19.09.2025 07:16

Polska liga z perspektywy agenta. „Wróciła moda na kluby prywatne”

Pozycja PKO Bank Polski Ekstraklasy ciągle rośnie – i sportowo, i finansowo. O lidze polskiej z perspektywy agenta piłkarskiego porozmawialiśmy z Maciejem Zieliński z ProSport Manager. – Dla takich krajów jak Holandia, Belgia czy Austria, liga polska staje się coraz bardziej intrygująca – ocenia.

Udostępnij
Polska liga z perspektywy agenta. „Wróciła moda na kluby prywatne”

Pozycja PKO Bank Polski Ekstraklasy ciągle rośnie – i sportowo, i finansowo. O lidze polskiej z perspektywy agenta piłkarskiego porozmawialiśmy z Maciejem Zielińskim z ProSport Manager. – Dla takich krajów jak Holandia, Belgia czy Austria, liga polska staje się coraz bardziej intrygująca – ocenia.

Marcin Długosz, Sportmarketing.pl: – Za nami letnie okno transferowe. Schemat działania podobny jak zawsze czy nieco się zmieniło?

Maciej Zieliński, agent piłkarski ProSport Manager: – Myślę, że było troszeczkę inaczej. Przede wszystkim pojawiło się więcej pieniędzy. Polskie kluby podniosły poprzeczkę jeśli chodzi o wynagrodzenia, ale przede wszystkim w kwestii sum transferowych. To spowodowało, że tych transferów gotówkowych czy powrotów do Ekstraklasy było dużo więcej. Zwiększa się zainteresowanie ligą i wciąż poprawia się otoczka wokół niej.

– Troszkę inaczej też rozmawia się teraz z klubami Ekstraklasy, mając świadomość, że są w stanie wydać większe pieniądze?

– Inaczej w takim sensie, że rozmawiając z polskimi klubami, widzimy, że mają coraz większe możliwości. Nie dotyczy to wszystkich klubów, ale coraz większej liczby. Nam jako agentom daje to możliwość szerszego penetrowania rynku, próbowania ściągnięcia do Polski lepszych piłkarzy. To dla mnie naturalny i pozytywny efekt rozwoju tej ligi.

– Kamil Piątkowski mógł trafić do La Liga, ale Getafe nie sprostało zasadom finansowym, które są narzucone w Hiszpanii. I w efekcie obrońca podpisał kontrakt z Legią Warszawa.

– Są względy, pod którymi Ekstraklasa nie musi się wstydzić prawie żadnej ligi w Europie. Otoczka, opakowanie, frekwencja, stadiony. To jest na pewno na topowym poziomie europejskim. Sumy transferowe czy kwoty wynagrodzeń jeszcze nie, ale zbliżamy się do powiedzmy drugiej ligi europejskiej, czyli takiej już niezłej strefy. Wchodzimy powoli do pierwszej dziesiątki i to jest bardzo pozytywne. Napędza zainteresowanie ligą i cały dobrze pojęty biznes.

– Zmienia się też podejście polskich piłkarzy do powrotu do Ekstraklasy? Kiedyś taki ruch oznaczał, że za granicą mocno ci nie wyszło albo jest się pod koniec kariery. Teraz przykłady Kacpra Urbańskiego czy Kamila Piątkowskiego pokazują, że nawet w młodszym wieku i mimo możliwości zagranicznych, powrót do Ekstraklasy nie stanowi powodu do wstydu.

– Zdecydowanie. Ta łatka powoli będzie się odklejała. Te dwa transfery – ja mogę mówić przede wszystkim o Piątkowskim, ale Urbański to też ciekawy i medialny ruch – powodują, że polscy piłkarze przychylniejszym okiem będą spoglądali na powroty. Ale muszę też powiedzieć, że w kontekście rozmów z klubami zagranicznymi, agentami czy piłkarzami naprawdę widzę, że dla takich krajów jak Holandia, Belgia czy Austria, liga polska staje się coraz bardziej intrygującą ligą. W Bułgarii czy Słowenii są w stanie przenosić się do nas reprezentanci krajów, jak pokazuje na przykład transfer Svetlina do Korony czy tego typu ruchy.

Ekstraklasa staje się może nie priorytetem dla tych zawodników, ale znajduje się wysoko na liście marzeń czy życzeń. Teraz ważne, abyśmy tego nie zepsuli i to rozwijali.

– Myślisz, że w ciągu dwóch-trzech lat, w takim planie średnioterminowym, Ekstraklasa może dokonać prawdziwego skoku pod tym względem?

– Moim zdaniem tak. Myślę w horyzoncie pięciu-siedmiu lat i uważam, że ten okres będzie stanowił rozwój Ekstraklasy. W którymś sezonie zdobędziemy mniej punktów w rankingu UEFA, w którymś więcej, ale to nie jest jedyny wyznacznik. Uważam, że ta liga staje się coraz bardziej intensywna, lepsza piłkarsko, co widzą ludzie porównujący rozgrywki. Są pod wrażeniem, w jakim kierunku to idzie. Sportowo, finansowo i marketingowo jesteśmy w stanie się wciąż podciągnąć i najbliższe pięć-siedem lat to będzie bardzo ciekawy czas.

– A jaka jest twoja opinia na budowanie pozycji naszej piłki poprzez Ligę Konferencji? Nie ma co ukrywać, te rozgrywki okazały się takim propolskim wynalazkiem.

