Raport specjalny 5 października 2020

Co dalej ze stadionem Radomiaka? Obszerna analiza radomskiego klubu od strony sportowej i organizacyjnej

Niegdyś powiedzenie “organizacyjnie Stal Mielec” oznaczało chaos i dezorganizację w klubie. Teraz jednak śmiało można zamienić mielczan na Radomiaka, gdyż kłopotów w Radomiu nie widać końca. W zasadzie jedynym aspektem, do którego nie można się przyczepić jest… kwestia sportowa. Ta najważniejsza, ale nie mająca innych podstaw pod sobą.

Przed chwilą grali w barażach o Ekstraklasę, teraz rozpoczęli sezon od trzech wygranych, w tym rozbili Widzew 4:1. Można powiedzieć, że wszystko jest fajnie. Ale tylko do czasu, gdy nie zajrzymy głębiej.

Pozytywem są oczywiście piłkarze i trener. Uważam, że Radomiak to obecnie jeden z piękniej grających zespołów na szczeblu centralnym, ma świetnego szkoleniowca i tak zwyczajnie daje radość z oglądania jego popisów. To oczywiście fundament w każdym klubie, więc akurat nie odwróciłbym proporcji i wierzę, że kroku piłkarzom dotrzymają również w przyszłości szefowie – jak nie ci, to inni – mówi nam Marcin Borzęcki, dziennikarz TVP Sport, a prywatnie kibic Radomiaka.

Pan Sławek

Przez wiele lat Sławomir Stępniewski miał wizerunek ciepłego starszego faceta, który opowiada, bez większych emocji, o sprawach sędziowskich w Lidze+Extra. W międzyczasie został prezesem Radomiaka Radom, który wówczas grał w II lidze. Radomiak to nie Widzew, a II liga to nie Ekstraklasa, więc poza lokalnymi mediami raczej cicho było o prezesowskiej działalności Stępniewskiego.

Być może nie tylko jawi się jako sympatyczny pan, ale w rzeczywistości też emanuje sympatią i radością życia. Obserwując jednak jego pracę w roli prezesa Radomiaka nie jestem zbyt zadowolony, mam wrażenie że ani nie zbudował struktur wewnątrz klubu, by ten funkcjonował choćby na pół-profesjonalnym poziomie, ani nie zrobił nic, co mogłoby zatuszować pomyłki na zewnątrz. Generalnie to szef klubu, o którym wiele osób z nim współpracujących mówi chętnie, ale niekoniecznie publicznie i niekoniecznie pod nazwiskiem, więc i ja nie będę strzelał oskarżeniami – mówi tajemniczo dziennikarz TVP.

Szkoda, bo to – niestety – wesoła twórczość. To jednak śmiech przez zły dla kibiców Radomiaka. O ile gra na nie swoim stadionie to bardziej wina budowniczych stadionu oraz miasta, które jest tutaj zleceniodawcą, o tyle już wiele innych aspektów zdecydowanie można przypisać na jego konto.

Brak otwartości, brak chęci wpuszczenia do klubu wykwalifikowanych pracowników. Czy zamiast płacić grube kontrakty zawodnikom, którzy są niewypałami, nie można zainwestować w skauting, w akademię? Poszerzyć sztab szkoleniowy? Wiadomo, że można. Nic do prezesa klubu prywatnie nie mam, natomiast nie ma co się oszukiwać, myśli po staroświecku i klub traci kolejne lata na rozwój. To zamknięcie się na ludzi też jest znamienne. Wywiady w mediach bez trudnych pytań… Za Radomiakiem historyczny sukces, a klub w żaden sposób tego nie podsumował, choćby na konferencji prasowej, nie przedstawił planu na to, co dalej, oparte na konkretach, a nie ładnych słowach – wylicza wady prezesa dziennikarz Weszło, Szymon Janczyk.

