Leszek Czarny: mam bzika na punkcie Korony! [WYWIAD]
Leszek Czarny od 1 października pełni funkcję prezesa Korony Kielce. Jak ma wyglądać #NowaKorona? Gdzie są największe rezerwy? Jaki jest cel na ten sezon? Czy po zmianie właścicielskiej jest łatwiej o sponsorów? Między innymi na te pytania odpowiedział w obszernej rozmowie dla SportMarketing.pl.
Jakub Kłyszejko, redaktor naczelny portalu SportMarketing.pl: – Od lat skutecznie działa pan w biznesie. Na początku zapytam: dlaczego sport?
Leszek Czarny, prezes Korony Kielce: – Ze względu na Łukasza (dop. red. Maciejczyka, właściciela Korony), mojego przyjaciela. On jest wieloletnim kibicem i bardzo kocha ten klub. Zaczął mnie zarażać swoją pasją. Nie ukrywam, że dla mnie było to bardzo ciekawe wyzwanie. Urodziłem się w Kielcach, tam 19 lat mieszkałem i jest to dla mnie sympatyczny powrót.
Pana kariera rozpoczęła się w nieruchomościach, później przez blisko trzy dekady realizuje się pan jako radca prawny. Część biznesowych umiejętności można przenieść do sportu?
– Tak, na pewno. Współzarządzałem funduszem inwestycyjnym, prowadziłem różnego rodzaju spółki. Klub sportowy jest przedsiębiorstwem, jak każdy inny podmiot. Dochodzi do tego czynnik sportowy. Tutaj sztab szkoleniowy, dyrektor i trener w dużej mierze za niego odpowiadają. Mam to szczęście, że w Koronie pracują fantastyczni i profesjonalni ludzie. To mocno ułatwia mi pracę.
Człowiek z Kielc od zawsze darzył Koronę wyjątkowym sentymentem?
– Urodziłem się w lipcu 1973 roku, tak samo jak Korona.
Przypadku w tym nie ma?
– Chyba nie! Kiedyś będąc młodym człowiekiem, interesowałem się Koroną. Potem przeprowadziłem się do Warszawy i w ogóle przestałem śledzić piłkę nożną. Teraz wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Mam bzika na punkcie Korony! Śledzę wszystko, co mogę. Czytam artykuły, oglądam po kilka razy skróty i śmiało mogę powiedzieć, że to przerodziło się w miłość.
Ciężko jest połączyć swoją dotychczasową pracę z zarządzaniem klubem?
– Mam to szczęście, że w kancelarii działam z moimi wspólnikami od bardzo dawna. Udaje się to pogodzić. Myślę nawet, że czasami dzięki pomocy współpracowników jest mi łatwiej zarządzać klubem. Dzisiaj podróżuję więcej, na szczęście droga z Kielc do Warszawy jest bardzo dobra i radzę sobie z tym całkiem nieźle.

Jak dotychczas „z boku” patrzył pan na funkcjonowanie Korony?
– W marcu, kiedy Łukasz wszedł do klubu, tak naprawdę od początku dał mi możliwość uczestniczenia w czynnym zarządzaniu Koroną. Okres wakacyjny był dla mnie intensywny, ponieważ mogłem nauczyć się wielu rzeczy i przyjrzeć bieżącemu działaniu klubu. Klub z racji przeciągającego się procesu sprzedaży gdzieś tam dryfował. Głównie dzięki stabilizacji finansowej udało się wszystko odpowiednio poukładać. Dzisiaj jesteśmy bliscy wypracowania ostatecznej struktury i tego, jak Korona ma na co dzień funkcjonować. Łukasz zapowiadał, że zmiany personalne będą niewielkie i tak się stało. Wzmocniliśmy marketing, sponsoring i komunikację. Bazujemy na dotychczasowym zespole, staramy się go motywować. Myślę, że to się nam udaje.
Gdzie widział prezes największe rezerwy?
– W sponsoringu i marketingu. Zupełnie inni sponsorzy gromadzą się wokół klubu, kiedy właścicielem jest miasto. Mają też inne motywacje, gdy właściciel jest prywatny.
To od razu dopytam: łatwiej o sponsora jest klubom prywatnym czy miejskim?
