Damian Deja z WK DZIK: „Autentyczność marki? Po prostu przestańmy udawać”
Założona przez cztery osoby marka WK DZIK w ciągu ostatniej dekady na stałe wpisała się w polski krajobraz. Sympatycy zrzeszający się wokół prężnie działającej firmy produkującej między innymi zdrowsze alternatywy napojów energetyzujących czy słodyczy doceniają jej autentyczność. – Na różnych konferencjach ciągle mowa o tym, jak zbudować autentyczność marki. Ale co tu budować?! Po prostu przestańmy udawać – mówi nam dyrektor zarządzający WK DZIK, Damian Deja, z którym porozmawialiśmy przy okazji X Kongresu Sport Biznes Polska.
Marcin Długosz, SportMarketing.pl: – Na początek pytanie bardzo ogólne. Jakie jest obecne DNA DZIKA? Jak ono ewoluowało na przestrzeni lat, kiedy ta marka zaistniała w świadomości Polaków?
– Nasze DNA to stworzenie lepszej alternatywy dla produktów, które rozpatrujemy w kategorii jakichś grzeszków. My chcemy dać wybór, który będzie smakował równie dobrze, a pozwoli zaoszczędzić kalorie. A jeżeli chodzi o taką naszą wizję, misję, którą realizujemy, to po pierwsze edukacja zdrowotna i zadbanie o podstawy. W naszym społeczeństwie brakuje świadomości, że nie to, co jemy, ale ile jemy jest wartością nadrzędną dla wszystkiego. Zaraz obok tego chcemy, żeby nasze produkty wchodziły do świata sportu.
Dużym problemem jest to, że dla wielu osób słowo „dieta” oznacza przejście z dnia na dzień do jedzenia jarmużu. Większość Polaków powiedziałoby, że dieta to wyłącznie zdrowe jedzenie. A tak naprawdę w diecie chodzi o umiar i jeżeli mamy ochotę na coś słodkiego, to żebyśmy sobie to zjedli, tylko wybrali lepsze. Zawsze można zjeść lepiej i gorzej więc skupiajmy się na tym, żeby optymalizować swoje jedzenie i jeść coraz lepiej. A nie oczekujmy od siebie jedzenia z dnia na dzień idealnie.
I właśnie to staramy się wdrażać naszymi produktami i działalnością moich szefów, zarządu DZIKA. Od samego początku chcieliśmy promować siłownię jako podstawowy sport. Każdy powinien trenować na siłowni. To jest eliksir młodości. Daje nam benefity sylwetkowe, pozwala odnaleźć swój azyl, ale to, co kluczowe – siłownia jest tożsama z życiem. My nazywamy to „DZIK Mentality”. Progres na siłowni, determinacja i pokora, która jest tam potrzebna, wyglądają podobnie jak w życiu.
Kilogram na sztandze bardzo wymiernie nam pokazuje, jak ten progres wygląda. Nie da się z dnia na dzień wyciskać stówy. I tak samo jest w życiu – jak chcemy mieć stanowisko dyrektora, to musimy zacząć od samej sztangi.
– Błędne byłoby zaszufladkowanie DZIKA jako produktów wyłącznie dla młodych mężczyzn, trenujących, chodzących na siłownie? Chcecie też docierać do, dajmy na to, 50-latków okazyjnie uprawiających sport i starających się o siebie dbać?
– Chcemy docierać jak najszerzej, tylko tu też nie chodzi o to, żeby każdy zamiast wody pił DZIKA. Tu chodzi o to, żeby to było dodatkiem do naszej codzienności. Podam taki przykład – jak jadę do domu na wieś i widzę swoją babcię, ktoś do niej przychodzi, to nie piją słodkich napojów. Piją wodę, piją herbatkę…
Nasze produkty mają być alternatywą. Jeśli ktoś pije słodkie napoje, niech wybiera nasz. U nas nie ma niepotrzebnego cukru, niepotrzebnej soli, usuwamy nawet barwniki, żeby to był po prostu fajny napój. Każdy, kto lubi słodki napój czy ma ochotę na batona, to wierzymy, że będzie w stanie wybrać nasz produkt. Głównie dlatego, że on pomaga łatwiej trzymać formę i odczujemy ulgę chcąc sięgnąć po coś słodkiego. Nie zjemy niepotrzebnej ilości cukru i tłuszczu. Zjemy więcej białka, a ono nas bardziej nasyci.