Radomiak niczym Valencia

Niestety nie chodzi tutaj o kwestie sportowe, a te związane z budową stadionu. Kto nieco śledzi ten temat, ten wie, że bryła Nou Mestalla długo stała, aż została zburzona. W Radomiu może nie jest tak drogo i tragicznie, ale wesoło nikomu też nie jest. W końcu dawno temu Radomiak miał mieć pięknie wyremontowany stadion przy ul. Struga, a przy nim miała stać hala. Ta druga inwestycja ma się ku końcowi i wg branżowego portalu Stadiony.net może nawet w styczniu uda się oddać ją do użytku. Natomiast stadion, po poprawkach miał być gotowy na sezon 2021/2022, ale już teraz wiadomo, że termin jest realnie zagrożony.

To temat na książkę, natomiast winy klubu w tym nie ma. Inwestorem jest miasto, to ono odpowiada za to, co dzieje się na budowie. Na pewno wywiązała się wokół tego zbyt duża walka polityczna, a winy są – jak zwykle podzielone. Największą przypisuję jednak firmie, która skapitulowała na placu budowy. To z tego wzięły się całe późniejsze kłopoty. Stadion znów będzie opóźniony, stąd inwestycja w obiekt Broni, który wkrótce będzie dostosowany do wymogów pierwszej ligi. To trochę palenie pieniędzmi w piecu, ale nie ma wyboru. Wstydem byłoby, gdyby domem Radomiaka na kolejne lata stały się Puławy czy Pruszków – mówi Janczyk.

Najpierw za bardzo wolne tempo podziękowano jednej firmie, która zawaliła wszystkie możliwe terminy. Później trzeba było rozpisać nowy przetarg, aż w wakacje rozpoczęła się… rozbiórka trybuny północnej na nowym stadionie. Jeszcze nie udało się jej dokończyć, a w międzyczasie nadzór budowlany stwierdził, że fundamenty pod nową trybuną są na tyle niepewne, że całą konstrukcje trzeba rozebrać i postawić jeszcze raz!

Jesteśmy po decyzji. Część trybuny zostanie zdemontowana, będzie zagęszczony grunt. Część fachowców uważa, że jest to nadmierna ostrożność, część mówi, że jest to potrzebne, więc MOSIR jest gotów zlecić te dodatkowe prace, aby mieć pewność, że będzie to stabilne – mówił Mateusz Tyczyński, wiceprezydent miasta w rozmowie z Radiem Radom na przełomie czerwca i lipca.

Miesiąc wcześniej ten sam wiceprezydent w programie Radia dla Ciebie wspominał, że sprawa trafi do prokuratury: – Trybunę trzeba zdemontować, bo poprzedni wykonawca dokonał takiej fuszerki, że nikt rozsądny nie dopuściłby jej do użytkowania. Fuszerki dokonali też najprawdopodobniej inspektorzy nadzoru budowlanego, którzy na to pozwolili i dlatego w tej sprawie zostało złożone zawiadomienie. Jestem spokojny, ta trybuna zostanie poprawiona i będzie służyła kibicom Radomiaka.

Zresztą to nie pierwsze zawiadomienie do prokuratury przy okazji budowy nowego stadionu. W 2019 roku miasto odzyskało ponad 10 milionów złotych od poprzedniej ekipy budowlanej, która nie zrobiła na czas wykonanych robót, a pieniądze pobrała!

Zacytujmy wspomniany portal Stadiony.net. – Pierwotny harmonogram prac zakładał, że na budowie stadionu robotnicy pojawią się najpóźniej od maja, jednak minęły 2 miesiące i prac nie wznowiono. Dlatego należy spodziewać się, że opóźnienie wyniesie co najmniej kwartał. Tym samym nowy stadion Radomiaka najpewniej zacznie działać dopiero od sezonu 2021/22. Do tego czasu Radomiak będzie musiał grać z dala od swoich korzeni – pisali na początku lipca. Mamy koniec września i nic się nie zmieniło. Pracę nie ruszyły a Radomiak gra poza miastem.

Gdyby Radomiak awansował do Ekstraklasy, swoje domowe mecze rozgrywałby na stadionie Legii. Na ten obiekt dostał licencje i dzieliłby go z mistrzem Polski. Nie byłoby kłopotów jakichkolwiek, w końcu kibice Radomiaka i Legii żyją w przyjaźni. Tyle że pierwotnym pomysłem była gra Zielonych w… Lublinie. Odległość podobna, droga nie najgorsza, więc w godzinę można dojechać do stolicy województwa lubelskiego. Tyle że z tego rozwiązania najmniej ucieszyłaby się policja oraz fani Radomiaka. W końcu przyjazd, co dwa tygodnie do miasta, gdzie nikt nie lubi ich klubu mógłby być sporym przeżyciem, okraszonym dodatkowymi atrakcjami.