– Najważniejsze, aby klub był stabilny, bo sponsor tego właśnie oczekuje. W momencie, kiedy przychodziliśmy do klubu, najpierw walczyliśmy o to, aby zostali z nami obecni sponsorzy. Jesteśmy zadowoleni, że większość z nich nadal jest w Koronie. Takie firmy, jak Lewiatan czy Exbud nigdy nie patrzyły nawet, kto jest właścicielem. One są z klubem związane na stałe. Pierwsze rozmowy nie były łatwe, bo każdy patrzył na zachowania Łukasza i chciał być pewien, w którym kierunku klub będzie zmierzać. Dzisiaj mamy sprzedane tak naprawdę wszystkie miejsca na stroju sportowym. Skupiamy się na przebudowie i unowocześnieniu stadionu. Dzięki nowym skyboxom będziemy w stanie pozyskać jeszcze więcej sponsorów.
Od marca Korona nie jest już klubem miejskim. To na przestrzeni kolejnych lat może być jeden z kluczowych momentów w historii klubu?
– Chciałbym, aby tak było, ale w tym momencie tego nie powiem. Korona przechodziła wzloty i upadki, miała już prywatnych właścicieli. W przeszłości różnie się to kończyło. Jesteśmy pełni wiary i zrobimy wszystko, aby to był bardzo dobry czas dla klubu. To możemy zagwarantować kibicom.
Z właścicielem Łukaszem Maciejczykiem zna się pan od dawna. Korona trafiła we właściwe ręce?
– Absolutnie tak uważam. Łukasza znam od dawna, jest moim przyjacielem. Często wspominamy, że Łukasz zadecydował o kupnie Korony 14 lutego i tu też nie było przypadku. Kupił ten klub całym swoim sercem. Nie chciał, aby Korona trafiła w niewłaściwe ręce. Wpłacił ogromne pieniądze i jest gotowy dofinansować klub w trudniejszym momencie. To przede wszystkim kibic, a nie właściciel. Przeżywa każdy mecz, codziennie rozmawia ze mną i sztabem o Koronie. Jest niesamowicie zaangażowany.

Jak dokładnie wygląda podział obowiązków między wami?
– Wszystko dzieje się naturalnie, podobnie jak w naszych projektach biznesowych. Łukasza bardzo interesuje aspekt sportowy i w pewnym stopniu w nim uczestniczy. Nie wtrąca się w kompetencje dyrektora sportowego i trenera, ale jest z tym na bieżąco. Choćby ze względu ewentualnego dodatkowego wsparcia finansowego musi wiedzieć wszystko. Decyzje transferowe muszą być podjęte w oparciu o jego akceptację. Ja odpowiadam za sprawy administracyjno-organizacyjne i wszystkim, co jest związane z bieżącym działaniem klubu.
Sponsorsko Korona jest w stanie gromadzić znacznie więcej pieniędzy niż dotychczas?
– Tak, widzimy tu pewne rezerwy. Chcielibyśmy, aby pojawił się nowy sponsor wokół akademii. W tego typu projektach zawsze pojawia się pytanie: negocjujemy z tym, co jest teraz na stole, czy czekamy na coś większego. Jestem zwolennikiem podejmowania szybkich decyzji i opierania się o konkrety. To nieuniknione, że sponsor idzie za wynikiem sportowym. Mam nadzieję, że Korona umocni się co najmniej w środku tabeli, a wtedy sponsorzy nie będą się zastanawiać, czy kolejny sezon będzie spokojny. Dzisiaj jest dobrze, ale liczymy, że będzie jeszcze lepiej.
Tylko Radomiak i Stal Mielec wydały w poprzednim sezonie mniej pieniędzy na akademię. Szkolenie będzie dla pana znacznie ważniejszym aspektem w funkcjonowaniu klubu?
– Od początku wspominaliśmy, że zależy nam na mocniejszym rozwoju akademii. Na razie mieliśmy do zrealizowania wiele innych zadań i jeszcze nie pochyliliśmy się nad tematem akademii tak mocno, jak byśmy chcieli. W najbliższym czasie na pewno się tym zajmiemy. Chciałbym, aby możliwie sensownie zorganizować budżet akademii. Potencjalny nowy sponsor mocno patrzy na szkolenie młodzieży. Z punktu widzenia społecznego przeznaczanie w ten sposób pieniędzy jest łatwiej wytłumaczalne. Nam w przyszłości powinno to pomóc w transferach wyjściowych, jak i zasileniu pierwszej drużyny. Tak mnóstwo ekstraklasowych klubów funkcjonuje.
