Marcin Animucki: siła Ekstraklasy tkwi w rozwoju klubów [WYWIAD]
Piłkarska Ekstraklasa przeżywa swój najlepszy czas w historii. Rekordowa frekwencja, ogromne zainteresowanie i świetne wyniki polskich klubów w Europie. Marcin Animucki w rozmowie dla "SportMarketing.pl" opowiedział m.in. o rozwoju ligi, nowinkach i współpracy z PZPN. Zdradził też nowe informacje ws. budowy centrum VAR.
Jakub Kłyszejko, redaktor naczelny SportMarketing.pl: – W jednym z wywiadów mówił pan, że Ekstraklasa rozwija się szybciej, niż polska gospodarka. Gdyby miał prezes wytłumaczyć to osobie nieinteresującej się piłką w trzech argumentach, to jakie by pan wymienił?
Marcin Animucki, prezes Ekstraklasy: – Widzimy bardzo dynamiczny rozwój Ekstraklasy. Obchodzimy 20-lecie powstania samej spółki Ekstraklasa, kiedy to cztery kluby: Wisła, Amica, Groclin i Legia zawiązały nieformalną grupę G4 i stwierdziły, że warto powołać ligę. To się stało w 2005 roku. Od tego czasu porównujemy się w wielu wskaźnikach. Dynamika znacząco wzrosła, zwłaszcza po zakończeniu pandemii. W sezonie 2023/2024 pierwszy raz przekroczyliśmy granicę miliarda złotych przychodu. Patrząc na to, skąd startowaliśmy i jak wyglądały wypłaty dla klubów, nawet w kontekście moich początków w Ekstraklasie w 2012 roku widać ogromy progres – wówczas klubom wypłacaliśmy około 100 milionów złotych. Teraz jest to 300 milionów. Możemy więc mówić o trzykrotnym wzroście, który opiera się na wartości praw mediowych. Jeszcze 13 lat temu wynosiła ona 87 mln złotych, obecny kontrakt mediowy opiewa na kwotę 1,3 mld złotych, obejmując cztery lata. To zatem kolejny spektakularny wzrost.
Trzecim obszarem jest frekwencja. W ubiegłym sezonie zbliżyła się do czterech milionów łącznie, a średnia wynosiła prawie 13 tysięcy kibiców na mecz. To ósmy wynik w Europie. Tu też możemy się cofnąć do danych z przeszłości, w latach 2008-2012, czyli w okresie mojej pracy w Widzewie, przez cały sezon na trybunach ligowych stadionów łącznie pojawiało się 1,6-1,7 mln kibiców. Wówczas właśnie rozpoczęły się duże inwestycje w stadiony na Euro 2012. Pamiętam, że patrzyłem wtedy z lekkim podziwem i zazdrością w kierunku ligi portugalskiej, która przebiła próg trzech milionów osób. Dzisiaj my drugi rok z rzędu mamy lepszy wynik frekwencyjny od nich. Dynamiczny rozwój jest zauważalny, ale jako kraj też zrobiliśmy olbrzymi skok. Dzisiaj jesteśmy 20. gospodarką na świecie, jeśli chodzi o ekonomię. To też daje dobre perspektywy.
Ludzie w obecnych czasach mniej interesują się sportem, spadają telewizyjne oglądalności, a „boom” na naszą ligę jest rekordowy. Z czego może to wynikać?
– Jeśli spojrzymy na ogólne wskaźniki, przypomnę, że jeszcze kilka lat temu mówiło się o „śmierci telewizji”. Tymczasem wyniki oglądalności, uwzględniające zarówno tradycyjną telewizję, jak i streaming – które coraz bardziej się przenikają – pokazują, że do końca tego medium wciąż bardzo daleko. W ubiegłym roku nasze mecze na żywo śledziło ponad 50 milionów widzów, z czego 13 milionów w Internecie. Nie są to jednak tylko małe urządzenia, takie jak telefony czy laptopy, ale również aplikacje w SMART TV. Netflix zaszczepił nam nawyki związane z oglądaniem treści poprzez Internet, ale też na dużym ekranie. To przełożyło się również na Ekstraklasę. Oferta Canal Plus, jak i TVP Sport umożliwia oglądanie ligi na dużym ekranie za pomocą aplikacji. Te 50 mln widzów to duża satysfakcja. Analizujemy wyniki oglądalności z aktualnego sezonu i na pewno nie będą niższe. Średnio 1,2-1,3 mln w ciągu weekendu to duże wartości, szczególnie w momencie, gdzie walczymy o czas osób, które mają do wyboru wiele rozrywek. Trzymamy się mocno.
