15.07.2025 12:59

Adriana Marczewska: makaron z truskawkami to dla Polaków smak dzieciństwa [WYWIAD]

Adriana Marczewska, szefowa kuchni i dziennikarka kulinarna, niedawno tłumaczyła Amerykanom w "New York Timesie", na czym polega fenomen makaronu z truskawkami. W rozmowie ze SportMarketing.pl zwraca uwagę na kulinarne upodobania Igi Świątek i innych zawodowych sportowców. Podkreśla, czego jej brakuje jeśli chodzi o działania zawodników związane z jedzeniem.

Adriana Marczewska: makaron z truskawkami to dla Polaków smak dzieciństwa
[WYWIAD]
Autor zdjęcia: Grzegorz Pastuszak

Bartłomiej Najtkowski, SportMarketing.pl: Wypowiedziała się pani w artykule dla „New York Timesa” nt. makaronu z truskawkami, który uwielbia Iga Świątek. Amerykanie złożyli pani tę propozycję, ponieważ to danie wprawiło ich w zdumienie?

Adrianna Marczewska, szefowa kuchni i dziennikarka kulinarna: – Tak, to była niespodzianka, bo redaktorka z „New York Timesa” skontaktowała się ze mną bezpośrednio mailowo i poprosiła o udzielenie wypowiedzi o makaronie z truskawkami w kontekście Igi Świątek. Z maila dowiedziałam się, że danie wzbudziło ogromne emocje, ponieważ okazało się, że dla Amerykanów było zupełnie nieznane. Oczywiście sama Iga też budzi duże zainteresowanie, więc skoro zdradziła coś ze swojej diety, ze swojego kraju i domu, to od razu przyciągnęło uwagę.

Na czym polega fenomen tego dania?

– Dla nas, Polaków, to smak dzieciństwa, a redakcja szukała takiego głosu, który pomoże zrozumieć po prostu to danie czytelnikom „New York Timesa” w szerszym kontekście
kulturowym. Nie chodziło tylko o kulinarne zaskoczenie. Chciałam wytłumaczyć, że to coś prawdziwego i sentymentalnego. Jako dziennikarka kulinarna i szefowa kuchni często opowiadam o jedzeniu jako nośniku wspomnień i miałam przyjemność ten temat poruszyć.

Pojawiły się też opinie innych osób?

– Oprócz mnie w artykule wypowiadał się dietetyk sportowy, który potwierdził to, co mówiłam. Mianowicie, że to danie jest wręcz idealne, bo ma w sobie coś słodkiego, sporą dawkę węgli, trochę białka, świeże owoce, a do tego dochodzi odrobina sentymentu. On dodał, że ten posiłek ma właśnie sporo probiotyków, witaminy C, węglowodanów. No i wypowiadał się także wykładowca z Uniwersytetu Nowojorskiego, który podkreślał, że takie dania właśnie jak makaron z truskawkami mogą wpływać pozytywnie na samopoczucie sportowca, ponieważ jedzenie nostalgicznych potraw może łagodzić stres, na przykład przed turniejem.

Jeśli chodzi o sentymenty i nostalgię, czy to nie jest tak, że to danie w Polsce było często
na stołach, gdy Igi Świątek jeszcze nie było na świecie?

– Wydaje mi się, że to danie cały czas nam towarzyszy i jest jedzone jak Polska długa i szeroka, że nam to serwują babcie, mamy i my też to serwujemy dzieciakom, bo jaki dzieciak nie lubi kluseczków i owoców… A zatem to danie jest cały czas żywe.

Można odnieść wrażenie, że pierwszy raz od dawna jakiekolwiek danie wzbudziło takie
zainteresowanie, Wydaje się, że to było zaskoczenie, bo sportowcy chyba mają jasno
sprecyzowane menu i rzadko czym zadziwiają kibiców czy media pod tym względem.

– Trochę tak. Notabene jest taka legenda sportowców, którzy ważą gramaturę każdego posiłku na wadze, mają swoich dietetyków, którzy mówią, w jakich oknach ile muszą przyjąć jakich mikro i makroelementów, ile godzin przed i po treningu, a w tym przypadku myślę, że fenomen tej miski makaronu z truskawkami pokazał, że sportowcy mają swoje wspomnienia, ukochane dania, że można zdradzić też trochę coś intymnego. Myślę, że nie było takiego zamieszania od kiedy Adam Małysz nie opowiedział o swojej bułce z bananem. To wtedy chyba przetoczyło się przez cały kraj.

Za granicą też niejedna osoba o tym usłyszała. To była taka klasyka: bułka z bananem, która miała dodawać duży zastrzyk energii i przed skokami i stała się kultowa. Nawet dietetycy uznali, że ta bułka i banan to taka niepełna dieta, ale zarazem stabilna dawka energii, która jest potrzebna przed takimi skokami. Makaron z truskawkami ma troszkę więcej sentymentu i wspomnień polskich w sobie niż zastrzyku energii. Chociaż uważam, że to jest świetne jedzenie.

Abstrahując od tego makaronu, czy możemy powiedzieć, że w zawodowym sporcie, jeśli
chodzi o jedzenie, są znaczne różnice między sportowcami, którzy realizują się w takich
dyscyplinach indywidualnych a tymi, którzy spełniają się w grach zespołowych?