I wracamy do tej świadomości – gdyby każdy wiedział, że musi zjeść odpowiednią ilość białka, tłuszczy i węglowodanów łącząc to w odpowiedni bilans kaloryczny, bardziej doceniałby produkty DZIKA. Każda świadoma osoba będzie wiedziała, że DZIK jest lepszy. Ten aspekt edukacyjny jest najważniejszy.
– Czyli czujecie tę misję edukacyjną i potrzebę dbania o świadomość Polaków w kwestii żywienia?
– DZIK bez świadomości nie istnieje. Jeżeli nie jesteś osobą świadomą w zakresie żywienia, to nie masz powodu do wybrania DZIKA. Jeśli masz batony tworzone przez największe korporacje i kładziesz obok nich nasz produkt, to dla osoby jedzącej co popadnie nie będzie miał żadnej wartości dodanej. A każda osoba świadoma w tych kwestiach od razu zauważy, czym wyróżnia się DZIK.
Kiedy pójdziemy do jakiegokolwiek dyskontu, spojrzymy na batony proteinowe, to nie będzie wiele tak wartościowych produktów jak nasz. My mniej musimy konkurować z markami mającymi podobne produkty, a bardziej z tymi posiadającymi w ofercie totalnie antagonistyczne, bezwartościowe rzeczy.
– Często podkreślacie swoją historię, że wywodzicie się z siłowni, gdzie kilku chłopaków najpierw spokojnie trenowało, a potem stworzyło prężnie działającą firmę. Stąd moje pytanie – jak trudny był to proces i jak ciekawa była to droga, żeby z tej siłowni wyjść i rywalizować z największymi markami, mającymi dużo większe zasoby niż wy?
– To jest fajne pytanie. Z perspektywy obecnej wielkości firmy ciężko to sobie wyobrazić, ale nam nigdy nie zależało, żeby być tak dużym. Oczywiście chcieliśmy się rozwijać, ale nie sądziliśmy, że tak szybko możemy zacząć działać na taką skalę. Obserwując historię różnych firm, to zwykle trwa dwa razy dłużej. Większość osób, z którymi rozmawiam, podkreśla, że w naszej branży po prostu tak się nie rośnie. Jest to swego rodzaju fenomen, którego nie dostrzegaliśmy.
To, co dla nas było zawsze nadrzędne, to ten fun.
– No i chyba autentyczność.
– Oczywiście, bo szefami firmy są chłopaki, którzy zaczynali w 2012 roku. Ja się pojawiłem w 2015 jako widz i na przestrzeni dziesięciu lat razem idziemy tym samym trybem. To, co nas zawsze prowadziło na rynku i dalej prowadzi, to fakt, że te produkty robimy dla siebie. My to wszystko pijemy, jemy, liczymy kalorie i widzimy ogromną wartość. Robimy takie produkty, żeby nam też smakowały. To pomaga nam bardziej we wszystko wierzyć.
Lubię nazywać to taką naiwnością. Z roku na rok jest jej coraz mniej, ale chcemy, żeby ona nigdy nie zginęła. Można mieć coraz więcej danych, badań i wokół tego podejmować kolejne decyzje, tylko nic nie będzie lepsze niż wiara w dany produkt.
Jeżeli nam zależy na tym, żeby się odpowiednio odżywiać i liczyć makroskładniki, to od razu mamy tyle danych wejściowych, że prowadzą nas do sukcesu w kolejnej kategorii.
– Czujesz, że wygrywacie na rynku też tym, że potraficie rozmawiać z ludźmi bez chowania się za oświadczenia, strategie, formuły?
– To ogromna wartość, a jednocześnie duża odpowiedzialność. Staramy się być transparentni. Dwa lata temu wprowadzaliśmy baton proteinowy i ta świadomość nie była na tak wysokim poziomie. A wiadomo, że jak zestawimy nasz produkt z innym, to ta cena półkowa będzie inna, wynikająca ze składu batonu. No i powstała „afera batonowa”. Nasz baton był od razu porównywany do tych mainstreamowych.
