Aktualności 31 stycznia 2024

Lisek: do igrzysk olimpijskich skupiam się wyłącznie na skoku o tyczce [WYWIAD]

Piotr Lisek zakończył łódzki Orlen Cup jedynie na wysokości 5,52. Lekkoatleta w rozmowie ze SportMarketing.pl przyznał, że ostatnie tygodnie były dla niego bardzo trudne. – Jestem zdrowy i liczę na to, że ciężka praca, która nastąpi po zakończeniu sezonu halowego, będzie przebiegała poprawnie i będziemy mogli cieszyć się z emocji na igrzyskach – powiedział.

Jakub Kłyszejko, redaktor naczelny SportMarketing.pl: – Mocno czekałeś na pierwsze spotkanie z tyczką w oficjalnych zawodach?

Piotr Lisek: – Cieszę się, że możemy się widzieć w Łodzi. Na żywo emocji z tyczką zawsze jest zdecydowanie więcej!

Wielu sportowców podkreślało, że mityng w Łodzi jest szczególny. Co z twojego punktu widzenia jest tu najlepszego?

– Atmosfera i obecność publiki. Kibice praktycznie mogli nas dotknąć na rozbiegu, rzutni, skoczni. Myślę, że wszyscy jesteśmy tutaj, żeby się dobrze bawić. Czerpię z tego bardzo dużą radość.

Jak minęły ostatnie dni przygotowań do pierwszego oficjalnego startu?

– Mogę was trochę zdziwić, bo teraz nabiorę nieco oddechu. Minione tygodnie odbyły się na ciężkich przygotowaniach. Nie ukrywam, że praca poszła bardzo dobrze. Pytanie, czy uda się to wykorzystać w sezonie. Były to czasem nawet dwa, trzy bardzo wymagające treningi dziennie. Teraz będziemy skupiać się głównie na technice. To jest taki fizyczny odpoczynek. Presję nakładają na nas dziennikarze i kibice, ale ja jestem już do tego przyzwyczajony. Mam nadzieję, że zaspokoję wasz głód wysokiego skakania!

Zdążyłeś trochę odpocząć zimą?

– W mojej profesji wtedy nie ma tego odpoczynku. W tym okresie jest ciężka praca. Dwa miesiące temu wróciłem z RPA, teraz grudzień i styczeń spędziłem w Spale. Odpoczynku nie było, ale działam w takim cyklu od 12 lat. Trzeba wykonać pracę, żeby potem zbierać ziarno i żniwo właśnie na takim mityngu, jak Orlen Cup. Zapraszam też wszystkich kibiców 6 lutego do Torunia.

To kiedy jest czas na odpoczynek?

– Lisek nie ma za dużo tego czasu. Jestem takim gościem, który zawsze coś robi. Mi to nie przeszkadza. Uważam, że krótką chwilę, jaką mamy na życie, trzeba wykorzystać w pełni. Odpoczynek dają mi moi najbliżsi, przyjaciele, dzieci, czy kibice na trybunach.

Wspomniałeś o dwóch treningach dziennie, ale od jakiegoś czasu masz dwie dyscypliny, w których startujesz. Jak to pogodzić?

– Absolutnie nie mam dwóch dyscyplin do trenowania. Do igrzysk olimpijskich skupiam się wyłącznie na skoku o tyczce. Po nich zobaczymy się w tej drugiej dyscyplinie. Wtedy będzie bardziej luźny poolimpijski rok. Myślę, że tam będę bardziej skupiał się na dwóch dyscyplinach. Jednak w moim sercu zawsze będzie płynęła miłość do lekkiej atletyki. Na niej będę skupiał się najbardziej, dopóki będę robił to zawodowo, czyli mam nadzieję do następnych igrzysk w Los Angeles.

W czym treningi freak fightowe mogą pomóc przy skoku o tyczce?

– Dało mi to dużo mobilności we wszystkich stawach i świadomości o nowych ruchach. Zobaczyłem, że można inaczej, zaczerpnąłem wiele różnych praktyk. Ten czas, kiedy będziemy częściej o tym mówić, dopiero nastąpi. Na razie wiem, że sprawia mi to przyjemność, ale moja miłość do lekkiej atletyki nie wygasła.

Przed tobą m.in. halowe mistrzostwa świata, potem igrzyska olimpijskie. Co teraz myślisz sobie o tych imprezach?

– Czteroletni okres olimpiady jest bardzo trudny. Teraz jest zwieńczenie i dbanie o to, żeby przygotowywać się w zdrowiu. Mam nadzieję, że to mi się uda. Jestem zdrowy i liczę na to, że ciężka praca, która nastąpi po zakończeniu sezonu halowego, będzie przebiegała poprawnie i będziemy mogli cieszyć się z emocji na igrzyskach.

Jak zdrówko będzie, to… co będzie na tych zawodach?

– Mam nadzieję, że wysokie skakanie. A jakie, to już nie wiem!