– Trochę tak się okazało i dobrze, że ten wynalazek powstał. Natomiast specyfika rankingu UEFA powoduje, że za chwilę może się to przesunąć w kierunku lepszej sytuacji w eliminacjach Ligi Mistrzów czy Ligi Europy. Zespoły, które będą nas reprezentowały, muszą sobie z tym poradzić. To ważne dla rozwoju ligi i jest spowodowane tym, że kluby dobrze radzą sobie w Lidze Konferencji i traktują ją poważnie. Nieźle wydają pieniądze, które tam zarabiają.

A pamiętajmy, że to nie tylko kluby występujące w pucharach wydają pieniądze. Jak na swoją historię transferową niezłe pieniądze wydał GKS Katowice, niezłe pieniądze wydała Korona Kielce, niezłe pieniądze wydała Cracovia i kilka innych klubów, które wcześniej tego nie robiły. Jeszcze chociażby Widzew. Cały system piłkarski jest coraz lepiej zasilany, te pieniądze są lepiej wydatkowane i wydaje mi się, że właśnie to zwiększa optymizm. Te środki generalnie nie są przepalane.

Mam wrażenie, że znowu – po dwudziestu latach przerwy spowodowanej sytuacją gospodarczą Polski czy aferą korupcyjną – wraca taka moda i przychylność do tego, że warto mieć klub piłkarski z perspektywy prywatnych właścicieli. Wiadomo, że na przykład Zagłębie będzie miało KGHM, ale przykłady Widzewa, Motoru czy Korony pokazują, że kluby trafiają do rąk prywatnych i stanowią fajny element portfolio.

– Miałem ciekawą rozmowę z managerem ds. sponsoringu Ekstraklasy, Markiem Kubisiakiem. Zauważył, że jeszcze parę lat temu, żeby pełnić funkcję rzecznika czy dyrektora marketingu lub komunikacji w klubie, trzeba było przez wiele lat po prostu być przy tym zespole, kibicować mu. Teraz fachowcy zmieniają miejsca zatrudnienia trochę jak piłkarze i to też pokazuje profesjonalizację ligi.

– Kluby rozwijają się i czerpią wzorce z zewnątrz, w czym pomaga Ekstraklasa czy PZPN. Świadomość ludzi w klubach, że trzeba zdobywać wiedzę, jest wysoka. Ludzie przenoszą swój know-how do kolejnych miejsc pracy i tam go prezentują, kształtują, rozwijają. Kluby są coraz bardziej świadome, że klub piłkarski to dobrze funkcjonujące całe przedsiębiorstwo, a nie tylko drużyna złożona z zawodników. Jest oczywiście najważniejsza, ale za nią muszą iść takie sprawy jak marketing, skauting i wiele innych. Mamy w tych kwestiach w Polsce coraz lepszych fachowców, bo tak jak mówisz uczą się i edukują, zdobywają doświadczenia.

Myślę, że to jest związane też z tym, o czym powiedziałem wcześniej. Wróciła moda na kluby prywatne i one są traktowane jak przedsiębiorstwa, a nie tylko kolejne spółki miejskie.

– Nie masz wrażenia, że przy tym wietrze zmian w polskiej piłce, to pozostawanie na miejskim garnuszku staje się już trochę takim powodem do wstydu? Jak klub dostaje sowite dotacje, to robi się o tym bardzo głośno i w negatywnym świetle.

– Nie wiem, czy to powód do wstydu, ale myślę, że kluby miejskie będą stopniowo traciły dystans do klubów prywatnych. Zwłaszcza w kontekście rozwoju strategicznego i koncepcyjnego. W takiej sytuacji, w jakiej polska piłka była 20 czy 15 lat temu uważam, że etap pociągnięcia klubów przez samorządy był konieczny. I to nie jest wstyd, bo dzięki temu ta liga została podtrzymana przez jakiś czas. Ale uważam, że to się musi zakończyć. I on się kończy, i to jest dobre.

– Za nami letnie okno transferowe, za kilka miesięcy będzie zimowe. Jak bardzo one się różnią z perspektywy agenta?

– Różnią się o tyle, że zimą raczej nie buduje się kadry, tylko działa bardziej precyzyjnie, punktowo, ratunkowo. Musi być większa dokładność w ruchach. Z tego punktu widzenia zimowe okienko jest prostsze, ale jednocześnie tych ruchów mamy mniej. Nie mówię oczywiście o lidze norweskiej czy szwedzkiej, który wtedy przebudowują swoje kadry, ale o większości rozgrywek w Europie. Zimowe okno jest krótsze, bardziej konkretne i paradoksalnie prostsze.

– Na koniec zapytam cię, czy jak jako agent patrzysz na sytuację Ekstraklasy i myślisz o niej w perspektywie dajmy na to pięciu lat, to czujesz ekscytację, jakie rzeczy mogą się wydarzyć w polskiej piłce i z czym przyjdzie ci pracować?

– Zdecydowanie tak. Ja też spotykam się z opiniami zagranicznych klubów, agentów, piłkarzy – ludzie widzą, że Ekstraklasa staje się coraz lepsza, bardziej intensywna. Interesują się nią, coraz lepiej o niej mówią, coraz chętniej przyjeżdżają. Oczywiście nie możemy popadać w zbytnią egzaltację, bo tę ligę budują w dużej mierze piłkarze zagraniczni. Polacy muszą się coraz mocniej rozbijać o swoją pozycję łokciami. Martwi mnie jedynie, że polscy zawodnicy stanowią mniej o sile ligi niż kiedyś, a ich zagraniczne wyjazdy nie są sukcesami. Nad tym jako środowisko musimy popracować od dołu do góry.

Udostępnij
Marcin Długosz

Marcin Długosz