Wywiady 29 sierpnia 2022

Piotr Należyty: PGNiG Superliga przechodzi transformację cyfrową. Rozwijamy się na wielu poziomach

Jak ocenić ubiegłą kampanię PGNiG Superligi pod względem sportowym, organizacyjnym oraz marketingowym? Jakie zmiany czekają rozgrywki ligowego szczypiorniaka w Polsce? Jak może wyglądać podział praw telewizyjnych od sezonu 2023/24? W którym miejscu znajduje się polska piłka ręczna? Na te pytania odpowiedzi udzielił nam Piotr Należyty, prezes PGNiG Superligi. Zapraszamy!

Bartłomiej Płonka (Redakcja SportMarketing.pl): Jak ocenia Pan pod względem organizacyjnym, marketingowym a także sportowym ubiegły sezon PGNiG Superligi?

Piotr Należyty (Prezes PGNiG Superligi): Oceniam go bardzo dobrze. Może najpierw powiem o tym poziomie sportowym, bo to przede wszystkim ogromne sukcesy jeśli chodzi o nasze zespoły na arenie europejskich pucharów. Łomża Industria Kielce była o krok od wygrania Ligi Mistrzów, a Orlen Wisła Płock zdobyła z kolei brązowy medal w rozgrywkach Ligi Europejskiej. Dzięki sile tych drużyn w tym sezonie będziemy mieć dwa miejsca w Lidze Mistrzów. W samej PGNiG Superlidze również mieliśmy bardzo ciekawą rywalizację – walka o mistrzostwo, puchary oraz utrzymanie toczyła się do samego końca zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet. U pań przełożyło się to również na fakt, że pierwszy raz w historii wszystkie nasze zespoły, które są uprawnione, zagrają w kwalifikacjach europejskich rozgrywek.

Jeśli chodzi o poziom organizacyjno-marketingowy, to również jesteśmy bardzo zadowoleni z tego co się udało się nam zrobić w zeszłym sezonie. Przede wszystkim podpisaliśmy umowy i rozpoczęliśmy współpracę z markami Namedsport oraz Kryniczanka. Ponadto zintensyfikowaliśmy kolejne działania związane z inwestycjami technologicznymi, które zostały rozpoczęte już kilka lat temu. To ogromna duma dla nas, ponieważ wygraliśmy nagrodę Sport Biznes Polska za transformację cyfrową PGNiG Superligi i PGNiG Superligi Kobiet. Sfinalizowaliśmy też kolejne działania, ponieważ niedawno, dokładnie kilka tygodni temu, uruchomiliśmy pierwsze internetowe zintegrowane strony klubowe, a to były intensywne, kilkumiesięczne prace. Chcieliśmy stworzyć system i wzór platform internetowych, które będą w jednym ekosystemie, jednym CRM. Teraz czekają nas kolejne działania i wdrożenia w tym zakresie. Rozpoczęliśmy również przygotowania do procesu sprzedaży praw telewizyjnych. Mam nadzieję, że efekty tego będą zadowalające już w najbliższych miesiącach. Tak więc, to co udało nam się zrobić w poprzednim sezonie można uznać za pozytywne.

To, co jest dla nas dużym wyzwaniem i jeszcze nas czeka, to odbudowa całej frekwencji. Po okresie związanym z pandemią kibice oczywiście są na trybunach, w wielu halach pojawiały się komplety widzów, ale uważam, że mamy tutaj jeszcze sporo do zrobienia. W trakcie pandemii i ograniczeń związanych z wejściem kibiców na hale, mocno skupiliśmy się na wspominanej cyfryzacji, teraz planujemy realizację działań w kolejnych obszarach.

Jak spogląda pan z perspektywy czasu na to, co działo się w końcówce ubiegłego sezonu? Mam na myśli problem związany z przekładaniem spotkania ostatniej kolejki pomiędzy Orlen Wisłą Płock a Łomżą Industrią Kielce. Powiedzmy sobie szczerze – kontrowersji nie brakowało.