Teraz technologia pozwala na to, że jak zjemy baton dużej korporacji i nasz to nie odstajemy na przykład w konsystencji. Wtedy pojawiły się pewne schody jakościowe przy naszym pierwszym produkcie. Nie baliśmy się zrobić od razu transmisji na żywo, wytłumaczyć, z czego to wynika, wziąć to na klatę. To jeszcze bardziej podbija tę transparentność.
Wracam do tego, o czym już mówiłem – my robimy te produkty dla siebie. Nie po to, żeby je po prostu sprzedać. Każdy napój jest w lodówce w naszej firmie, u nas na siłowni, każdy produkt jest spożywany przez nas. To powoduje, że my nie mamy się czego wstydzić. Jak ktoś podważa cokolwiek w naszym produkcie to nie mamy absolutnie żadnego powodu, żeby schować głowę w piach. Wiemy, że nasze produkty są lepsze i to jest najważniejsze.
– Jakie są kierunki rozwoju DZIKA w najbliższych miesiącach? Można to ubrać w słowa czy jednak króluje słowo „niespodzianka”?
– Niespodzianka to trochę DNA całej naszej branży, więc to jak najbardziej. Myślę, że chcemy dążyć do stabilizacji. Bo to, czego nam brakuje, to nie fakt posiadania konkurencyjnych produktów – sądzę, że w tej kwestii zdążyliśmy już innych dogonić, a nawet wyprzedzić najlepszych – ale nasze portfolio. Naszym koronnym produktem pozostaje energetyk, potem za nim jest reszta napojów, a DZIK de facto to lepsza alternatywa. Mamy produkty stanowiące lepszą opcję i nie są to tylko napoje. Musimy uświadomić ludzi, że DZIK nie konkuruje tylko w napojach, ale szerzej.
Myślę, że jesteśmy takim ewenementem na skalę nawet światową. Nie mam się czego wstydzić, żeby to mówić. Pod jednym brandem tworzymy różne kategorie. Chcemy, żeby one się uzupełniały, żeby miały wspólną komunikację i reprezentowały te same wartości. Jeżeli mówimy, że ograniczamy tłuszcz, to rozciągamy to na wszystkie produkty. Zależy nam na tworzeniu portfolio i łączeniu pod jedną marką wielu kategorii.
Musimy to poukładać, żeby każdy był świadomy tego, że DZIK to coś więcej niż napój sprawiający, że jesteśmy tak mocno widzialni. Mamy ogrom produktów, tylko trochę zafiksowaliśmy się w naszym jaraniu się pracą, że… nikt o tym nie wie. I to jest coś, nad czym musimy popracować.
Jeżeli miałbym wskazać jakąś konkretną kategorię rozwoju, to fajnie byłoby w tym roku mocno zaangażować się w aspekty, które nas zbudowały, czyli ubrania i suplementy. Może nie tyle chcemy się na tym skupić, co po prostu spróbujemy poświęcić więcej uwagi.
Przez to, że poszliśmy w tak wiele kategorii, musieliśmy poszerzyć struktury. Skupialiśmy się na największych rynkach, ale nie chcemy zapominać o tym, co tak naprawdę nas zbudowało, czyli suplementy i ubrania.
– Czujecie się trochę wyobcowani na takich eventach jak Sport Biznes Polska? Z całą swoją autentycznością pośród ludzi w garniturach przez wiele lat budujących swoje kariery?
– Nie chcę odpowiadać w liczbie mnogiej, odpowiem za siebie. Ja tak, ja czuję się tu trochę inaczej. Całą swoją karierę zawodową zbudowałem w jednym miejscu i byłem nauczony swobody, robienia niestandardowych rzeczy. Jeśli pojawiały się odklejone pomysły to je realizowaliśmy. Ale trzeba się trochę dostosować do świata i staramy się wybadać, jak to wszystko wygląda.
Z jednej strony mówimy tu o pewnym środowisku, z drugiej strony to środowisko prywatnie jest takie jak my. My po prostu staramy się być tacy sami jak prywatnie także na zewnątrz. A każdy z nas, kto na co dzień chodzi w garniturze, ma poważne stanowisko i tak chce się kreować, prywatnie luzuje. Nie jesteśmy wszyscy tak poważni jak wygląda biznes na najwyższym poziomie. Skoro potrafimy wyluzować między sobą, to dlaczego też nie na innym poziomie?
