Wróciła normalność? Jan Urban budzi pozytywne emocje wśród kibiców i piłkarzy
Reprezentacja Polski dawno nie budziła tak pozytywnych emocji. Po miesiącach chaosu i zniechęcenia kibiców wokół drużyny znów panuje spokój. Jan Urban, który przejął zespół w trudnym momencie, przywrócił zaufanie i sympatię. Kibice go lubią, piłkarze szanują, a dziennikarze – jak rzadko – mówią jednym głosem: w końcu jest normalnie.
Jeszcze niedawno kadra narodowa była symbolem frustracji. Po kolejnych aferach i słabych wynikach kibice odwracali się od drużyny. Dziś sytuacja wygląda inaczej. Wystarczyło kilka tygodni pracy Jana Urbana, by atmosfera wokół reprezentacji zmieniła się niemal całkowicie. Bez marketingowych haseł i deklaracji. Po prostu dzięki jego stylowi.
– Jana Urbana nie da się nie lubić. Cieszy się sympatią w środowisku piłkarskim, nigdy nie miał konfliktów z kibicami ani dziennikarzami. To człowiek, który nie wzbudza negatywnych emocji, a teraz skutecznie zarządza drużyną i problemami – mówi w rozmowie Roman Kołtoń, komentator, dziennikarz Polsatu Sport i autor programu Prawda Futbolu.
Według Kołtonia właśnie ta naturalność sprawiła, że wokół kadry znów jest spokojnie. Jak dodaje, słowo „normalność”, którego użył też Zbigniew Boniek, najlepiej opisuje sposób pracy Urbana – racjonalne powołania, jasną hierarchię, spokojną komunikację i rozsądne decyzje.
Poprzedni selekcjonerzy często dzielili kibiców. Paulo Sousa zaczynał z entuzjazmem, ale odszedł w kontrowersyjnych okolicznościach. Czesław Michniewicz budził silne emocje, a Michał Probierz zakończył swoją kadencję w atmosferze krytyki po aferze z opaską kapitana.
– Urban przejął reprezentację po kimś, kto był skrajnie nielubiany. Nie znaleźlibyśmy pięciu kibiców, którzy w czerwcu jeszcze wspierali Probierza. Wystarczyło, że pojawił się ktoś nowy, autentyczny, żeby nastroje się zmieniły. Po prostu ludzie mu wierzą – mówi w rozmowie ze Sportmarketing.pl Przemysław Langier z Interia Sport.
Nasz rozmówca podkreśla też, że ta wiarygodność jest kluczowa. – Kibice mu wierzą, bo jest szczery. Nie mydli oczu, nie udaje, że wszystko jest dobrze. Jeśli czegoś nie chce powiedzieć, po prostu tego nie mówi. Ale jeśli coś powie, to zawsze pokrywa się to z rzeczywistością. Ta autentyczność to jego największy atut.
Zaufanie do Urbana widać też w środowisku. – Ustalił hierarchię kapitanów – Lewandowski pierwszy, Zieliński drugi, Bednarek trzeci – i każdy to zaakceptował. Pokazał, że można zarządzać prosto, jasno, bez napięcia. To kontrast wobec Probierza, który zmieniał składy od ściany do ściany. Urban przyniósł spokój i przewidywalność – dodaje Kołtoń.
Według dziennikarza to właśnie przewidywalność stała się największą siłą nowego selekcjonera. Kibice, po latach nerwów i chaosu, znów czują, że reprezentacja jest poukładana. – Urban ma naturalny autorytet. Potrafi skrócić dystans z dziennikarzami czy piłkarzami, ale nie traci przy tym szacunku. Mówi bezpośrednio, często na „ty”, ale w jego słowach słychać klasę i pewność siebie – dodaje Kołtoń.
Na podobną zmianę nastrojów zwraca uwagę Marek Wawrzynowski z Przeglądu Sportowego Onet. Jego zdaniem Jan Urban w naturalny sposób trafił w moment, gdy kibice mieli już dość napięć i kontrowersji wokół reprezentacji.
– Michał Probierz pożegnał się w atmosferze skandalu, po aferze z Lewandowskim, więc było jasne, że Urban ma otwarte wrota. Dodatkowo to jest taki facet „do rany przyłóż”, pozytywna postać, więc szybko „kupuje” dziennikarzy, kibiców. Jego osobowość bardzo pomaga – podkreśla.