Europa dostrzega rozwój polskiej ligi?
– Tak. Awans z 30. miejsca na 13., gdzie realnym celem jest utrzymanie co najmniej 15. pozycji, a w średniej perspektywie dotarcie na lokaty 10-11 – takie rzeczy są dostrzegane. Już wcześniej niektórzy powątpiewali, gdy mówiłem, że możemy być wzorem dla lig, które sportowe są lepsze od nas. Doceniany jest też nasz rozwój pod względem cyfryzacji, produkcji telewizyjnej, pracy w social mediach, pomysłu na docieranie do ludzi młodych: generacji Z czy już także generacji alfa. Takie działania od wewnątrz nie są może spektakularne, ale na zewnątrz są dostrzegane. Wielokrotnie organizowaliśmy spotkania z udziałem gości z międzynarodowego środowiska piłkarskiego. Kilka lat temu mieliśmy walne zgromadzenie klubów European Leagues. Gościliśmy też ligi z całego świata, przyjechali oficjele z 55 krajów. Przyjeżdżali do nas przedstawiciele lig, które zaczęły się rozwijać, takie jak izraelska, czeska, słowacka, serbska. W ubiegłym sezonie na warsztatach poświęconych produkcji i marketingowi gościliśmy Norwegów i Szwajcarów. Kiedyś my jeździliśmy po Europie i uczyliśmy się wszystkiego. Sam wizytowałem niejednokrotnie Holandię, Niemcy czy Włochy. Teraz nierzadko to oni przyjeżdżają do nas.

Jesteście w takim momencie, że musicie odsyłać z kwitkiem potencjalnych, chętnych partnerów lub sponsorów?
– W tym sezonie piramida sponsorska jest wypełniona w stu procentach na satysfakcjonujących warunkach. Dostajemy pytania z rynku, jeśli chodzi o możliwość współpracy, co na pewno cieszy. To duża zasługa klubów oraz naszych wewnętrznych sił sprzedażowych. Myślę, że najbliższym ważnym zadaniem będzie dalsze podnoszenie wartości przychodowych związanych z marketingiem. W wielu aspektach jesteśmy już bardzo mocni. Jesteśmy największą ligą w Polsce pod kątem oglądalności, frekwencji i pozostałych wskaźników. Z otwartą przyłbicą walczymy z ligą angielską czy Ligą Mistrzów, jeżeli chodzi o oglądalność w Polsce. To są istotne wskaźniki, które będą miały wpływ na jeszcze wyższą wycenę naszych praw.
Do kogo w tym momencie porównuje się Ekstraklasa?
– Jeżeli chodzi o kwestie sportowe, w ostatnim czasie zaczerpnęliśmy dużo wzorców z takich lig, jak duńska, belgijska czy turecka. Nawiązaliśmy współpracę z Double Passem, w ramach której podjęliśmy się czteroletniego projektu, który ma pomóc klubom w szkoleniu, a także przechodzeniu zawodnika z okresu juniora do seniora. To coś, co mogliśmy zaszczepić dzięki kontaktom i doświadczeniu wcześniej wspomnianych lig. Cały czas wzorem jest dla nas Bundesliga. Niemcy mają znakomicie poukładaną sferę organizacyjną. Wiele z ich rozwiązań przenieśliśmy na nasz grunt, między innymi produkcję telewizyjną, digitalizację ligi. Do tego kwestie z wykorzystywaniem wszelkiego rodzaju danych – tu też oparliśmy się na wzorcach z Bundesligi. Aktualnie dotarliśmy do etapu, w którym nasza produkcja telewizyjna jest już na takim poziomie, że ciężko kimś się inspirować. Chociaż tu też się rozwijamy. W tym sezonie będą co najmniej dwie ciekawostki. Dostaliśmy niedawno zgodę z IFAB na pokazywanie treści z perspektywy sędziego. Będziemy jedną z lig testujących takie rozwiązanie. Przygotowywaliśmy się do tego z Marcinem Serafinem od kwietnia.
