Kolejna edycja Moneyball. Projekt Widzewa Łódź ze wsparciem SportMarketing.pl
We wtorek, 18 listopada odbyła się czwarta edycja konferencji Moneyball. Partnerem medialnym wydarzenia był portal SportMarketing.pl. Organizatorzy mówili o rekordowej frekwencji, a trzy panele dyskusyjne, które zaplanowano, miały rozmaity charakter.
Moneyball IV został zorganizowany po raz kolejny w Łodzi na Scenie Monopolis przy ulicy Kopcińskiego 62a, w nowoczesnym kompleksie biurowo-kulturalnym mieszczącym się w zrewitalizowanych budynkach dawnego Monopolu Wódczanego z 1902 roku. Moderatorem był Krzysztof Zimoch, który na początku w formule one to one porozmawiał z trenerem Widzewa Łódź.
Ciekawa tożsamość
Mamy do czynienia z człowiekiem, który chłonie nowe kultury.
– Jestem najmocniej związany z Chorwacją, czyli krajem, z którego pochodzę. Jednak muszę dodać, że mam 51 lat i czuję się kosmopolitą. Zawsze gdy trafiałem do nowego kraju, miałem potrzebę, by poznać tę kulturę i język – mówił Igor Jovicević.
W polskiej piłce nie funkcjonuje wiele osób, które mają w CV… Real Madryt.
– Mój ojciec rozegrał ponad 400 meczów w barwach Dinamie Zagrzeb, co sprawiło, że byłem skazany na piłkę nożną. Zaczynałem w tamtejszej akademii, gdzie zostali ukształtowani np. Robert Prosinecki czy Luca Modrić.
Jednak Realowi się nie odmawia. Wpojono mi tam fundamentalne wartości. Mimo że nie zagrałem w pierwszej drużynie, w Castilli trenowałem z Raulem czy Gutim.
Chorwat znany jest też z szacunku do pracodawcy w tym sensie, że uczy się języka, by móc zagłębić się szybko w nowe realia.
– Po czterech miesiącach w Chinach mówiłem po chińsku. Podczas pracy na Ukrainie łączyłem taktykę z patriotycznym podejściem. Bywało, że musiałem przebywać w bunkrze. Ale mimo że z powodu rosyjskiej inwazji ligę opuścili Brazylijczycy, trenowałem wielu utalentowanych piłkarzy, chociażby Mychajło Mudryka.
VAR pod lupą, rozwiązanie niedoskonałe?
Drugi panel dyskusyjny poświęcony był technologii VAR i jej wpływowi na proces podejmowania decyzji w piłce nożnej.
Leszek Miklas, prezes Ekstraklasa Live Park, podkreślał, że ta firma od ośmiu lat serwisuje VAR i widzi komunikację między sędziami.
VAR sprawił, że sędziowie nie są już na gorszej pozycji niż widzowie przed telewizorem. VAR pomaga sędziom w pracy, a widzom w zrozumieniu sędziowania.
Na razie technologia nie pomoże nam w interpretacji, w przyszłości być może. Tego nie wykluczam. Na pewno kwestią przyszłości jest centralna siedziba VAR, który już znakomicie funkcjonuje chociażby w Niemczech.
Adam Lyczmański, były sędzia piłkarski, ekspert CANAL+, zaczął wypowiedź od aktualnej sprawy. Nawiązał do meczu Malty z Polską, bowiem gdy sędziowie anulowali gola, by podyktować rzut karny dla rywali, dostaliśmy temat do dyskusji. Choć była to sytuacja niecodzienna, została oceniona zgodnie z prawidłami.
– Ubolewam nad tym, że wprowadzeniu VAR-u sędziowie czasami szukają dziury w całym, dzielą włos na czworo. Prowadzę specjalną klasyfikację i wynika z niej, że w tym sezonie tylko w jednej kolejce nie było żadnego błędu arbitrów na VAR-ze. To oznacza, że możemy doliczyć się ich około 20. Podtrzymuję, że to zbyt wiele – zaznaczył Lyczmański.
Piotr Burlikowski, dyrektor pionu sportowego, akcentował, jak zmienia się działanie wideoweryfikacji.
– Obserwujemy ewolucję VAR-u, eliminowanie dużych błędów. Idziemy teraz w stronę wnikliwej analizy mniejszych zdarzeń, jednak musimy mieć na uwadze kwestię interpretacji.
Tomasz Włodarczyk, redaktor naczelny portalu Meczyki.pl, podkreślił, że VAR jest dokładny do 93%, pomaga w niwelowaniu błędów krytycznych.
– Jednak dziś sędziowie muszą być znacznie silniejsi psychicznie, bo ocenia ich np. ktoś na wozie VAR czy przed telewizorem. Sędziowie są jeszcze bardziej w centrum uwagi, a technologia będzie się rozwijać. Mówimy już o półautomatycznym spalonym.
Marcel Krajewski, piłkarz Widzewa Łódź, nie jest entuzjastą tej technologii zaimplementowanej, by podnieść poziom sędziowania.
– Oceniam VAR krytycznie. Choć ta technologia dodała trochę kolorytu i emocji, bo czasami trzeba czekać 2-3 minuty na wideoweryfikację, nie należę do jej zwolenników. Doświadczyłem bowiem swego czasu tej uciążliwej niepewności, kiedy po zdobyciu swojej pierwszej bramki w najwyższej klasie rozgrywkowej, czekałem na decyzję arbitra.
Redakcja SportMarketing.pl była najbardziej zainteresowana, co naturalne, ostatnim panelem, w którym prelegenci skupili się na innowacjach w marketingu sportowym. „Od logotypu do algorytmu” to dyskusja, w której uczestniczyli.
Łukasz Gąsiorowski – prezes Stellis
Monika Płaczkowska – Commercial Partnerships Director, SPORTVALUE
Marek Kubisiak – Manager ds. Sponsoringu, Ekstraklasa S.A.
dr Tomasz Ciesielski – Dyrektor Centrum Transferu Technologii Uniwersytetu Łódzkiego
Wojciech Zieliński – prezes MakoLab S.A.
Ten panel zrelacjonowaliśmy osobno. Jak zmienia się marketing sportowy? Moneyball rozwiewa wątpliwości