„Górnik Łęczna to spółka akcyjna, stowarzyszenie i fundacja. Chcemy połączyć te podmioty” [WYWIAD]
Maciej Grzywa, prezes Górnika Łęczna, w rozmowie z portalem SportMarketing.pl wyjaśnia, jak wygląda struktura klubu, kwestie sponsoringowe czy akcje marketingowe prowadzone przez klub z Lubelszczyzny. Zdradza również, jaki atut dyrektora sportowego Leandro jest szczególnie istotny.
![„Górnik Łęczna to spółka akcyjna, stowarzyszenie i fundacja. Chcemy połączyć te podmioty” [WYWIAD]](https://www.sportmarketing.pl/content/uploads/2025/04/lop.jpeg)
Bartłomiej Najtkowski, SportMarketing.pl: Funkcja prezesa Górnika Łęczna jest dla pana kolejnym etapem pracy w klubie, w którym spędził pan ponad dekadę?
Maciej Grzywa, prezes Górnika Łęczna: – Jeśli chodzi o moją przygodę z Górnikiem Łęczna, zaczynałem w 2013 roku, najpierw jako trener juniorów. Złożyłem dokumenty (CV, list motywacyjny, draft planu szkolenia), bo była rekrutacja szkoleniowców drużyn młodzieżowych w Akademii Górnika. Miałem to szczęście, że zostałem przyjęty. Jeśli dobrze pamiętam, chyba nawet jako jedyny. Dołączyłem do zespołu juniorów młodszych. Oczywiście krok po kroku się rozwijałem. Robiłem kolejne kursy, zdobywałem licencje trenerskie. Prowadziłem w Górniku różne grupy, łącznie z drugą drużyną.
Zaistniał pan także w pierwszym zespole?
– Rzeczywiście. Miałem siedmiotygodniowy epizod, gdy odpowiadałem za pierwszy zespół. Kiedy spadliśmy z Ekstraklasy, odszedł trener Franciszek Smuda i nie mogliśmy znaleźć jego następcy. W okresie przejściowym piłkarze byli pod moją opieką.
Następnie zaliczał pan kolejne szczeble?
– Z czasem pojawiła się szansa zostania koordynatorem. Oczywiście przyjąłem tę propozycję. Potem do życia została powołana Fundacja Akademia Sportu Górnika Łęczna, by usprawnić działanie i w zasadzie odseparować trochę i finanse, i pewne sprawy organizacyjne Akademii od pierwszego zespołu. Miało to miejsce w 2017 roku. W maju ubiegłego roku otrzymałem propozycję dotyczącą stanowiska prezesa Górnika Łęczna. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że znajomość klubu od A do Z na pewno pomaga.
Niemniej, mimo sporego doświadczenia, stanął pan przed sporym wyzwaniem?
– Na pewno wydaje się, że nic mnie nie mogło zaskoczyć, a jednak parę rzeczy mimo wszystko zaskoczyło… Jest dużo plusów w tym, że przeszedłem wiele szczebli w klubie. Natomiast wiadomo, że są też pewne minusy. Tak jest zawsze. Dziś pełnię inną funkcję niż wcześniej. Patrzę i na pracowników, i na kolegów, i na perspektywę rozwoju klubu, więc tak ta ścieżka wygląda.
Wspomniał pan o Fundacji Akademii Górnika Łęczna, czy rozwój piłki młodzieżowej to jeden z priorytetów, jeśli chodzi o pana prezesurę? Chodzi o to, żeby było jak najwięcej wychowanków w drużynie i rzeczywiście, żeby akademia działała prężnie?
– Może tutaj zacznę trochę od innej strony, bo każdy mówi: akademia, akademia, akademia. Tylko sęk w tym, że w Polsce nie mamy cierpliwości. Można to porównać do budowy domu, której się nie zaczyna od budowy komina. Tylko od fundamentów, w zasadzie od projektów fundamentów i obliczeń, czy fundusze są wystarczające itd.Przekładając to na akademię, u nas tak to wyglądało, że zaczęliśmy ją odbudowywać w 2017 roku. Przy powstaniu fundacji został oddzielony budżet, czyli finanse akademii od finansów pierwszego zespołu. W mniejszym, większym stopniu, ale taka polityka została w klubie wprowadzona.