W ilu spotkaniach będzie dostępne takie rozwiązanie?
– Zacznę może od dostępności takiej technologii, bo są dwie opcje do wyboru. Pierwsza to kamera w zestawie słuchawkowym sędziego oraz kamera w koszulce. Najpierw sprawdzimy, które ujęcia są ciekawsze. Moim zdaniem ładniejsze obrazki uzyskamy z widoku zestawu komunikacyjnego. One pokazują nam, jak sędzia widzi daną sytuację i widz może przez to jeszcze lepiej poczuć boisko.
Usłyszymy też dźwięk z komunikacji arbitrów?
– Na dzisiaj nie będziemy tego łączyć z dźwiękiem. Pokażemy to z „oka” kamery. Będziemy też sprawdzać, jakie ujęcia są dostępne i ciekawe. Raczej nie mówimy o zwiększeniu liczby powtórek, jeśli chodzi o kontrowersje pokazywane u naszego głównego broadcastera. Bardziej chodzi nam o to, aby uatrakcyjniać przekaz i pokazywać, jak efektowna akcja wygląda z perspektywy arbitra.
Czyli w najbliższym czasie sędziowie jeszcze nie będą tłumaczyć się z kontrowersyjnych decyzji przed kibicami na stadionach?
– Na razie nie. Zobaczymy, jak to rozwiązanie będzie funkcjonować w innych ligach. Skoncentrujemy się na uatrakcyjnianiu widowiska sportowego. Sprawdzimy też, w ilu meczach pokażemy taki widok, bo nie chcemy też efektu przesytu. W ostatnich miesiącach zamontowaliśmy kamerę na chorągiewkach rożnych. Nie chcieliśmy tego robić w każdym spotkaniu, musimy znaleźć własny balans.
Jak jesteśmy przy kwestiach sędziowskich, to muszę spytać, na jakim etapie jest w tym momencie budowa centrum VAR?
– Na dzisiaj mamy informację z PZPN, że związek chce je przygotować w swojej siedzibie. My będziemy się przyglądać, jak rozwija się ten temat, co dobrego wydarzyło się w ostatnich miesiącach.
Pomysł z Białołęką upadł?
– W kwestii VARu dużo pomógł dodatkowy wóz. Wymieniliśmy też wiele zamortyzowanych elementów. Dodatkowo w ostatniej przerwie zimowej pracowaliśmy nad kwestią mobilnych wozów. Jeżeli chodzi o centralny VAR, to przypomnę, że na świecie stosowane są dwie koncepcje. My zaproponowaliśmy „niemiecką”, czyli centrum VAR jest w centrum mediowym ligi. Byłem w Kolonii i to wygląda w ten sposób, że producent sygnału, jak i centrum VAR pracują w tym samym budynku. Technologicznie jest to dużo łatwiejsze, bo technicy się na wszystkim znają, wszystko działa znacznie sprawniej. To świetnie sprawdza w Niemczech. Z kolei ośrodek szkoleniowy dla sędziów VAR jest we Frankfurcie przy federacji. Innym rozwiązaniem jest rozwiązanie tureckie, gdzie centrum VAR jest oddzielone od produkcji telewizyjnej i znajduje się w ośrodku szkoleniowym federacji. To też rozwiązanie dobre. Cieszę się, że mogliśmy zaszczepić trochę idei powstawania centralnego VARu w Polsce i będziemy informować o kolejnych etapach wdrażania. Na dzisiaj mobilny VAR spełnia swoją rolę. Pierwsze kolejki nie pokazały żadnych kłopotów, ale na pewno centralny VAR podwyższy standard technologiczny i ułatwi pracę sędziom, którzy nie będą musieli przejeżdżać dziesiątek tysięcy kilometrów rocznie.