Myślę, że jedyną rzeczą, którą bym zmienił to kwestia zaufania klubom. Z moich doświadczeń ze współpracy z różnymi klubami, wiem, że rywalizacja na boisku to jedno, a osoby zarządzające i ich ustalenia to drugie. Byłem bardzo zaskoczony, że coś innego ustaliliśmy, a później okazywało się, że ktoś działał zupełnie inaczej. Jeśli chodzi o późniejsze decyzje, które musieliśmy podjąć, czyli wybór nowego terminu, to dziś decyzja była by taka sama. Termin, w którym rozegraliśmy ten mecz był jedynym możliwym. Dziś rekomendowałbym Komisarzowi Ligi szybsze podjęcie decyzji, wyznaczenie sztywnego terminu i nie pozostawienie klubom tak dużego pola do dyskusji, niedogadania się i walczenia wyłącznie o swoje interesy.

Jak odniesie się pan do słów Talanta Dujszebajewa, który w Kanale Sportowym stwierdził, że według niego powinna być jasna hierarchia – najpierw finał Pucharu Polski, potem ostatnia kolejka PGNiG Superligi i na końcu Final Four Ligi Mistrzów.

Niewykluczone, że będziemy w tym kierunku dążyli. W takim układzie gier, jaki mieliśmy do tej pory nie było to możliwe. Od sezonu 2023/24 chcemy wrócić do rozgrywania fazy play-off. Wówczas o zdobyciu tytuły mistrza Polski decydowałaby rywalizacja do dwóch lub trzech zwycięstw i wtedy można zmienić również termin spotkania o krajowy puchar, jeśli taka będzie również wola ZPRP. Od kilku lat było jednak tak, że finał Pucharu rozgrywaliśmy po zakończeniu sezonu ligowego, a jak będzie w przyszłości? Zastanowimy się nad tym i chcemy ułożyć stały plan, który będzie obowiązywał przez min. kilka sezonów. Aczkolwiek wiemy, że nie będzie to proste, bo play-offy zwyczajnie spowodują jeszcze bardziej ciasny kalendarz.

Wspomina pan o fazie play-off i to chciałem również dopytać. Dlaczego PGNiG Superliga ostatnie swoje sezony rozgrywała bez play-off, które powinny najbardziej elektryzować kibiców? W innych dyscyplinach halowych, jak siatkówka czy koszykówka to właśnie play-offy przyciągają na obiekty i przed telewizory najwięcej kibiców.

Jeśli chodzi o brak play-off, to zdecydowaliśmy o wstrzymaniu się z ich rozgrywaniem z uwagi na pandemię i całe szczęście, że to zrobiliśmy. Zachorowania, przekładanie spotkań i różne uwarunkowania z tym związane powodowały że mieliśmy dzięki temu dodatkowe terminy rezerwowe i to był taki – można powiedzieć – zabieg chwilowy. W tym roku jeszcze nie wiemy jak rozwinie się sytuacja, bo epidemiolodzy mówią, że może być różnie. W związku z tym zachowaliśmy rezerwę także na ten sezon. Nie ukrywam, że nasza decyzja dotycząca tego, by Orlen Wisła Płock oraz Łomża Industria Kielce mierzyły się w ostatniej serii była nieprzypadkowa i można było to traktować jako taki “mecz finałowy”. Jednak jak mówię, docelowo chcemy, aby play-offy wróciły. Jest to ważne również w zakresie sprzedaży praw telewizyjnych i nowego kontraktu z telewizją. To między innymi z Partnerem telewizyjnym będziemy ustalać kalendarz powrotu play-off od sezonu 2023/24 w kontekście nowego kontraktu telewizyjnego.

Czyli zgodzi się pan z tym, że play-offy powinny nakręcać całą ligę i podnosić zainteresowanie kibiców?

Zdecydowanie tak. Jestem zwolennikiem fazy play-off i co więcej, jestem zwolennikiem tego, żeby składała się ona z rywalizacji do trzech wygranych przynajmniej w fazie walki o medale. Rozgrywanie play-off systemem mecz i rewanż nie jest dobre. Będziemy chcieli tak to ułożyć, aby na stałe był to system atrakcyjny dla kibiców, a jednocześnie żeby pogodzić to z kalendarzem EHF. Chcemy żeby tych spotkań było dużo, ponieważ one nakręcają, porywają kibiców i budują zainteresowanie rozgrywkami. Fakt, że play-off nie będzie jeszcze w tym sezonie wynika tylko z dwóch przyczyn – sytuacji pandemicznej i nowego przetargu na prawa telewizyjne. W nowym kontrakcie chcemy ułożyć wszystkie zasady dotyczące transmisji. Oczywiście wiążą się z tym konkretne przychody z punktu widzenia ligi, dlatego postanowiliśmy przesunąć powrót play-off na sezon 2023/24.