Jak ten proces przebiegał?
– Zaczęliśmy odbudowę krok po kroku, czyli najpierw komfort pracy i wynagrodzenie dla trenerów. Później zawodnicy, plan szkolenia, no i następnym etapem było oczywiście sukcesywne stawianie na jakość. Jeśli spojrzymy na zawodnika, który w 17-18 roku przyszedł do nas do klubu jako 7-latek, to ma on dzisiaj 14 lat, a jeśli przyszedł jako 8-latek – to 15 lat. To sprawia, że nie możemy twierdzić, że w Górniku przez 7 lat nic nie zadziało, bo nie ma wychowanków. Nie ma ich, bo po prostu nie może być. Jesteśmy realistami, pełny proces szkolenia to minimum 10 lat. Oczywiście jeżeli w trakcie dojdzie starszy zawodnik, to jest realna szansa, że ten wychowanek zostanie ukształtowany wcześniej.
Czy może wymienić pan takich piłkarzy?
– W naszym przypadku możemy o takich wychowankach mówić np. na poziomie Dawida Tkacza czy chociażby Michała Steszuka, który jest wypożyczony do III Ligi i tam sobie świetnie radzi. Dołączył na późniejszym etapie, już juniorskim. Został ściągnięty bezpośrednio do Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Teraz mamy obiecujące roczniki, które mają karierę przed sobą. Oczywiście sztuką będzie ich utrzymać, sprawić, by piłkarz, który trafił do nas w wieku 7 czy 10 lat, przechodził w Górniku kolejne etapy, od juniora, przez młodzieżowca, aż do seniora. Mamy świadomość, że trzeba to robić z głową krok po kroku i to pokazuje, że inne kluby, czy lepsze akademie, czy mocniejsze, czy bogatsze interesują się naszymi zawodnikami już na poziomie 11-12 latków. Jesteśmy świadomi, że być może najlepszych graczy nie uda się nam utrzymać. Natomiast zawsze ten trzeci, czwarty czy piąty wśród wyróżniających się również może być wartościowy.
Są piłkarze, którzy zaczynali w akademii Górniku, a teraz klub może być z nich dumni?
– Patryk Szysz i Karol Struski grali w Górniku w wieku juniorskim i prezentowali się dobrze w meczach na poziomie centralnym czy wojewódzkim, ale nie było wtedy szerszego zainteresowania. Natomiast poprzez rozwój w piłce seniorskiej wypłynęli na poziom międzynarodowy. Dzisiaj grają za granicą i świetnie sobie radzą, więc na pewno to, co zaczęliśmy 7 lat temu, w jakimś stopniu będzie kontynuowane. Tak czy inaczej nigdy nie będzie tak, że 100% wychowanków będzie grało w pierwszej drużynie albo 100% obcych zawodników. Zawsze te proporcje muszą być zrównoważone w zależności od danego rocznika, bo nigdy nie jest tak, że każdy rocznik jest obfity i są sami wyróżniający się piłkarze. Często jest tak, że jeden rocznik jest bardziej utalentowany.
W jednym roku uda się wprowadzić na przykład dwóch albo trzech graczy, w drugim to może być jeden albo nikt. Na pewno wytyczyliśmy sobie sensowną drogę, by mieć w jakimś stopniu dywersyfikację przychodów nie tylko w oparciu o sponsorów, ale też właśnie o swoją pracę i jest to na pewno tańsze niż kupowanie zawodników.
Jeśli chodzi o takie kwestie stricte sportowe, to myślę, że ciekawą rzeczą jest to, że w październiku 2024 roku zmieniła się struktura funkcjonowania klubu, bo wtedy pojawiło się stanowisko dyrektora sportowego. Czy to było konieczne, żeby oddzielić funkcję trenera od dyrektora sportowego? Dyrektor sportowy ma realizować politykę transferową klubu, więc to jest odciążenie dla trenera.