Turcja i Niemcy mają ośrodki szkoleniowe związku, u nas tego wciąż brakuje. Dlatego też temat centrum VAR został nieco odłożony w priorytetach, ponieważ czekamy na działania PZPN związane z budową?
– Nie ma znaczenia, czy centralny VAR będzie w siedzibie Live Parku na Białołęce, czy w siedzibie PZPN na Bitwy Warszawskiej czy nowym ośrodku. To sprawa drugorzędna. Cieszy mnie to, że jest wola, aby takie miejsce powstało. Jesteśmy gotowi podjąć się tego w centrum Live Parku. Przygotowujemy dokumenty i niebawem zaczniemy budowę. To krok w bardzo dobrym kierunku.

Ekstraklasę można oglądać w Ameryce, Argentynie, Kanadzie, a także Niemczech, Austrii czy Szwajcarii. Jak wyglądają umowy z poszczególnymi podmiotami i jak dużo finansowo zyskuje na tym liga?
– Pragnę podkreślić, że tu działamy w trzech ważnych obszarach. Jednym z nich jest umowa z IMG Arena, która została przejęta przez Sport Radar. To umowa na prawa do Ekstraklasy poza terytorium Polski dla międzynarodowych bukmacherów. Jest to najbardziej przychodowa część tego tortu. Drugim filarem jest działalność aplikacji Ekstraklasa.tv poza granicami naszego kraju z wyłączeniem Rosji i Białorusi. Docieramy do kibiców, którzy chcą oglądać rozgrywki na urządzeniach przenośnych i SMART TV. Te treści sa dostępne na terytorium praktycznie całego świata przy subskrypcji wynoszącej 11 euro miesięcznie, rocznej w wysokości 70 euro. Trzecim, dodatkowym elementem, który z punktu widzenia przychodowego nie jest taki istotny, ale marketingowego już tak, jest umowa B2B z broadcasterami. Od czasów pandemii mamy wzrost zainteresowania naszą ligą, który cały czas się utrzymuje. Zawsze mieliśmy Bałkany, kraje niemieckojęzyczne, teraz dołożyliśmy USA, Kanadę i Argentynę. To smaczki, którymi można się pochwalić. Trzeba pamiętać, że jeszcze teraz inne ligi nie grają i możemy być ciekawym uzupełnieniem ramówki programowej. Myślę, że ta współpraca z wieloma dostawcami będzie się jeszcze rozwijać. Robimy to jednak bardziej ze względu na naukę i promocję, niż finanse. Pozycjonujemy się w gronie lig średnich, rozwijających się. Kwoty za te prawa mediowe nie są tu tak duże, jak w Niemczech, Anglii czy Hiszpanii.
Zarząd PZPN niedawno zniósł przepis o młodzieżowcu. Pan jako prezes ligi był zwolennikiem takiego rozwiązania?
– Popieram stanowisko klubów.
Prywatnie podobnie pan na to patrzy?