Sporo mówi pan o nowym kontrakcie telewizyjnym i pokazywaniu piłki ręcznej w telewizji. Sezon 2022/23 będzie ostatnim z obecnego kontraktu Superligi z Telewizją Polską. Jesteście zadowoleni z tego, jak TVP opakowuje wasz produkt?

Bardzo zależało nam na tym, aby odbudować zainteresowanie i oglądalność PGNiG Superligi. Po przejściu rozgrywek z CANAL+ do TVP oglądalność spotkań wzrosła na poziomie około tysiąca procent, czyli mowa o ogromnej skali. Na pewno jesteśmy bardzo zadowoleni także z wielu innych elementów, które udało się wdrożyć jak spójna oprawa telewizyjna, statystyki czy dodatkowe elementy, które są przy każdym meczu. Jesteśmy świadomi, że pewne rzeczy można zrobić lepiej, ale cały czas współpracujemy w tym zakresie z naszym partnerem telewizyjnym. Zobaczymy gdzie PGNiG Superliga i PGNiG Superliga Kobiet będzie pokazywana od przyszłego sezonu, bo poważne zainteresowanie wyraża kilka podmiotów. Wkrótce ogłosimy przetarg.

Porównując pokazywanie Superligi w CANAL+ i TVP, trzeba przyznać, że w CANAL+ niektóre elementy były bardzo rozbudowane, jednak mowa o telewizji premium. W TVP brakuje nam na przykład stałej pory rozgrywania transmitowanych meczów. Rozumiemy jednak specyfikę TVP, która ma do dyspozycji jeden kanał sportowy i trudno jest nam rywalizować z dyscyplinami międzynarodowymi, pod które podporządkowany jest plan transmisji. Sumarycznie jesteśmy bardzo zadowoleni. W tym momencie znajdujemy się w TOP5 w Polsce jeśli chodzi o średnią oglądalność.

Mówi pan zatem, że zainteresowanych pokazywaniem PGNiG Superligi jest co najmniej kilka telewizji?

Jesteśmy w ostatniej fazie dialogu technicznego z kluczowymi podmiotami telewizyjnymi. W takim procesie poruszane są kwestie związane z preferencjami poszczególnych stacji. Mogę powiedzieć, że kilka podmiotów jest poważnie zainteresowanych PGNiG Superligą Kobiet i PGNiG Superligą Mężczyzn. W nadchodzącym okresie będziemy analizowali oczekiwania ligi, klubów i poszczególnych podmiotów medialnych, a następnie planowali podział pakietów, który zostanie zaprezentowany w zbliżającym się przetargu. Zależy nam na wypracowaniu rozwiązania korzystnego dla kibiców dyscypliny, klubów oraz partnerów mediowych.

Rozważacie opcje podzielenia praw na dwa podmioty? Na przykład kilka meczów w telewizji premium, a mecz serii także w kanale otwartym.

W jakimś stopniu z podziałem praw mamy do czynienia już teraz. Dla przykładu w PGNiG Superlidze, ponieważ poza dwoma meczami, które pokazywane są w TVP Sport, pozostałe spotkania można obejrzeć na platformie internetowej Emocje.TV. To oczywiście model przejściowy i mówmy o tym od dłuższego czasu. Poczyniliśmy ten krok szybciej, niż planowaliśmy z uwagi na pandemię i konieczność zapewnienia spójnego i jednolitego standardu transmisji. Chcielibyśmy teraz zrobić krok dalej w zakresie transmisji internetowych, w związku z czym na pewno będziemy myśleli o ewentualnym podziale praw. Temat pozostaje otwarty.

Piłka ręczna w Polsce jest na tym etapie, aby wszystkie mecze w każdej kolejce, na przykład z ligi męskiej, były pokazywane w telewizji? Taki krok poczyniła ostatnio PlusLiga, której sto procent meczów można było obejrzeć w telewizji Polsat.

