Aktualności 28 marca 2024

Piraci dalej trzymają się mocno. Przerażające dane…

Komenda Główna Policji podała, że liczba przestępstw związanych z piractwem w naszym kraju spadła. Być może Polacy przekonali się do płacenia za transmisje. A może nie ma się co przedwcześnie cieszyć, bo raport firmy doradczej Deloitte pokazuje, że właściciele praw w dalszym ciągu tracą poważne pieniądze, a narzędzia prawne do walki mają słabe.

Według danych Komendy Głównej Policji w 2023 roku zostało wykrytych 212 przestępstw związanych z piractwem telewizyjnym w Polsce. To oznaczałoby spadek o ponad połowę w porównaniu do roku 2022 roku, gdy przestępstw było 469, choć Policja zastrzega, że dane mogą ulec zmianie.

Jeśli ktoś chce, to bez trudu znajdzie w sieci strony internetowe, oferujące nielegalne transmisje sportowe czy serwisy filmowe. Takich stron są na świecie tysiące. Na telewizorach i przystawkach z Android TV można znaleźć aplikacje, dające dostęp do nielegalnych list m3u. Okazji do popełnienia czynu zabronionego jest bardzo dużo.

Dane Komendy Głównej Policji niekoniecznie muszą pokazywać pełny obraz problemu, choć rzeczywiście w ostatnich latach Polacy nauczyli się płacić za treści dostępne w sieci. J. Można powiedzieć, że do pewnego stopnia także nielegalne serwisy przekonały Polaków, że za tego typu rozrywkę trzeba płacić, bo jeszcze kilka lat temu najpopularniejszą kwotą wydawaną na dostęp do treści wideo deklarowaną w badaniach była kwota pobierana przez najpopularniejsze serwisy pirackie. Nie sposób pominąć też roli organizacji branżowych, takich jak Stowarzyszenie „Sygnał”, które od lat edukują Polaków w dziedzinie legalności treści dostępnych w Internecie. Przełomowym momentem był wybuch pandemii, kiedy coraz więcej ludzi zaczęło zabijać czas, korzystając z serwisów streamingowych. Dzielenie kont ze znajomymi spowodowało, że koszt dostępu do treści legalnych był niewiele większy od tych pirackich natomiast w zamian otrzymywano o wiele większą jakość usług – większa rozdzielczość filmu, wybór jeżyka i napisów, aplikacje na różne urządzenia, czy możliwość korzystania offline Netflix stał się też ulubioną marką Polaków – jego brak oznacza do pewnego stopnia wykluczenie towarzyskie, zwłaszcza w młodszej części społeczeństwa. Najnowsza fala badania VideoTrack agencji Wavemaker pokazuje, że Netflix pozostaje marką pierwszego wyboru w tej kategorii, a uniemożliwienie dzielenia kont zmieniło rozkład popularności form płacenia za treści. O ile w 2022 roku 45% korzystających z abonamentów streamingowych deklarował samodzielne ich opłacanie, to w obecnej fali badania udział takich osób wzrósł do 57%.   Liczba nowości i inwestycje w polskie produkcje, powodują, że 57 proc. Polaków deklaruje, że to Netflix byłby serwisem, który by pozostawili, gdyby musieli ograniczyć liczbę subskrypcji VOD tylko do jednej. Na gotowość do płacenia za rozrywkę ma też wpływ poprawa sytuacji materialnej, abonamenty nie drożeją tak szybko jak inne rzeczy – mówi Marcin Niemczyk, ekspert Polskich Badań Internetu.

3 mld złotych strat

Firma doradcza Deloitte, na zlecenie stowarzyszenia Sygnał przygotowała raport, z którego wynika, że rocznie aż 7,3 mln internautów w Polsce ma korzystać z serwisów oferujących nielegalne treści, a straty branży z tego tytułu wynoszą 3 mld złotych. Do tego trzeba doliczyć straty Skarbu Państwa na poziomie 1,86 mld złotych. Piraci mogą zarabiać rocznie około 355 mln złotych.

Takie dane, jak podawane przez KGP, mogą dawać złudne wrażenie zmniejszania się skali piractwa online treści audiowizualnych. Nie zawsze liczba spraw odzwierciedla liczbę naruszeń. Serwisy pirackie często zorganizowane są w sposób ułatwiający im unikanie odpowiedzialności, a  pokrzywdzeni nie zawsze decydują się na angażowanie postępowania, w których musieliby  ponieść znaczne nakłady czasu, pracy, kosztów, w sytuacji, gdy realna wartość szkody jest często nie do odzyskania – wspomina radca prawny Luiza Piskorek, partner Kancelarii Prawnej Media.

To jest jedna strona medalu. Druga jest taka, że sukces jednej platformy zachęcił do inwestowania innych, a każdy ma coś ciekawego do zaoferowania. Podobnie jest w przypadku kanałów sportowych, które rywalizują o prawa do transmisji. Kiedy jeden nadawca zacznie pokazywać jakieś atrakcyjne rozgrywki albo imprezy, drugi musi natychmiast odpowiedzieć. Jeśli odbiorca ma różne zainteresowania (albo w rodzinie są różne upodobania), to staje przed koniecznością wykupienia wielu abonamentów. Wtedy może się pojawić pokusa ominięcia legalnej drogi i pójścia na skróty.