W rankingu przychodów za poprzedni sezon Korona zajęła dopiero 13. miejsce z niespełna 34 milionami złotych. Tutaj widzi pan duże rezerwy?
– Zakładany budżet na ten sezon był relatywnie podobny. Pamiętajmy też, jakie było zadłużenie. Zostało ono „zasypane” środkami od Łukasza. Wiemy, że choćby z racji transferów budżet zostanie przekroczony. Musieliśmy też nieznacznie podnieść ceny biletów, ponieważ byliśmy jednym z klubów, który w tej kategorii plasował się na samym dole. Budujemy jakość i liczymy na zwiększenie wpływów. Jeżeli zajmiemy miejsce w środku tabeli, przychody wzrosną również dzięki środkom z Ekstraklasy. Mamy o co walczyć.
Udział kosztu wynagrodzeń stanowił 65 procent przychodów. Pana zdaniem są to właściwe liczby?
– Wolałbym tego nie stawiać w kategorii takiego pytania. Musimy pamiętać, że wszystko odnosi się do wynagrodzeń w innych klubach. Ciężko jest nam konkurować z Legią czy Lechem, a ludzie, którzy pracują w klubach, często są przyzwyczajeni są do migracji. Dzisiaj mieszkają w Kielcach, potem będą w Krakowie, gdzie są zupełnie inne możliwości. Rynek wymusza na nas określone wydatki. Jeżeli dokonujemy transferów, oczekiwania piłkarzy również są określone. Oni też widzą, co może zaproponować konkurencja, dlatego nie możemy zostać w tyle. Nie bardzo mamy wpływ na pewne rzeczy, ponieważ jesteśmy ograniczeni budżetem. Próbujemy dostosować się do rynku, ale cały czas oglądamy każdą złotówkę i staramy się nie być rozrzutni.
Transfer Tamara Svetlina pokazał, że wasze możliwości, również finansowe, mocno wzrosły.
– Tamar swoją jakością udowadnia i pokazuje nam, że nie ma innego kierunku. Trzeba walczyć, a ciężko jest to robić, kiedy niektóre kluby mają sześć, siedem razy większe budżety od nas.
W poprzednim sezonie sprzedaliście 2400 koszulek i niespełna dwa tysiące karnetów. Ten wynik możecie, a wręcz powinniście znacząco poprawić?
– Zeszły sezon, jeżeli chodzi o koszulki, był uzależniony od tego, że klub w połowie sezonu nie miał już towaru, którym mógłby handlować. Dziękujemy naszemu partnerowi technicznemu za współpracę. Mamy nową umowę z 4F, moim zdaniem znacznie lepszą. Już teraz zbliżamy się do tego poziomu sprzedażowego. Będziemy budować drugi sklep kibica na koronie stadionu. Kibic będzie mógł kupić koszulkę i szalik w czasie meczu, a to może okazać się istotne przy sprzedażowych wynikach. Co do karnetów, jest to też kwestia poprawy infrastruktury. Liczymy, że za wynikiem sportowym pójdzie też frekwencja w trudniejszych pogodowo okresach. Nasza historia pokazuje, że kiedy świeci słońce i są fajne mecze, to wszyscy są z nami. Nieco gorzej robi się jesienią i zimą. Chcielibyśmy, aby kibice pamiętali o nas również w deszczowe i mroźne dni.

Po zmianach właścicielskich widzi pan, że firmy z Kielc i okolic są jeszcze mocniej zainteresowane wsparciem Korony?
– Chcielibyśmy stworzyć klub biznesu, bo wtedy integracja środowiska lokalnego da więcej możliwości, również naszym partnerom. To byłby przyczynek do tego, aby wokół Korony gromadziło się jak najwięcej przyjaciół biznesowych. Bardzo bym chciał i życzył sobie, aby pojawiało się wiele dużych sponsorów, jak Exbud czy Lewiatan. To jednak się wiąże z tym, że oni w przypadku wewnętrznych problemów, mogą kiedyś powiedzieć „stop” i klub traci dużą część środków. Jeżeli uda się stworzyć klub biznesu, gdzie pojawi się kilkunastu, kilkudziesięciu mniejszych partnerów, z których każdy będzie zostawiać mniejsze kwoty, to nawet, jak część z nich odejdzie, to klub będzie w stanie normalnie funkcjonować. Brak jednej czy kilku umów nie zaburzy całego budżetu.