Radomiak do Ekstraklasy nie awansował, więc trzeba było szukać innych obiektów. Początkowo padło na Puławy, ale ostatecznie wylądowali w Pruszkowie. Tam zagrali pierwszy mecz z Widzewem i tam będą podejmować rywali w całej rundzie jesiennej. W międzyczasie doszło do symbolicznych “derbów bezdomnych”, gdy Radomiak pojechał na mecz z GKS-em Jastrzębie, rozgrywanym w… Wodzisławiu.

Szczerze powiedziawszy, nie potrafię udzielić odpowiedzi na to pytanie. Już tyle razy podskakiwałem z radości na wieść o “wznowieniu prac”, a więc i tyle razy przeżywałem rozczarowanie, że przestałem się łudzić, iż w końcu zasiądę na Struga 63 i obejrzę mecz w cywilizowanych warunkach – pesymistycznie podsumowuje temat stadionu dziennikarz TVP Sport, Marcin Borzęcki.

Na ten moment wszyscy czekają na koniec montażu mocniejszego oświetlenia na stadionie Broni. Mówi się o listopadzie i wtedy będzie można wrócić chociaż do swojego miasta. A kiedy na Struga? Do tego bardzo daleka droga i spore pieniądze, które lada moment będą dwa razy większe od planowanych.

RKS Absurd Radom

Można śmiało powiedzieć, że na boisku Radomiak prezentuje się znakomicie nie dzięki dobrej pracy zarządu, a pomimo jej. Nie raz i nie dwa żartowałem, że ten klub powinien zostać przekształtowany na RKS Absurd Radom, bo stężenie kuriozów naprawdę wykracza w tym miejscu poza wszelką skalę. Szczerze mówiąc to jestem zdumiony, że przy tak koślawym sposobie zarządzania, Dariusz Banasik nie trzasnął jeszcze drzwiami, a latem nawet przedłużył kontrakt. Skąd taki rozstrzał? To dobre pytanie, po prostu widać, że osoby pracujące w gabinetach nie do końca mają pojęcie o prowadzeniu I-ligowego klubu z aspiracjami na grę w Ekstraklasie – rozpoczyna temat Borzęcki

Podpytaliśmy się naszych ekspertów o kwestie organizacyjne w klubie. O ile piłkarsko wszystko wygląda dobrze, o tyle w biurach jest kompletna stajnia Augiasza. Szymon Janczyk podpowiedział nam, więc możemy wymienić, po kolei:

  • Dopuszczenie do sytuacji, w której czołowi piłkarze odchodzą za darmo lub za mniejsze pieniądze, bo zrzekają się zaległości (jak Abramowicz do Wisły)
  • Przedstawienie dyrektora akademii na tle… stadionu Widzewa
  • Brak promocji meczów
  • Niespełnione obietnice względem karneciarzy z wiosny tego roku
  • Horrendalne podwyżki cen biletów na baraż – z 20-25 do 50 złotych
  • Wpisy takie jak po barażach z Wartą, gdy profil klubu publicznie pisał o skandalu sędziowskim przy prawidłowym karnym na 0:2

Pojedynczo może to nie jest wiele, ale gdy każda wpadka jest takim kamyczkiem do ogródka, już dawno moglibyśmy sobie zrobić oczko wodne. Powoli, ale się zbiera. W klubach takie rzeczy jakoś uchodzą płazem, ale wstydzą się za to kibice, którzy są na meczach i dopingują, bez względu na klasę rozgrywkową czy rywala.

Z drugiej strony potencjalny kibic, jak widzi i czyta takie rzeczy, może się zniechęcić zanim przyjdzie na stadion. Podobnie zresztą jak sponsorzy. Jeśli w poważnej firmie jest dział, który zechce prześwietlić klub, który miałby być dotowany, już na starcie zapali się lampka ostrzegawcza, że coś jest nie tak.