To kwestia, która zależy od ostatecznych propozycji ze strony wszystkich zainteresowanych telewizji. Trzeba pamiętać o tym, że w dzisiejszych czasach telewizja linearna to jeden element ale internet to także platformy, które bardzo mocno budują treści i transmisje. Wystarczy spojrzeć gdzie transmitowana jest piłkarska Bundesliga, Premier League czy od nowego sezonu Formuła 1. Przejście pomiędzy telewizją tradycyjną a internetem bardzo mocno się zaciera, dlatego jest to bardzo szeroki temat i zobaczymy jak ostatecznie będzie to wyglądało u nas. W każdym razie jedno i drugie można połączyć. Na ten moment nie jestem w stanie do końca powiedzieć co nas czeka. Z naszej strony zapewniam, że bierzemy pod uwagę kilka czynników, nie tylko ten finansowy. On również jest bardzo istotny, ale najważniejszy jest dla nas pomysł na ligę, jej promocję i wizja długofalowej strategii w zakresie rozwoju naszego produktu.

Jak ocenia pan miejsce, w którym jest ligowa piłka ręczna w Polsce? Trzeba przyznać, że konkurencja jest dosyć spora – piłkarska Ekstraklasa i siatkarska PlusLiga zdecydowanie liderują. Ale wcześniej wspomniał pan chociażby o tym, że PGNiG Superliga jest w czołowej piątce pod względem oglądalności.

Nie chciałbym na to patrzeć przez pryzmat rywalizacji z poszczególnymi dyscyplinami, ponieważ my się znamy, współpracujemy i uzupełniamy. Każdy ma trochę inne uwarunkowania. Z pewnością pod względem organizacyjnym, marketingowym i obudowy produktu, to Ekstraklasa zdecydowanie przewodzi. PlusLiga, o której pan wspomniał, również się świetnie rozwija i myślę, że my jesteśmy trochę za nimi, ale również budujemy swoją wartość. Z naszego punktu widzenia istotne jest to, że jak spojrzymy na słupki oglądalności poszczególnych meczów, to znajdujemy się właśnie tuż za tymi dwoma podmiotami. Do tego dochodzą nagrody jakie otrzymujemy – za organizację sportową roku lub transformację cyfrową. Regularnie znajdujemy się także w TOP3 wyróżnianych organizacji sportowych roku. To wszystko powoduje, że na obecnie jesteśmy zadowoleni, co nie oznacza, że jest to etap docelowy. Jeśli spojrzymy na wizję rozwoju ligowej piłki ręcznej w Polsce jako produktu, to potrzeba nam co najmniej 5-6 kolejnych lat, aby móc powiedzieć, że doszła ona do poziomu jaki jest w naszych planach.

W tej dyskusji trzeba pamiętać także o tym, że jesteśmy jedną z młodszych lig zawodowych w kraju. Na przykład PlusLiga i budowa polskiej siatkówki to już dwadzieścia lat. Jeśli chodzi o nas to mowa o kilku latach i wiemy, że pewną drogę musimy dopiero przejść.

Nie jest też tak, że polska piłka ręczna – nie tylko ligowa – potrzebuje sukcesu reprezentacji?

Trochę rozdzielę dwie rzeczy. Jednym jest to, nad czym pracujemy jako liga zawodowa i za co odpowiadamy czyli budowa atrakcyjności rozgrywek, komercjalizacja, promocja oraz cała obudowa. Druga sprawa to poziom sportowy. Oczywiście te rzeczy są ze sobą połączone, tylko, że my na ten drugi element mamy mniejszy wpływ. Pracujemy nad tym, aby w momencie sukcesu sportowego móc mocno wystrzelić. Przykładem tego jest siatkówka, która regularnie odnosi sukcesy i dzięki temu zainteresowanie tą dyscypliną jest ogromne. Jesteśmy przekonani, że wynik i sukces sportowy przyjdzie także w piłce ręcznej i chcemy później to odpowiednio wykorzystać.  Nie da się ukryć, że jeśli spojrzymy na sukcesy naszej reprezentacji sprzed kilkunastu lat, to myślę, że można było z nich wyciągnąć dużo więcej. Chodzi nawet o takie prozaiczne rzeczy, na przykład o to, że w tamtych czasach zawodnicy nie prowadzili mediów społecznościowych. Teraz gdzie tylko nie spojrzymy, to czołowych polskich sportowców obserwuje po kilkaset tysięcy osób. Tyle samo mogłoby obserwować czołowych piłkarzy ręcznych z tamtych lat.

