Artykuły 28 października 2021

Sportwashing, czyli gesty na pokaz i nieczyste intencje

Sport to nośnik wielu pozytywnych wartości. Tkwi w nim również olbrzymi potencjał biznesowy oraz marketingowy. Wykorzystać można to na rozmaite sposoby, np. propagując różne wzniosłe idee. Lub też wręcz przeciwnie – gdy z jego pomocą chce się wybielić własną osobę, instytucję, a nawet całe państwo. Tym właśnie jest sportwashing.

Zjawisko to jest już dziś praktycznie powszechne, choć często nie jesteśmy tego nawet świadomi i to pomimo faktu, że dotyczy światowych przywódców i wielkich mocarstw. To najlepszy przykład na to, że skrzętnie planowane ruchy służące dobremu PR-owi oraz wybielaniu wizerunku przynoszą wymierne efekty.

Tak to robią w Rosji

O tym, jak skutecznie poprawiać swoją reputację poprzez sport doskonale wiedzą w Rosji. Kraj ten prawdopodobnie przez większość opinii publicznej postrzegany jest jako niedemokratyczny. Władimir Putin to z kolei bodaj najbardziej wyrazisty obecnie przykład reżimowego przywódcy. Wszyscy wprawdzie doskonale to wiedzą, ale jednocześnie – ku uciesze gospodarza Kremla – także to akceptują.

Władimir Putin nie jest skazany na polityczny ostracyzm. Rosji nie dosięgają żadne konsekwencje z tytułu tego, że prezydent kraju w nieskończoność przedłuża swoją kadencję oraz ze względu na to jak traktuje opozycjonistów. Najbardziej dobitnym przykładem totalitarnego oblicza Rosji jest osoba Aleksieja Nawalnego, osądzonego w pokazowym procesie i więzionego w kolonii karnej.

Społeczność międzynarodowa reaguje na to tylko czasem, wyrażając swoje zaniepokojenie i nie podejmując żadnych realnych działań. W efekcie Rosja to dziś prywatny folwark Władimira Putina – ojca narodu, lidera opinii, najświetniejszego męża stanu, a także zapalonego sportowca, wszak wódz nie może być przecież słaby.

Sport, z racji wspomnianego już na wstępie potencjału, jest ważnym elementem rosyjskiej polityki. Władimir Putin ma tego pełną świadomość i umiejętnie z tego korzysta, by w oczach świata nawet nie tyle być pozytywnie ocenianym przywódcą, co zyskiwać przyzwolenie na swoje działania i cywilizować wizerunek swojego kraju.

Rosja w 2014 roku zorganizowała Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Soczi. W roku 2018 była z kolei gospodarzem mistrzostw świata w piłce nożnej. Nie może być tam więc przecież tak źle skoro rosyjskim władzom powierzono organizację imprez takiej rangi, prawda? Sprawa Nawalnego? No cóż, polityka. Kto by się w tym wszystkim połapał. W Rosji nie jest przecież wcale tak źle. Kilka lat temu zorganizowano tam mundial, a jeszcze wcześniej igrzyska olimpijskie. Sportwashing w pełnej krasie.

Dodać należy do tego jeszcze Gazprom. Rosyjski koncern państwowy to największy na świecie wydobywcą gazu ziemnego, który z tego powodu trzyma teraz całą Europę w szachu. Od 2005 roku Gazprom jest właścicielem znanego w Europie Zenitu Petersburg, od 2006 roku sponsoruje równie znany niemiecki klub piłkarski Schalke 04 Gelsenkirchen, a od 2012 roku pozostaje w gronie elitarnych sponsorów słynnej piłkarskiej Ligi Mistrzów.

Czy władze Niemiec w przypadku Schalke oraz UEFA w przypadku Champions League wyraziłyby na to zgodę, gdyby w Rosji faktycznie działo się tak źle? Reputacja wyprana wzorcowo. Chapeau bas, panie Putin.

Katar: mistrzostwa świata, PSG i David Beckham

Jak radzić sobie z kiepską opinią wiedzą też doskonale władze Kataru, czyli kolejnego kraju, o którym sporo się mówi w kontekście łamania w nim praw człowieka. Decyzja o organizacji mundialu w Katarze zapadła w 2010 roku. Już wtedy wzbudzała ona liczne kontrowersje i nie brak było opinii, że władze Kataru, czyli państwa bez jakichkolwiek piłkarskich tradycji, kupiły sobie prawo do przeprowadzenia mundialu korumpując przedstawicieli FIFA.

Decyzji jednak nie zmieniono, a na dodatek światowa federacja piłkarska poszła Katarowi na rękę przenosząc mistrzostwa na przełom listopada i grudnia i wywracając tym samym do góry nogami terminarz klubowych rozgrywek na świecie.

Przeprowadzone przez francuski „France Football” śledztwo dziennikarskie, którego efekty opublikowano w 2013 roku ujawniło, że władze Kataru kupiły sobie mundial m.in. za obietnicę inwestycji w PSG, do której faktycznie doszło w maju 2011 roku. Od tamtej pory właścicielem paryskiego klubu jest fundusz Qatar Sports Investments.