Wawrzynowski zauważa też, że nowy selekcjoner nie potrzebował wiele czasu, by odzyskać wiarę kibiców. – Zaczął od niezłych wyników, powyżej oczekiwań, więc nawet jeśli była jakaś niepewność, to wróciła wiara w zespół. A pamiętajmy, że to trudny moment w kadrze, ekipa liderów z 2016 roku pokończyła kariery, nie widać następców, więc te wyniki to było spore zaskoczenie.
Jak mówi dziennikarz, objęcie kadry przez Urbana to coś w rodzaju odwilży. – Po wcześniejszych, dość kontrowersyjnych nominacjach, które wywoływały często negatywne emocje, to jest forma odwilży. Trochę jak zastąpienie w 1978 roku Jacka Gmocha Ryszardem Kuleszą. Różnica jest taka, że Jan Urban, choć jest „bratem łatą”, to potrafi być też „bardzo ostrym zawodnikiem”, o tym mówił swego czasu Rudolf Kapera, słynny nauczyciel trenerów, który zawsze widział Urbana na stanowisku. Podobnie Leo Beenhakker bardzo wysoko cenił Urbana za jego naturalne zdolności psychologiczne, które są kluczowe w pracy.
Wawrzynowski przywołuje też własne wspomnienie, które dobrze oddaje charakter selekcjonera. – Kiedyś byliśmy na zgrupowaniu Legii pod Malagą. Zadzwoniłem do Urbana po wywiad. Akurat spał. Obudziłem go, poprosił o chwilę, zszedł i pogadał godzinę. A przecież nie znaliśmy się aż tak bardzo, mógł powiedzieć, że śpi i nic bym nie zrobił, ale widział, że jestem w potrzebie. To jest naprawdę bardzo pozytywny gość.
Takie gesty nie są w jego przypadku wyjątkiem. – Myślę, że również łatwo kupi zawodników, bo oni w treningu od razu rozpoznają trenera, który był piłkarzem klasy międzynarodowej – dodaje Wawrzynowski.
Urban zyskał więc nie tylko sympatię, ale i szacunek. Jego sposób bycia sprawia, że zarówno dziennikarze, jak i piłkarze czują, że mają do czynienia z kimś autentycznym. – Jak się odsłucha kilka jego konferencji, to można to przenieść jeden do jednego na rozmowę prywatną. Ma łatwość w tworzeniu dobrej atmosfery, ale nigdy nie robi tego na siłę. To jego natura – zauważa Langier.
Dziennikarz z Interii wspomina też sytuację, która dobrze ilustruje podejście Urbana do ludzi. – Kiedyś umówiłem się z Urbanem na wywiad w restauracji. Zjedliśmy razem obiad, a pół roku później, gdy do niego zadzwoniłem, powiedział: „Wiem, kto dzwoni, razem jedliśmy obiad.” To drobiazg, ale pokazuje, że pamięta ludzi i traktuje ich z szacunkiem.
Taki spokój i autentyczność przekładają się na stabilność całej drużyny. Od momentu, gdy Jan Urban objął reprezentację, nie pojawił się żaden konflikt, który przedostałby się do mediów. – Mam poczucie, że u Urbana nie doszłoby do afery premiowej. On by to zdławił w zarodku. Ma instynkt samozachowawczy i wie, czym skończyłyby się takie historie. Dba o to, by problemy rozwiązywać w szatni, zanim wypłyną na zewnątrz – ocenia Langier.
Kołtoń dodaje, że Urban ma świadomość presji, jaka wiąże się z prowadzeniem kadry. – W jednym z moich programów zapytałem go, czy kupił sobie czas po wrześniu. Odpowiedział: „Roman, zadaj mi to pytanie po meczu z Litwą.” On wie, że wynik jest kluczowy, ale nie panikuje.
Dziś widać wyraźną zmianę tonu w przestrzeni publicznej. W komentarzach kibiców coraz częściej pojawiają się słowa „spokój”, „szacunek”, „sympatia”. Reprezentacja przestała być obiektem szyderstwa, znów jest powodem do zainteresowania.
– Jan Urban przyniósł do kadry coś, czego od dawna brakowało – normalność. Racjonalne decyzje, prostą komunikację, ludzkie podejście. To wystarczyło, by kibice znów poczuli więź z drużyną – podkreśla Kołtoń.
Efekt Urbana to nie tylko poprawa wyników, ale przede wszystkim powrót zaufania. Po raz pierwszy od dawna o reprezentacji mówi się dobrze – nie dlatego, że wygrała mecz, lecz dlatego, że znów budzi pozytywne emocje.