Przez lata piłkarska Korona była w cieniu drużyny piłki ręcznej, jeżeli chodzi o sukcesy. Jak wiadomo, przy sukcesach chcą być potencjalni sponsorzy. Myśli pan o nawiązaniu współpracy z Industrią, wspólnych działaniach, czy raczej jest to dla was poniekąd spora konkurencja?
– Mamy wielu tych samych sponsorów i nie patrzymy na to, w kategorii walki o kibica. Industria to wspaniały klub z wielką historią i trofeami. Kibicujemy jej bardzo. Może to nie jest zła myśl, abyśmy zaczęli współpracować? Z punktu widzenia społecznego, większa moda zawsze była na piłkę nożną, to zupełnie inny poziom zainteresowania. Industrii życzę samych sukcesów, sam staram się chodzić na mecze piłki ręcznej.
Co teraz może i powinno przekonać potencjalnego sponsora do wejścia w Koronę?
– Widzimy, że rośnie liczba kibiców oraz oglądalność. Mamy w planach specjalną aplikację, dzięki której, nasi fani będą bliżej drużyny. Chciałbym, aby sponsor zawsze miał poczucie tego, że również klub się nim interesuje. Jego logo ma kojarzyć się z Klubem, krążyć w środowisku kibiców. Dużo zależy od zainteresowania, ponieważ wtedy nasi sponsorzy będą mieli wymierną korzyść. Liczę, że nasz dział marketingu zaproponuje jak najciekawsze propozycje partnerom.
W tym sezonie zespół trenera Jacka Zielińskiego jest rewelacją sezonu. W poprzednich zajmowała 13, 14 i 11. miejsca. Co teraz ucieszyłoby pana jako prezesa?
– Ucieszyłaby mnie stabilizacja i spokój w klubie. Chciałbym, aby drużyna regularnie grała dobrze. Myśleliśmy spokojnie o środku tabeli. Nie przywiązuję się do obecnej pozycji, ponieważ za nami dopiero 1/3 sezonu i wiem, że przyjdą jeszcze trudne chwile. Jeżeli będziemy grali tak, jak dotychczas, to ten sezon może skończyć się naprawdę dobrze.
Jacek Zieliński może być waszym trenerem na lata?
– Bardzo bym tego chciał, ponieważ niezwykle cenię trenera Zielińskiego.
Z początkiem lipca klub zaczął komunikować swoje działania pod hasłem #NowaKorona. Jaka ma być nowa Korona prowadzona przez prezesa Leszka Czarnego?
– Prowadzona przede wszystkim przez Łukasza. Stabilna, rozpoznawalna i taka, o której dobrze się mówi. Chciałbym, aby kibice byli z niej dumni. Niedawno Xavier Dziekoński wspominał, że bardzo poważnie myśli o pozostaniu w klubie. W poprzednich latach zawodnicy częściej myśleli o tym, aby rozwiązać kontrakt. To pokazuje zmiany, jakie u nas nastąpiły. Możemy patrzeć na pewne rzeczy długofalowo. Mamy drużynę relatywnie młodą. Liczę, że stabilizacja przyjdzie już teraz, a na lepszy wynik sportowy potrzebujemy jeszcze trochę czasu.
Jakub Kłyszejko
Więcej Wywiady
Ekstraklasa jest jak świetny serial. Co sezon emocje, barwni bohaterowie i zaskakujące zwroty akcji
Ekstraklasa rośnie szybciej niż kiedykolwiek, a wraz z nią zmienia się sposób, w jaki kibice w Polsce i za granicą konsumują piłkę. Lepsze wyniki w Europie, większa frekwencja i rosnąca popularność treści tworzonych przez fanów sprawiają, że liga zyskuje nową widownię. O tym, jak wygląda ta zmiana i jak Ekstraklasa…