To rzeczywiście jest problem, że jeśli chce się oglądać wszystkie liczące się ligi piłkarskie, albo oglądać popularne seriale, to trzeba mieć dostęp do kilku serwisów. Drogą dla nadawców jest współdzielenie treści i dzielenie się zyskami. Taką drogą idą niektórzy operatorzy kablowi, satelitarni, czy mobilni, którzy oferują różne treści w pakiecie za mniejszą opłatę, niż to wynika z sumy cenników. Wg danych z badania Videotrack już co trzecia subskrypcja sprzedawana jest w ramach abonamentu kablowego, satelitarnego, czy telefonicznego. Według mojej oceny rynek w dłuższym czasie nie może być aż tak podzielony. Drogą jest sublicencjonowanie treści lub coś w rodzaju, powiedzmy, super abonamentu. Odbiorcy chcieliby mieć wszystkie treści w jednym miejscu – ocenia Marcin Niemczyk.

Być może rozdrobnienie rynku i konieczność ciągłego reagowania na to, kto kupuje, a kto traci prawa do pokazywania różnych wydarzeń, jest jedną z przyczyn, dla których piractwo mimo wszystko trzyma się mocno. Według najnowszych, choć jeszcze nieoficjalnych informacji, Polsat ma stracić prawa do pokazywania Ligi Mistrzów (przejąć miałby je Canal+), a za to pozyskać Ligę Europy i Ligę Konferencji Europy od wycofującego się z Polski serwisu Viaplay. I znów kibice staną przed dylematem, który dekoder kupić, a może skorzystać z tego, co oferują nielegalne serwisy i złamać prawo?

Piratom byłoby trudniej działać w Polsce, gdyby prawo w naszym kraju było skuteczniejsze i dawało lepsze narzędzia podmiotem działającym na rynku praw sportowych i platform wideo.

W Polsce mamy do dyspozycji postępowanie cywilne i karne. Oznacza to, co do zasady, prowadzenie postępowania przeciwko naruszycielowi udostępniającemu nielegalnie treści. Taki naruszyciel, aby mógł zostać pociągnięty do odpowiedzialności w drodze postępowania sądowego, musi przede wszystkim zostać zidentyfikowany, co już w przypadku serwisów pirackich jest trudne, zwłaszcza tych zlokalizowanych na zagranicznych serwerach. Kolejna kwestia to ustalenie w postępowaniu winy naruszyciela albo przynajmniej nieprawidłowości w funkcjonowaniu platformy online, na której inny użytkownik udostępnia treści nielegalnie.  Wszystko to wpływa na czas postępowania. Jeśli chodzi o treści sportowe lub premiery filmowe kluczowe jest działanie w czasie ich pierwszej emisji i szybkie zatrzymanie nielegalnej dystrybucji. Takie treści szybko tracą na wartości, stąd dochodzenie w postępowaniu cywilnym czy karnym od naruszycieli często nie daje właściwego efektu. Takie sprawy trwają średnio od trzech do pięciu lat, a potrafią nawet i dwa razy dłużej. Pirackie serwisy, czy też platformy pozwalające ich użytkownikiem udostępniać treści nielegalnie, w międzyczasie kontynuują działalność, niejednokrotnie zmieniając lokalizacje, a nawet właścicieli – mówi radca prawny Luiza Piskorek.

30 minut na reakcję

W przypadku transmisji z ważnych wydarzeń sportowych (np. meczów piłkarskich) trzeba działać szybko, zanim kibice poznają wynik. Kibiców niezbyt interesują powtórki, chcą się emocjonować „w czasie rzeczywistym”. W niektórych państwach europejskich są narzędzia, które pozwalają zareagować błyskawicznie.

Właściciele treści powinni dysponować szybkimi mechanizmami blokowania nielegalnych streamingów, tak jak to jest np. we Włoszech, Portugalii, Grecji, czy Wielkiej Brytanii. Właściciel treści za pośrednictwem organu administracyjnego  lub sądu, tutaj rozwiązania są różne, dostaje nakaz zablokowania dostępu do pirackiego serwisu przez dostawców usług internetowych. Usługi dostawcy Internetu technologicznie znajdują się na linii naruszyciel – odbiorca. Orzecznictwo unijne uznaje, że czyni to tych dostawców najlepiej umiejscowionym (best placed) do zatrzymania naruszeń, nawet jak sami w żaden sposób świadomie ani aktywnie nie przyczyniają się do przekazywania treści udostępnianych nielegalnie przez inny podmiot (np. piracki serwis) korzystający z ich usług.  W tym przypadku, nie orzeka się o winie dostawcy Internetu. Jest on tylko adresatem obowiązku zablokowania dostępu do treści nielegalnie udostępnianych przez inny podmiot wykorzystujący do tego usługi dostępu do Internetu. Możliwość nakazów blokujących tzw. live, czyli w czasie rzeczywistym, jest najefektywniejszym narzędziem do ochrony praw to transmisji wydarzeń sportowych, bo pozwala zareagować w czasie trwania transmisji.  Przepisy włoskie wymagają takiej reakcji najpóźniej w 30 minut od otrzymania nakazu blokującego – dodaje dla SportMarketing.pl radca prawny Luiza Piskorek.

Takiego mechanizmu dotyczącego stron pirackich nie ma, chociaż takie zalecenia znajdują się w dokumentach Komisji Europejskiej. Jest za to, do pewnego stopnia podobne, narzędzie dotyczące nielegalnych stron hazardowych, czyli Rejestr Domen Służących do Oferowania Gier Hazardowych Niezgodnie z Ustawą, prowadzony przez Ministra Finansów. Tutaj blokowanie odbywa się z urzędu, w przypadku nakazów blokujących – konieczny jest wniosek podmiotu uprawnionego. Wzory uregulowań są, trzeba tylko z nich skorzystać.

Łukasz Majchrzyk