Marketingowo-finansowe spojrzenie na „Bitwę płci”
Nick Kyrgios, który wrócił do gry po długiej przerwie, pokonał liderkę światowego rankingu – Białorusinkę Arynę Sabelenkę 6:3, 6:3. Spotkanie rozegrane na korcie w Dubaju było wyjątkowe.
Mecz został przedstawiony jako nowa odsłona legendarnej „Bitwy płci” – formatu znanego z historycznego starcia Billie Jean King vs Bobby Riggs z 1973 r., ale w 2025 koncentrował się głównie na rozrywce i medialnym zasięgu, a nie realnej rywalizacji sportowej.
– Trzeba mieć na uwadze, że tenis jest rozrywką, a tamten mecz z lat 70. miał inne podłoże. Billie Jean King była uznawana za liderkę w walce o równość w tenisie, notabene do dziś ma taką opinię, natomiast spotkanie Sabalenki z Kyrgiosem oceniam jako event czysto rozrywkowy. Oboje są w tej samej agencji menedżerskiej, a zatem pojawiła się idea, by przyciągnąć nowych sponsorów i zarobić więcej pieniędzy – mówił w rozmowie ze SportMarketing.pl Adam Romer, redaktor naczelny magazynu „Tenisklub”.
Kto odpowiadał za cały event?
Organizatorami byli promotorzy i agencje zawodników (m.in. agencja Evolve, do której oboje należą), co podkreśla, że event był silnie napędzany strategią PR i ekspozycją w mediach. Całe wydarzenie wykorzystało kontrowersje i publiczny dialog – Sabalenka i Kyrgios dyskutowali ze sobą w mediach, przykuwając uwagę fanów i dziennikarzy, co przekładało się na zwiększone zasięgi w social media i zainteresowanie transmisją.
Marketingowe atrakcje i narzędzia zaangażowania
Należy zaznaczyć, że w trakcie tej rywalizacji zastosowano zmodyfikowane zasady gry (jedno zagranie przy serwisie Kyrgiosa, mniejsza połowa kortu Sabalenki), aby podtrzymać dyskusję o równowadze i widowiskowości. Sabalenka zrobiła efektowne wejście muzyczne i wizualne, co zwiększało walor show i angażowało kibiców. Obecność celebrytów i widowni, ok. 17 000 osób podkreślała charakter eventu lifestyle’owego, a nie typowo sportowego.
Finanse: nagrody, sponsorzy i biznesowy wymiar
Oficjalne informacje o nagrodach finansowych nie były jawnie ujawnione przez organizatorów, co jest częste w meczach pokazowych i eventach sponsorowanych. W każdym razi należy podkreślić, że wydarzenia tego typu zwykle oferują honoraria appearance fee (opłaty za udział), które dla gwiazd takich jak Sabalenka i Kyrgios mogą być wysokie.
Partnerem technicznym areny i miejsca wydarzenia była Coca-Cola Arena, a transmisje obejmowały duże stacje sportowe i streaming, co zwiększa atrakcyjność komercyjną.
Prędkość serwisu
Mimo że Sabalence stworzono lepsze warunki gry, okazało się, że siła fizyczna jest jednak przeszkodą nie do przejścia w rywalizacji mężczyzny z kobietą. Przypomnijmy, że średnia prędkość pierwszego serwisu u profesjonalnych zawodników w męskim tenisie wynosi około 180–190 km/h. Najszybsze serwisy na świecie u mężczyzn to powyżej 250 km/h. Jeśli chodzi o kobiety, średnia prędkość pierwszego serwisu to około 155–170 km/h. Najszybsze serwisy kobiet regularnie sięgają około 185–193 km/h.
Szkodliwy mecz?
Większość ekspertów podchodziła sceptycznie lub przynajmniej bez entuzjazmu do tego pojedynku.
Dominik Senkowski, dziennikarz Sport.pl, specjalizujący się w tenisie, podważał sens eventu na portalu X:
„Sabalenka to nr 1 na świecie. Cały świat patrzy, co robi nr 1. Jeśli Kyrgios z nią wygra, wrócą dyskusje że kobiety nie zasługują na równe zarobki. Kobiecemu tenisowi to jest kompletnie niepotrzebne. W tym meczu damski tour nie ma nic do ugrania, bo realne problemy są indziej. Sabalenka wypowiadała się ostatnio na temat kalendarza, nagród, hejtu, ale za pomocą tego meczu do zmian nie dojdzie. Kyrgios tylko wykorzysta okazję by o sobie przypomnieć, Aryna zmarnuje by nie wchodzić w jego grę”.
Niepotrzebne analogie
Eksperci, oceniający to wydarzenie w mediach społecznościowych, podkreślali, że porównywanie męskiego tenisa do kobiecego mija się z celem.
„Jeśli ktokolwiek chce oceniać poziom damskiego tenisa, atrakcyjność WTA na bazie pojedynku Sabalenki z Kyrgiosem to absurdalnie wypacza dyskusję. W zasadzie taka polemika nie ma żadnego sensu. Tenis kobiet nie dlatego ma być atrakcyjny, bo jedna czy druga tenisistka wygra bądź nie z mężczyzną. WTA ma swoje historie, swoją dynamikę i bohaterki. Ten dzisiejszy mecz to jest fajna ciekawostka, rozrywka, coś co fajnie sobie obejrzeć w sezonie ogórkowym i dla mnie tyle. Niezależnie od wyniku” – oceniał Maciej Łuczak, komentator Canal+Sport.