryczą porażki nic z tego nie ma. Zniżka na bilety/karnety lub w sklepie klubowym. Ewentualnie możliwość udziału w specjalnych akcjach klubu. Cokolwiek, co da sygnał temu kibicowi, że klub interesuje jego los i docenia zaangażowanie.

***

Telewizje i ich pieniądze nie zabiły piłki nożnej jako dyscypliny. Pod względem rozwoju dyscypliny zrobiły niesłychanie wiele. Nam kibicom dają możliwość przeżywania emocji w największych rozgrywkach w Europie i na świecie. Więcej widzów, to większe zainteresowanie i większa kasa. Ta przekłada się na rozwój i tutaj dochodzimy do sedna problemu. Rozwój tego wszystkiego jest przede wszystkim dla kibica. Dlatego nie można inwestować tylko w kibica telewizyjnego. Kibic na stadionie jest ważny, a może i ważniejszy. Jak przyjdzie, zostanie do końca. Nie przełączy na inny kanał, gdyż zazwyczaj przychodzi na mecz ukochanej drużyny. To wartość, o której wszyscy muszą pamiętać!