DAZN nagle rezygnuje z umowy na prawa do ligi belgijskiej
Po zerwaniu umowy z Jupiler Pro League DAZN zszokował fanów belgijskiej piłki ligowej i wzbudził niepokój osób, które przyglądają się ofercie sportowej tej platformy streamingowej.
To była kwestia czasu, tygodnie pełne napięć doprowadziły do zerwania przez DAZN umowy z Pro League. Platforma streamingowa nie mogła dojść do porozumienia z operatorami telekomunikacyjnymi, takimi jak Telenet czy Proximus, starając się obniżyć kwotę za prawa telewizyjne, która na początku wynosiła 84 mln euro.
DAZN, będąc nadawcą tych rozgrywek, był zobligowany do współpracy z dwoma operatorami telewizyjnymi, na przykład Proximus i Telenet. Tyle że po miesiącach negocjacji „wypracowanie komercyjnie akceptowalnej umowy dystrybucyjnej nie wchodziło w grę”. „To sprawiło, że DAZN był zmuszony uznać, że umowa z Pro League dobiegła końca” – podaje broadcaster.
„Żadna firma nie może być zmuszana do ponoszenia strat. To jest nie do przyjęcia” – zaznacza Massimo D’Amario, dyrektor generalny DAZN na Belgię. DAZN nie wyklucza dalszych transmisji meczów ligi belgijskiej do końca sezonu, pod warunkiem, że uda się zawrzeć nowe porozumienie z Pro League, dzięki któremu nie ucierpią w żaden sposób kibice.
Medialny wstrząs?
Przypomnijmy, że umowa DAZN z Jupiler Pro League obowiązywała przez pięć sezonów, do końca 2029/30. Nagłe trzęsienie ziemi na rynku medialnym wynika prawdopodobnie z tego, że mecze belgijskiej ligi można było śledzić tylko w aplikacji, co prowadziło do ograniczonego dostępu do tych spotkań.