– Wydaje mi się, że te diety są dobierane indywidualnie. Z tego, co się orientuję, to
maratończycy potrzebują ogromnej dawki energii, więc podczas biegu jedzą żele i specjalne batony, piją koktajle energetyczne. Wydaje mi się, że kulturyści stawiają na białko, proteiny. Spożywają dużo masła orzechowego, bananów i takich rzeczy. A jeśli chodzi o sporty drużynowe, należy zwrócić uwagę na regenerację i wybieranie produktów, które potrafią nam pomóc zregenerować organizm po ekstremalnym wysiłku.

Amerykańscy biegacze np. jedzą lody po treningu, bo ich organizm potrzebuje szybkiego
wzrostu glukozy. Dieta tenisistów czy tenisistek może się różnić, gdyż nasze organizmy po prostu działają inaczej, plany treningowe są inaczej poukładane, sportowcy są w różnym wieku, mają różne predyspozycje. W każdym razie wiadomo, że niektórzy muszą bardziej się skupić na masie, a inni potrzebują takiego zastrzyku energii. Jeszcze na innych pozytywnie wpływają sentymentalne dania, co udowadnia nam Iga Świątek.

Jeśli mielibyśmy pokusić się o konstatację, okaże się, że na pewno zawodowy sportowiec musi odżywać się zdrowo. Czy w związku z tym można ubolewać, że wyczynowcy nie są wykorzystywani często do kampanii edukacyjnych, by pokazywać społeczeństwu, jak należy się odżywiać?

– Zdecydowanie się z tym zgadzam. Jako szefowa kuchni i dziennikarka kulinarna widzę
ogromne możliwości w działaniach zagranicznych i polskich sportowców w tym aspekcie. Wiadomo, że jedzenie bardzo mocno wpływa na nas wszystkich. Również na dzieciaki, a mierzymy się z coraz większym problemem otyłości wśród dzieci. Wiem, że w sporcie jedzenie jest paliwem, które ma przynieść nam i zdrowie, i siłę do działania.

Szkoda, że trochę za mało się o tym mówi i dyskutuje o tym, że jedzenie to więcej niż paliwo, że to są emocje właśnie, jakieś rytuały, które można mieć też związane z zdrowym żywieniem. Iga pokazała, że można mówić o jedzeniu z uśmiechem tak bardzo autentycznie i że to bardzo rezonuje z ludźmi, może bardziej niż promowanie izotoników czy typowo sportowych produktów, na które nie wszyscy w codziennej diecie mogą sobie pozwolić. Fajnie by było, gdyby sportowcy opowiadali, co jedzą przed meczem, turniejem, jak stawiają na regenerację i żeby te opowieści były trochę bardziej osobiste niż reklama jakiegoś energetycznego batonu.

Fajnie by było, gdyby promowali zdrowe posiłki. Zdradzili nam swoje sposoby na to, jak
zdrowo jeść i jak rozumieć w ogóle jedzenie. Co to znaczy sałatka białkowa, co nam daje
owsianka, jak się łączy pewne produkty z różnych grup żywieniowych. Myślę, że to jest
sposób na autentyczne, od serducha, idące w duchu sportowym edukowanie młodego
pokolenia i pokazywanie, że to jedzenie może być proste, pyszne, autentyczne i wspierające sportowe cele dorosłych i dzieci.

Marzę o takiej kulinarnej kampanii, w której sportowcy prowadzą jakieś programy albo pokazują na swoich kanałach, jak gotują po treningu, opowiadają anegdoty o jedzeniu w podróży. Takie historie budują autorytet, inspirują i sprawiają, że dietetyka przestaje być nudna, a niestety bardzo często jest nudna.

W przypadku Igi Świątek ciekawe jest to, że mówimy o dosyć prostym daniu, czyli to nie
jest tak, że gwiazda sportu zawsze musi jeść coś bardzo wyrafinowanego.Czasami w tej
prostocie jest metoda.

– Dokładnie tak. Wydaje mi się, że fenomen tego makaronu z truskawkami to właśnie
sentyment i to, że to danie jest proste i w zasięgu ręki każdego z nas. Chociaż w Polsce
smakuje to o wiele lepiej niż za granicą, bo mamy po prostu o wiele lepsze truskawki. To
danie może być niezrozumiałe z tego powodu, że gdzie indziej truskawki nie są aż tak pyszne, aromatyczne. Spotkałam się z tym, podróżując po tych krajach jako szefowa kuchni, więc może to danie jest przeciętne w miejscu, gdzie truskawki są na sterydach.

No właśnie, a jak smakują truskawki w Anglii. Przecież Wimbledon z nich słynie od lat.

– To jest kwestia tego, w jaki sposób i na jakie warzywa i owoce tutaj stawiamy, bo jeżeli one są pompowane i pryskane i mają być wielkie, a nie smaczne i każda ma być idealnie piękna, a nie naturalna, to ten smak nam się gdzieś gubi w tej naszej zabawie z jedzeniem. I to też jest jakiś wniosek, który cieszy: w Polsce jest tak dobrze ze składnikami. Myślę, że możemy być bardzo dumni ze składników, które mamy. Ja jeżdżę po całym świecie i niezmiennie jestem zachwycona i im dalej podróżuję, tym bardziej sobie zdaję sprawę z tego, jakie mamy szczęście, że żyjemy w kraju, gdzie mamy takie składniki i takie produkty.

Autorem zdjęć zamieszczonych w artykule jest Grzegorz Pastuszak.

Udostępnij
Bartłomiej Najtkowski

Bartłomiej Najtkowski