– Warto pamiętać, skąd wzięły się te przepisy. Kilka lat temu PZPN wprowadził przepis o zakazie udziału zawodników spoza Unii Europejskiej w większej liczbie niż dwóch. To spowodowało, że zamiast niezłych Brazylijczyków mieliśmy średnich lub słabych Słowaków. Potem zmodyfikowano przepis, zwiększono to grono do trzech. Zainteresowanie rynkiem Ameryki Północnej czy Afryki dość mocno zostało ograniczone. Opierając się na piłkarzach z Unii Europejskiej, wartość sportowa w moim odczuciu się obniżyła. Potem w wyniku różnych dyskusji ten przepis zniknął. W zamian wprowadzono „młodzieżowca”. Wtedy byliśmy jedną z dwóch lig, po lidze rumuńskiej, która się na coś takiego zdecydowała. Z perspektywy długoterminowej przepis spowodował, że warunki finansowe tych zawodników uległy znaczącemu podwyższeniu. To mogło odbić się negatywnie na finansach klubów. Po drugie, dość duża grupa zawodników, która ukończyła wiek młodzieżowca przestała istnieć w klubach. Pamiętam, jak mieliśmy trzy zmiany i to powodowało, że czasem trzeba było zamieniać piłkarzy na różnych pozycjach, uniemożliwiając trenerom optymalne granie. Uważam, że długoterminowo liczba młodych Polaków będzie się zwiększać. Do tego podniesie się jakość szkolenia. Mamy coraz więcej akademii, infrastruktura wygląda coraz lepiej. Dojdzie kilka nowych obiektów i z tego bardzo się cieszymy. Trzymam kciuki za wszystkie kluby. Widzę rosnącą w oczach akademię Radomiaka, inwestycje w Motorze, aktywni są Górnik i Widzew. Pewne rzeczy muszą być przygotowane, aby szkolić lepiej i więcej. Młodzi zawodnicy muszą być gotowi do gry, ale nie ze względu na regulamin, lecz poprzez wartość sportową.
Mocno zmienił się zarząd PZPN, mówi się, że jest teraz bardziej „proklubowy”. Co w najbliższym czasie będzie kluczowe, jeżeli chodzi o współpracę na linii PZPN – Ekstraklasa?
– Podkreślę, że podział między kluby a środowisko piłki amatorskiej na co dzień tak nie wygląda. Jest ośmiu przedstawicieli klubów, dziewięciu z wojewódzkich związków, ale de facto to sztuczny podział. Bardzo dobrze pracuje mi się z szefami ZPN-ów. W każdym tygodniu mamy spotkania. Zamierzamy je organizować cyklicznie i myślę, że pojawi się wiele projektów, jakie będziemy wdrażać. Cieszy to, że środowisko piłki profesjonalnej jest coraz lepiej słyszalne. Wiele rzeczy możemy przekazać na podstawie naszych doświadczeń. Wspólnie się rozwijamy, bo w długoterminowym projekcie, jakim jest awans w rankingu UEFA, tak musi być. Planem minimum jest TOP15, ale optymalna pozycja to 12-13 po tym sezonie. Za kilka lat chcielibyśmy znaleźć się w najlepszej dziesiątce, aby mistrz Polski miał zagwarantowane miejsce w Lidze Mistrzów. Dobra współpraca z federacją jest ważna i potrzebna, bo ona odgrywa kluczowy czynnik w rozwoju wszystkich klubów.
Pan był kandydatem klubów Ekstraklasy i pierwszej ligi na wiceprezesa ds. piłkarstwa profesjonalnego. Prezes ligi chyba nie może otrzymać lepszej laurki od przedstawicieli środowiska.
– Wielkie podziękowania należą się klubom Ekstraklasy i pierwszej ligi, bo to one jednogłośnie wybrały mnie na kandydata, a zjazd PZPN potwierdził to zaufanie. Zdobyłem prawie sto głosów, co odbieram jako znak docenienia całej pracy na rzecz klubów i w samej Ekstraklasie. Można powiedzieć, że wróciliśmy do modelu, w którym pracowaliśmy w latach 2012-2016. Wtedy prezes Ekstraklasy był wiceprezesem związku. Bogusław Biszof pełnił obie funkcje. Ja natomiast byłem wiceprezesem ligi i członkiem zarządu związku. Bardzo dobrze wspominam tamten czas. Wtedy wiele rzeczy ruszyło do przodu. Teraz jesteśmy w stanie wprowadzić wiele reform w piłce profesjonalnej, ale też szerzej pracować dla szkolenia, bo to w klubach odbywa się ono na najwyższym poziomie. Kluby Ekstraklasy w poprzednim sezonie przekazały na szkolenie dzieci i młodzieży ponad sto milionów złotych.