– Struktura trochę się zmieniła, a trochę nie, bo stanowisko dyrektora było obsadzone do końca kadencji poprzedniego prezesa, później był wakat, ale celowo nie spieszyliśmy się z tym wyborem. Nie chcieliśmy działać w sposób chaotyczny albo kierując się emocjami. Będziemy budować klub rozsądnie, na pewno w perspektywie długofalowej, wyniki sportowe i organizacyjne mają być efektem naszej pracy, a nie dziełem przypadku.
Postawiliście na bardzo związanego z klubem Leandro.
– Leo zna klub, bo tutaj grał, aczkolwiek to było atutem, ale nie kryterium głównym wyboru.
Po drugie trzeba mieć na uwadze, że to jest osoba, która zna pięć języków obcych, i to biegle. Dzisiaj pracując nad strategią Górnika, mamy zapisane partnerstwa zagraniczne czy współpracę z zagranicznymi podmiotami. Wobec tego taki kontakt jest bardzo wskazany. Oczywiście możemy powiedzieć, że sporo osób mówi w języku angielskim, natomiast jeśli chodzi o chociażby hiszpański, włoski czy inne języki, to już nie jest tak łatwe. Na pewno mając taką wielojęzyczną osobę u siebie, jest łatwiej. Prosty przykład: Leo dziś jest w stanie w języku ojczystym pogadać z Ogagą, Solo Traore, co też jest bardzo ważne dla tych piłkarzy, bo pomaga im w aklimatyzacji.
W okresie wakatu trener Stano dostał takie kompetencje, one są zresztą rozszerzone do dzisiaj, jeżeli chodzi o dobieranie zawodników pod kątem pierwszego zespołu. Zarazem musimy przygotować się też na to, że na przykład trener Stano nie pojedzie na mecze trzeciej czy drugiej ligi, bo po prostu fizycznie nie będzie w stanie tego zrobić. Przykłady Bekzoda Akhmedova, Kamila Orlika, Mateusza Brody czy chociażby Patryka Malamisa pokazują nam, że warto szukać w tych niższych ligach. Jeśli patrzy się na nich w perspektywie dwu-trzyletniej, to oni mają potencjał. Trzeba po prostu podchodzić z głową i mieć dobry sztab, który to zauważy, wyeksponuje, rozwinie itd.
Struktura klubu będzie się zmieniać?
– Jeżeli chodzi o strukturę, ona się zmienia i będzie zmieniać się dalej. Chodzi nie tylko o dyrektora, został stworzony tak zwany ekosystem Górnika Łęczna, który będzie w jakimś stopniu wpisywał się w strategię i on będzie rozszerzany na cały klub, bo dzisiaj Górnik Łęczna to jest spółka akcyjna, stowarzyszenie i fundacja. Chcemy w pewien sposób te podmioty połączyć, stworzyć ekosystem i po prostu za tym pójdzie pewna struktura działalności klubu, zarówno w sporcie profesjonalnym, jak i amatorskim, a także w kwestiach organizacyjnych.
Jeśli chodzi o kierowanie klubem, to oczywiste, że trzeba zakładać różne scenariusze.
– Zarządzając klubem sportowym, trzeba pamiętać o ryzyku. Jeśli dzisiaj mamy trenera Stano, fachowca, który wykonuje kapitalną pracę razem ze swoim sztabem, ale co będzie, jeśli dostanie propozycję pracy w lepszym klubie, za dużo wyższe wynagrodzenie, którego my nie będziemy w stanie mu zaoferować. W takiej sytuacji musimy mieć osobę, która go zastąpi lub weźmie realny udział w budowaniu tego zespołu. To też jest rola duża dyrektora sportowego, więc dzisiaj mając trenera Stano i Leo, widzimy, że ta dwójka może się uzupełniać i sobie pomagać. Wydaje się, że Leo też robi dobrą robotę, bo mamy już przygotowaną checklistę potencjalnych zawodników, których chcielibyśmy pozyskać latem i w zasadzie to jest kwestia tylko potwierdzenia paru nazwisk.
Przechodząc do kwestii sponsoringowych, czy Górnik Łęczna skupia się na partnerstwach z firmami lokalnymi, czy jednak to są też ogólnopolskie podmioty?