Podsumowując, sukces sportowy zdecydowanie pomaga i byłby dalszym motorem napędowym. Z drugiej strony wyniki sportowe naszych drużyn w europejskich pucharach mają miejsce już teraz i to nas bardzo cieszy – niewiele lig może pochwalić się tym, że drużyna z jej rozgrywek walczy o wygranie Ligi Mistrzów, a tak jest w przypadku PGNiG Superligi.

Jak wygląda obecnie sytuacja związana z polskimi arbitrami? W listopadzie ubiegłego roku udzielił pan wywiadu TVP Sport, w którym opowiadał pan, że Superlidze zależy na podniesieniu poziomu sędziowania.

Wspólnie z Polskim Związkiem Piłki Ręcznej pod koniec ubiegłego roku uruchomiliśmy stały program dla polskich sędziów, który prowadzą doświadczeni szkoleniowcy z Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej. Co pół roku odbywamy spotkanie w systemie stacjonarnym, a oprócz tego ciągle odbywa się praca w systemie online. Zdajemy sobie sprawę, że mamy jeszcze dużo do zrobienia, bo poziom sędziowania nie jest idealny. Jednocześnie muszę podkreślić, że nie jest on też taki zły, jak czasami opowiadają o nim np. trenerzy. Potrzebujemy dwóch, może trzech lat, żeby arbitrzy i ich poziom mogli pójść znacząco do przodu. Na pewno jest to dla nas jeden ze strategicznych projektów. Chcemy, żeby sędziowanie było na poziomie europejskim, tak samo jak inne elementy naszej ligi.

Dodam, że piłka ręczna jest trzecią dyscypliną sportu, w której mam okazję pracować. I wie pan co? Mogę powiedzieć, że w każdej dyscyplinie trenerzy i zawodnicy narzekają na pracę sędziów. Ja tego bardzo nie lubię, uważam, że każdy powinien skupić się głównie na swojej pracy. Oczywiście, że błędy sędziowskie się zdarzają i będą się zdarzać, bo szczypiorniak to bardzo trudna dyscyplina do sędziowania. Ważne jest, aby tych błędów było po prostu mniej. Pewna linia sędziowania musi być wytyczona i prowadzona od początku spotkania. Spójrzmy na mecz ostatniej kolejki serii ubiegłego sezonu pomiędzy Orlenem Wisłą Płock a Łomżą Industria Kielce. Sędziowie pokazali bardzo dużo czerwonych kartek, ale od początku meczu pewna linia sędziowania była ustalona przez arbitrów i to zatrzymało potencjalną walkę niesportową na boisku. Prowadzenie spotkania w sposób taki sam jest najbardziej istotne.

Na obecnym etapie jesteśmy zadowoleni z tego w jakim kierunku ten projekt idzie. Jak mówię, poziom polskich arbitrów nie jest jeszcze taki, jakiego oczekujemy, ale podążamy dobrą drogą.

Wspomina pan mecz Wisła – VIVE. Warto podkreślić, że ten mecz sędziowała para arbitrów z Chorwacji, Matija Gubica i Boris Milosević. W sumie pokazali oni aż pięć czerwonych kartek.

Tak i dlatego podałem ten przykład pewnej linii sędziowania. Czołowi sędziowie, którzy pracowali przy największych imprezach pokazali kilka czerwonych kartek, a jestem przekonany, że gdyby zrobili to polscy arbitrzy, to spotkałoby się to z ogromną krytyką, analizą i uwagami. I to nawet, gdyby podjęli dokładnie takie same decyzje, co wspomniana para z Chorwacji. A ich pracę wszyscy ocenili bardzo dobrze.

Jeśli chodzi o nadchodzący sezon PGNiG Superligi, to oprócz przygotowań do sprzedaży nowych praw telewizyjnych, co jest głównym pana celem?

Jako Superliga mamy kilka takich celów. O prawach telewizyjnych już powiedziałem, ale dochodzi do tego przedłużenie wygasających umów ze sponsorami. Chcemy wykonać kolejny krok dotyczący transformacji cyfrowej – planujemy oddać kilkanaście klubowych stron internetowych. Naszym zamiarem jest także rozpoczęcie prac nad jednolitym systemem biletowym i to, aby za rok dysponować dużą bazą użytkowników. W tym momencie mamy ich ponad 11 tysięcy, a chcielibyśmy znacznie więcej. To najważniejsze cele na sezon 2023/24, a nie brakuje także tych mniejszych.