Pan jest trochę nietypowym przykładem działacza, prezesa, bo o panu raczej nie mówi się źle…
– Cieszą mnie te słowa, ale na ocenę mojej pracy wpływają efekty działań klubów. One są bardzo dobre, bardzo widoczne, bo to przecież nie Ekstraklasa szkoli młodzież, sprzedaje bilety i karnety, pakiety hospitality, buduje ofertę sponsoringową… Można powiedzieć, że my jesteśmy taką spółką usługową dla klubów. Siła wszystkiego tkwi w rozwoju klubów. Mamy coraz więcej osób, które inwestują prywatne pieniądze w polską piłkę. Siła marki Ekstraklasa jest zbudowana dzięki klubom. One osiągają historyczne wyniki. Ekstraklasa dokłada cegiełkę, jaką jest przekroczenie progu finansowego, frekwencyjnego, sportowego. To są miłe momenty.
Ma pan ambicje do tego, aby w przyszłości powalczyć o fotel prezesa PZPN?
– Jestem skoncentrowany na budowie Ekstraklasy, robię to już od 13 lat. Mam nadzieję, że wyzwania dadzą mi szansę realizacji. Mamy bardzo dobry czas i chciałbym, aby następne lata upłynęły pod znakiem koncentracji na sprzedaż praw mediowych w sezonach 2027+. Pod koniec przyszłego roku zapewne wpłyną już pierwsze oferty i myślę, że cały cykl zamkniemy do końca 2026 roku. Bardzo mocno chciałbym się zaangażować w proces zbliżania się Ekstraklasy z pierwszą ligą. Być może kiedyś dojdzie do wspólnej sprzedaży praw, większej integracji. Dopiero po tym efekcie możemy mówić o kolejnych prawach. Patrzę, jak rozwijają się różne ligi i widzę, że w każdym kraju wygląda to nieco inaczej. Dzisiaj osiągamy zbliżone przychody do PZPN, realizujemy wiele ciekawych projektów. Na razie jest mi dobrze tu gdzie jestem. Cieszę się, że mam coraz większy wpływ na to, co dzieje się w PZPN.
Czym jest dla pana odznaczenie państwowe nadane przez prezydenta Andrzeja Dudę? Wyróżnionych zostało też kilka osób, które odpowiadają za rozwój ligi w ostatnich latach.
– Warto podkreślić, że to odznaczenie zostało nadane ze względu na 20-lecie spółki. Trzeba docenić otwartość Kancelarii Prezydenta i samego prezydenta, a także ministra Marcina Mastalerka, którego dobrze z Ekstraklasy pamiętamy. Doceniony został rozwój samej spółki. Łącznie w trzech kategoriach wyróżnienia otrzymało 20 osób. Pierwsza to prezesi i właściciele, nie tylko obecni. Docenieni zostali prezesi Bogusław Cupiał, Dariusz Mioduski, Karol Klimczak, Piotr Rutkowski, Michał Świerczewski, Wojciech Cygan, a także prezes Cezary Kulesza, który przez lata działał w Jagiellonii. Wiele osób zaczynała budować Ekstraklasę począwszy od 2005 roku, potem do nich dołączali kolejni, Leszek Miklas, Marcin Serafin, Marcin Stefański, Marcin Mikucki, Krzysztof Bauza. Te osoby mocno zaangażowały się na rzecz rozwoju Ekstraklasy. Ważne było dla nas docenienie pani prezes Canal Plus Edyty Sadowskiej. Od początku jesteśmy związani z tym nadawcą i jest to dla nas kluczowy partner. Chcieliśmy również uhonorować działalność i wkład całej stacji, która ma ogromny wpływ na rozwój ligi.
Jakub Kłyszejko
Więcej Wywiady
Ekstraklasa jest jak świetny serial. Co sezon emocje, barwni bohaterowie i zaskakujące zwroty akcji
Ekstraklasa rośnie szybciej niż kiedykolwiek, a wraz z nią zmienia się sposób, w jaki kibice w Polsce i za granicą konsumują piłkę. Lepsze wyniki w Europie, większa frekwencja i rosnąca popularność treści tworzonych przez fanów sprawiają, że liga zyskuje nową widownię. O tym, jak wygląda ta zmiana i jak Ekstraklasa…