– Sponsorem strategicznym jest Bogdanka, firma, która wspiera nas od 45 lat. W dużej mierze funkcjonowanie klubu opiera się na środkach z Bogdanki uzupełnianych przez Betclic 1 ligę i mniejszych sponsorów. Zazwyczaj są to firmy lokalne z naszego i sąsiednich powiatów, generalnie z województwa lubelskiego.
Czy można spodziewać się nowych partnerów w nieodległej perspektywie?
– Rozmawiamy z firmami bukmacherskimi, które mogłyby dołączyć do grona naszych sponsorów. Wiadomo, że to mogą być podmioty zagraniczne i z całej Polski. Natomiast my dzisiaj patrzymy w trochę inny sposób, bo musimy dobrze diagnozować ten rynek. Widzimy Ekstraklasę w Lublinie: nowocześniejszy stadion, większe możliwości eksponowania sponsorów czy chociażby hospitality. My jeszcze nie mamy takiej pozycji. Podstawa to transakcja wiązana, szukamy takich partnerów w Polsce i za granicą, przy których Górnik Łęczna może być fajnym połączeniem jakiegoś dealu, który na przykład być może ostatecznie będzie do zrealizowania z miastem, może właśnie z Bogdanką czy okolicznymi podmiotami jak szpital itd. To jest droga do znalezienia takiego podmiotu, żeby finalnie to Bogdanka była partnerem, a nie głównym sponsorem, albo bardzo poważnym partnerem, żeby to partnerstwo zostało podzielone, załóżmy, w 33,3% na przykład, czyli na trzy podmioty.
Jeśli chodzi o akcje marketingowe Górnika Łęczna, co może pan wyróżnić? Swego czasu sporo mówiło się o kolekcji lifestyle’owej i to był chyba pierwszy tego typu projekt w ogóle w historii klubu.
– Generalnie, jeśli chodzi o dział marketingu i te wszystkie akcje, ustaliśmy w klubie pewien zakres współpracy. Marketing ma bardzo dużą swobodę. Zaczynamy powoli, ale budujemy oddzielny budżet tego działu i nikt z zarządu nie ingeruje w ten obszar. To jest kwestia kreatywności, możliwości całego działu pod kierownictwem Tomasza Płazy. Jako że jestem w Górniku od 13 lat, pamiętam kilka akcji, które się wyróżniły. To były chociażby inicjatywy związane z autyzmem czy profilaktyką. Szerokim echem odbiła się subskrypcja biletów na mecze. Jako pierwsi w Polsce to wprowadziliśmy. Warto wspomnieć też o pamiętnej akcji z maskotkami, która przywędrowała z Holandii; to również dość charakterystyczna inicjatywa.

Bartłomiej Najtkowski
Więcej Wywiady
Jakub Kręcidło: Montjuic to nie jest najgorszy stadion na świecie, ale nie ma piłkarskiego ducha [WYWIAD]
11 maja zostanie rozegrany ostatnie El Clasico w tym sezonie. Na wzgórzu Montjuic dojdzie do rywalizacji Barcelony z Realem Madryt, która znowu elektryzuje cały piłkarski świat. Przed hitem ligi hiszpańskiej porozmawialiśmy z Jakubem Kręcidło o kulisach pracy przy meczach największych drużyn w LaLiga i Lidze Mistrzów.![Jakub Kręcidło: Montjuic to nie jest najgorszy stadion na świecie, ale nie ma piłkarskiego ducha [WYWIAD]](https://www.sportmarketing.pl/content/uploads/2025/05/J.Krecidlo-1024x628.jpg)

![Prezes Miedzi Legnica: „Akademia Piłkarska to nasze oczko w głowie” [WYWIAD]](https://www.sportmarketing.pl/content/uploads/2025/04/Tomasz_Brusilo_fot_B_Hamanowicz_miedzlegnica_eu-768x511.jpg)
![Dominik Senkowski: największe sukcesy naszych najlepszych tenisistek zapoczątkowali
ich rodzice [WYWIAD]](https://www.sportmarketing.pl/content/uploads/2025/04/D.-Senkowski-ksiazka-768x402.jpg)