Chroniczny brak pieniędzy

To akurat choroba całej polskiej piłki. Każdemu na coś brakuje. Legii i Lechowi brakuje kilkuset tysięcy euro na rekordowe transfery, kluby mniej zamożne nie mogą kupić nikogo powyżej pół miliona euro, a reszta generalnie ledwo wiąże koniec z końcem. To dziwne, zwłaszcza gdy zerkniemy w strukturę przychodów takiego Radomiaka za rok 2019. Przypomnijmy połowę spędzili w drugiej lidze, połowę klasę wyżej. Mimo tego przychody wyniosły prawie 5 milionów złotych – 4,82 mln. To więcej, np. od Zagłębia Sosnowiec, które przecież pół roku spędziło w Ekstraklasie! Oczywiście Radomiak nie był tu krezusem, bo do Podbeskidzia czy nawet Odry Opole, trochę mu brakowało, ale względem wielu innych klubów było naprawdę dobrze.

A pamiętajmy, że Radomiak to klub mocno korzystający z miejskich pieniędzy. W końcu po zmianach w radzie miasta udało się przegłosować, że na stypendia dla piłkarzy pójdzie około 220 tysięcy na 20. zawodników miesięcznie! Wg Szymona Janczyka z Weszło, to około 80% wynagrodzeń całej pierwszej drużyny.

Kłopot – dla Radomiaka – w tym, że stypendia obejmują dziesięć miesięcy w roku. Wyłączone są zazwyczaj miesiące wakacyjne, w czasie których klub płaci 100%. Tym razem jednak doszły jeszcze maj i czerwiec. Krótko mówiąc dodatkowe pół miliona trzeba było znaleźć. Ewentualnie można było się dogadać z zawodnikami, ale to też nie było łatwe przez wzgląd na historie i nieterminowe płacenie.

Stanęło na tym, że obniżki stypendiów, od nowego sezonu, wyniosły 20% względem poprzedniej kwoty, co przekłada się na 176 tysięcy miesięcznie. Średnio na każdego przypadnie niecałe dwa tysiące mniej. To nadal będzie 1,76 mln złotych rocznie, ale już dla miasta pojawia się oszczędność 440 tysięcy w skali roku.

Jak słyszymy, problemy z płynnością finansową były już wcześniej, a zawodnicy nadal nie otrzymali w całości premii za awans oraz części dopłat do stypendiów. Te opóźnienia były powodem protestu i odwołania jednego ze styczniowych treningów. Prezes klubu, Sławomir Stempniewski, twierdził jednak, na łamach portalu cozadzien.pl, że żadnego protestu nie było. Po prostu drużyna zamiast ćwiczyć na boisku, zdecydowała się na trening mentalny – czytamy na Weszło. Wobec takiej sytuacji Stowarzyszenie Kibiców przeprowadziło zbiórkę pieniędzy na dalsze funkcjonowanie klubu. Z zakładanych 100 tysięcy, dzisiaj widnieje kwota 32 516 złotych na “Zrzutce”.


Kwoty przeznaczane przez miasto na stypendia. Przed obniżką i po obniżce

Na każdej płaszczyźnie, poza boiskową, Radomiak lubi się skompromitować. Często gęsto nie wiadomo, co dzieje się z niektórymi piłkarzami (…) Nierzadko są to piłkarze zasłużeni, jak Michał Grudniewski, który przez długi czas był filarem zespołu, rozegrał w jego barwach ponad 100 spotkań, a nagle został odsunięty. Dlaczego? Być może odpowiedź na to pytanie znajdziemy w wypowiedziach trenera Banasika, który otwarcie sugerował, że inny z piłkarzy, Damian Nowak, długo wiosną grać nie mógł, bo nie zgodził się na obniżkę pensji zaproponowaną przez zarząd. Można się tylko domyślić, na ile atrakcyjna musiała być ta obniżka dla piłkarza, który na finiszu sezonu obronił się strzelanymi golami i umiejętnościami – zauważa Borzęcki

Czasem lepiej milczeć

Z tego założenia powinien wychodzić trener Dariusz Banasik. W ubiegłym sezonie Radomiak grał z Odrą Opole, z boiska w 78. minucie schodził Leandro, ale tuż przed zejściem za linię zdjął koszulkę. Sędzia Sylwester Rasmus nie miał wyjścia i pokazał Brazylijczykowi żółtą kartkę. Niby nic dziwnego, sytuacja jakich setki w piłce. Tymczasem trener na konferencji pomeczowej wspomniał, że kapitan Radomiaka schodził z kontuzją, która eliminowała go z następnego meczu, ale że miał już trzy kartki, więc trzeba było się wykartkować z premedytacją. W efekcie trener dostał trzy tysiące złotych karty za nakłanianie zawodnika do niesportowego zachowania.