Marki chcą budować autentyczność na siłę. Byłem na jakichś konferencjach jako uczestnik na przestrzeni lat. I tam jest ciągle mowa o tym, jak zbudować autentyczność marki. Ale co tu budować?! Po prostu przestańmy udawać. Już nie chodzi mi o to, żeby stanąć i kląć jak szewc, ale jak już nam się coś takiego zdarzy to nie udawajmy, że to nagle jakaś ujma.
My pokazujemy naszą autentyczność drobnymi rzeczami, a nie budowaniem jakiegoś skomplikowanego wizerunku. Myślę, że tak bym to spuentował – nie czuję się na takich wydarzeniach swobodnie, bo nie ma tej swobody wokół. Niepotrzebnie kreujemy poważny wizerunek zamiast porozmawiać o czymś trochę luźniej. Ale, kurczę, to też jest trochę taki system.

– W tym świecie trochę inni muszą wziąć od was, a trochę wy od innych?
– Dokładnie, musi być balans. Dzięki temu, że takie wydarzenia mają konwencję, przestrzegamy określonych zasad. Ja nie mówię, że ma być Eldorado. Tylko znajdźmy ten balans. Tak jak w żywieniu – nie możemy jeść tylko sałaty i pojawia się ochota na batona czy pizzę, na wyjście ze znajomymi, na zabawę. Nie budujmy skrajności, bo one nie są dobre.
– DZIK cały czas aktywnie poszukuje sponsorów? Jakiego typu współprace was interesują?
– To jest trudne pytanie. Mówiąc zupełnie szczerze, z DZIKIEM każdy chce współpracować. Mam takie osobiste przekonanie, że ktoś, kto chce z nami współpracować i wyraża inicjatywę, zabiega o to, wiem, że będzie lepszym partnerem. Ze względu na naszą medialność to jest takim faktorem, że wiele firm chce się podpiąć pod popularność, a niekoniecznie tworzyć razem coś fajnego.
Raczej stawiamy na to, żeby robić coś nowego. We wcześniejszym pytaniu zapytałeś czy ja się czuję tu trochę inaczej, czy ten świat jest inny. Tak samo tutaj – po prostu starajmy się wnosić wartość. To, co możemy zrobić dla ludzi najlepszego, to dać im coś nowego, a nie tylko wyświetlać logo.
– To na koniec – jaką wartość musi przedstawiać potencjalny nowy partner DZIKA? Bo że musi być autentyczny, to już wiemy.
– Musi się dobrze bawić swoją pracą. Bo jeżeli ktoś robi coś tylko dla potencjalnego zysku, to nie. Zarabiajmy na tym, co sprawia nam przyjemność. Wtedy po pierwsze dobrze nam się żyje, a po drugie dajemy wartość ludziom. Nie zarabiamy dla zarabiania tylko gwarantując określoną wartość. Sprawiamy, że ten świat staje się lepszy.
– Pieniądze jako pozytywny „efekt uboczny” realizowania pasji?
– Dokładnie. Teraz jest o tym tak dużo, a jednocześnie tak trudno to realizować. Większość naszego rynku to duże firmy mające swoje procedury i bardzo trudno coś w nich zmienić. Ja to rozumiem. Ale mamy też dużo fajnych mniejszych firm, które trzeba wspierać. Bo one mają największą sprawczość. Starajmy się wspierać tych mniejszych, szukać firm, które się starają i dobrze się bawią tym, co robią. Finalnie będzie jeszcze więcej takich kandydatów na liderów w swojej kategorii jak DZIK czy nasz polski InPost.
Marcin Długosz
Więcej Wywiady
Ekstraklasa jest jak świetny serial. Co sezon emocje, barwni bohaterowie i zaskakujące zwroty akcji
Ekstraklasa rośnie szybciej niż kiedykolwiek, a wraz z nią zmienia się sposób, w jaki kibice w Polsce i za granicą konsumują piłkę. Lepsze wyniki w Europie, większa frekwencja i rosnąca popularność treści tworzonych przez fanów sprawiają, że liga zyskuje nową widownię. O tym, jak wygląda ta zmiana i jak Ekstraklasa…