Mecze ligi hiszpańskiej i włoskiej za granicą to wizerunkowa porażka UEFA? Gwiazda Barcelony grzmi
W tym sezonie FC Barcelona zagra z Villarrealem w Miami, a AC Milan z Como w australijskim Perth. Kluby z Lombardi będą musiały przemierzyć ponad 13 tys. kilometrów, by dotrzeć na Antypody. Panuje przekonanie, że UEFA, godząc się na to rozwiązanie, strzeliła sobie w stopę.
Prezes LaLiga Javier Tebas, radykalny krytyk Superligi, uchodzi za hipokrytę, ponieważ sam chce wprowadzać rozwiązanie nieromantyczne w hiszpańskim futbolu. Od lat marzył o tym, by w USA odbyły się derby Katalonii, spotkanie Barcelony z Gironą lub szlagier hiszpańskiej piłki, czyli starcie Barcy z Atletico Madryt. Udało się dopiero teraz. Wcześniej na przeszkodzie stanęły cyklon Dana oraz zmiany w hiszpańskiej federacji.
„UEFA potwierdza swój sprzeciw wobec rozgrywania meczów lig krajowych za granicą” – w oświadczeniu opublikowanym przez Europejską Unię Piłkarską czytamy, że jednocześnie UEFA wyraziła zgodę na rozegranie dwóch meczów lig krajowych za granicą. Dzieje się tak w drodze wyjątku, nie jest to precedens. UEFA tłumaczy, że jej przepisy nie były precyzyjne, co pozwoliło klubom sprytnie manewrować, by dopiąć swego.
Prezydent UEFA Aleksander Ceferin odpiera zarzuty.
– Mecze ligowe powinny być rozgrywane na rodzimych stadionach; każde inne rozwiązanie jest pogwałceniem praw lojalnych kibiców chodzących na mecze i potencjalnie może doprowadzić do zakłócenia rozgrywek. Nasze konsultacje potwierdziły skalę tych obaw. Chciałbym podziękować 55 krajowym federacjom za konstruktywne i odpowiedzialne zaangażowanie w tak delikatną kwestię – powiedział Ceferin, cytowany przez stronę UEFA.
Temat jest aktualny i wywołuje emocje także teraz, w okresie przerwy na mecze reprezentacji. Na konferencji prasowej do tej kwestii odniósł się gracz holenderskiej kadry, który na co dzień reprezentuje barwy Barcelony:
– Rozumiem, że kluby otrzymają za to wynagrodzenie, ale nie zgadzam się na rozegranie meczu ligowego w USA – powiedział wprost jeden z liderów mistrza Hiszpanii, Frenkie de Jong.
Dla Barcelony, która wciąż nie jest w najlepszej sytuacji finansowej, mówiąc delikatnie, 5 mln euro, o których mówi się w kontekście tego meczu, to kwota, z której prezes Joan Laporta nie zamierza zrezygnować. Stąd dążenia, by grać na Florydzie.
– Nie podoba mi się, że tam lecimy i nie zgadzam się z tym. To niesprawiedliwe wobec rozgrywek. Klubom chodzi o globalną ekspansję marki. Ale przecież zawsze narzekamy na terminarz meczów i nadmierne podróże – powiedział Frenkie de Jong.