Podobnie można powiedzieć o prezesie i słowach, które już cytowaliśmy o proteście. W zasadzie nie proteście, a treningu mentalnym…

Pozytyw na boisku

Skrytykowaliśmy trenera Banasika za wypowiedź, ale to zaledwie mikro-wycinek z jego pracy. Ta jest zewsząd chwalona i w tym aspekcie nie można mieć najmniejszych pretensji. Pomijając już sposób przeprowadzenia transferów, to jednak udało się wypromować kilku zawodników. Rafał Makowski trafił do Śląska Wrocław, Dawid Abramowicz do Wisły Kraków, a i tercet zawodników, którzy odeszli do Widzewa: Michał Grudniewski, Mateusz Michalski i Mereveille Fundambu nie może zapewne narzekać na finanse.

Uważam, że Radomiak to obecnie jeden z piękniej grających zespołów na szczeblu centralnym, ma świetnego szkoleniowca i tak zwyczajnie daje radość z oglądania jego popisów. To oczywiście fundament w każdym klubie, więc akurat nie odwróciłbym proporcji i wierzę, że kroku piłkarzom dotrzymają również w przyszłości szefowie – jak nie ci, to inni – kończy Borzęcki, którego wspiera kolega “po szalu”.

Dariusz Banasik i ściągnięci przez niego piłkarze dają radę. Postarajmy się cieszyć z małych spraw: są dłuższe kontrakty dla zawodników, czyli wyciągnięto wniosku. Mimo tego bałaganu nadal są sponsorzy, którzy chętnie w zespół inwestują. Kibice są źli na władze, ale nie oznacza to, że odwracają się od drużyny. Starają się pomagać, niedawno zorganizowali wsparcie finansowe dla Patryka Mikity, który leczy poważną kontuzję. To się ceni i to cenią ludzie. Nawet ci, którzy odeszli z klubu i mają do osób u władzy pewien żal, zawsze mi powtarzają: przymykaliśmy oko na pewne rzeczy, bo lepiej grać dla klubu, który ma takich kibiców. Nie tracę nadziei, że ktoś w końcu zacznie wyciągać jeszcze dalej idące wnioski i potencjał Radomia zostanie w pełni wykorzystany – zamyka temat Janczyk, nieco dodając optymizmu do całego zamieszania.

“Żeby plusy nie przesłoniły minusów”

Tak Ryszard Ochócki mówił w Misiu i można to odnieść do Radomiaka, ale w obie strony. Sprawy organizacyjnie nie wyglądają dobrze, ale sprawy sportowe są na dobrej drodze, skoro zespół wygrał trzy pierwsze mecze na początek sezonu, a jeszcze przed chwilą walczył o awans do Ekstraklasy. Z drugiej strony skoro Radomiak chciałby wejść w szeregi szesnastu, a za moment osiemnastu, najlepszych drużyn w Polsce, wypadałoby pewne rzeczy unormować.

Ustaliliśmy, że stadion to nie jest ich wina. Trudno od klubów wymagać, by miały naciskać miasto, skoro to ich właściciel, a także podmiot wynajmujący stadion. W dodatku to miasto buduje obiekt Radomiakowi, a teraz – wobec opóźnień – dostosowuje obiekt Broni do wymogów pierwszoligowych, za niemałe pieniądze. Jednak pozostałe rzeczy można spokojnie ogarnąć. W tym sezonie łatwo awansować nie będzie, ale w następnym? Kto wie, może wtedy przyjdzie czas na “Warchołów”. Oby już z gotowym stadionem i uporządkowaną sytuacją organizacyjną!

Rafał Szyszka