Od momentu pojawienia się w PSG katarskiego kapitału klub ten przez kolejne lata rósł w siłę, dominując rozgrywki na krajowym podwórku. Z czasem stał się też czołową ekipą świata, w której obecnie występują takie gwiazdy i ikony popkultury jak Leo Messi, Neymar czy Kylian Mbappe. Dziś o Katarze mówi się właśnie przede wszystkim w kontekście paryskiego superteamu, aniżeli w odniesieniu do łamania w tym kraju praw człowieka.

Śledztwo przeprowadzone przez angielskiego „Guardiana” wykazało tymczasem, że od 2011 roku w Katarze zginęło ponad 6500 imigrantów zarobkowych, którzy stracili życie pracując w skandalicznych i uwłaczających warunkach przy organizacji mundialu.

W Katarze jeszcze do niedawna obowiązywał tzw. system kafala, który często określa się po prostu mianem współczesnego niewolnictwa. Pracownik staje się bowiem w praktyce całkowicie zależy od swojego pracodawcy, który nierzadko uniemożliwia mu też powrót do ojczyzny, rekwirując dokumenty. W krajach Bliskiego Wschodu dochodzi z tego powodu czasem do sytuacji, że żyją w nich migranci z drugiego pokolenia, ale bez obywatelstwa czy też statusu rezydenta. W praktyce obywatele drugiej kategorii, ze względu na nieludzkie traktowanie i fatalne warunki egzystencji oraz pracy, zawieszeni między życiem a śmiercią.

Gdy o zarzutach pod adresem Kataru rozpisał się cały świat, tamtejsze władze zarzekały się, że prawa człowieka są w ich kraju w pełni przestrzegane. Wtórowała im FIFA, a prezydent organizacji Gianni Infantino stwierdził, że „Katar wykonał wielkie kroki ku ochronie praw człowieka” oraz że „mundial 2022 będzie najlepszym w historii”. Rzeczywistość zdaje się jednak nadal stać w poważnej opozycji względem tych gwarancji.

Wspomniany już „Guardian” donosił jakiś czas temu, że Katar nadal stawia na tanią siłę roboczą oraz oszukuje i wykorzystuje pracowników, zrywając z nimi zawarte umowy i już na miejscu każąc podpisywać nowe, oczywiście mniej korzystne. Sytuacji bytowej imigrantów zarobkowych nie zmieniła też pandemia – angielski dziennik doniósł, że mimo aktualnej sytuacji na świecie, robotnicy dostają się do pracy w zatłoczonych busach, nie mogą liczyć na maski ochronne i mieszkają w 10-osobowych pokojach. Gdy umierają z powodu upałów, w oficjalnych statystykach ich zgony określa się natomiast mianem przyczyn naturalnych.

Jak katarskie władze radzą sobie z krytyką? Robią to w myśl zasady, że gdy komuś nie odpowiada dyskusja to zmienia jej temat. Informacje o łamaniu praw człowieka w przekazie medialnym z czasem zdominowały więc kolejne doniesienia o ewentualnych transferach PSG, wynikach tej drużyny, a w sierpniu tego roku wręcz storpedowała je wieść o przenosinach do Paryża Leo Messiego. Marketingowym działaniom PSG generalnie towarzyszy duży rozmach. Paryski klub buduje swoją globalną markę m.in. poprzez umowę z firmą Jordan Brand, należącą do słynnego koszykarza, Michaela Jordana.

W ostatnim czasie, w kontekście przyszłorocznego mundialu zrobiło się też głośno z powodu Davida Beckhama. Zgodnie z medialnymi doniesieniami, znany przed laty angielski piłkarz ma zostać ambasadorem Kataru, promując swoją osobą nie tylko mistrzostwa, ale także turystykę i kulturę tego kraju. Za 10-letni kontrakt Anglik ma otrzymać wynagrodzenie w wysokości 150 milionów funtów.

Przejęcie Newcastle United

Najnowszy przykład sportwashingu dotyczy transakcji, za sprawą której angielski klub Newcastle United trafił w ręce saudyjskiego Funduszu Inwestycji Publicznych (Public Investment Fund, w skrócie PIF).

O umowie tej zrobiło się głośno nie tylko z powodu 300 milionów funtów, które PIF zapłacił za przejęcie klubu z Premier League czy też aktywów funduszu szacowanych na 500 miliardów dolarów, ale również z uwagi na postać Muhammada ibn Salmana.

Ibn Salman, saudyjski książę i następca tronu Arabii Saudyjskiej to osoba, która zdaniem znacznej części międzynarodowej opinii publicznej sprawuje realną władzę w tym kraju i ma też stać za oficjalnie niezależnym Funduszem Inwestycji Publicznych. Muhammad ibn Salman kreuje się na liberalnego i postępowego władcę, który chce unowocześnić swój kraj.

Zgodnie z jego decyzjami w Arabii Saudyjskiej ograniczono władzę specjalnej policji religijnej, powołano pierwszą kobietę na stanowisko szefa państwowej giełdy papierów wartościowych i zniesiono przepisy zakazujące kobietom prowadzenia samochodów. Wiele wskazuje jednak na to, że gesty te mogą być wyłącznie wykonywane pod publikę, gdyż na wizerunku księcia nie brakuje licznych, niepokojących rys.

W roku 2017 ibn Salman miał zlecić aresztowanie 200 wpływowych osób oraz ich przymusowe umieszczenie w hotelu Ritz-Carlton Riyadh. Oficjalnie działania podjęto walcząc z korupcją. Nieoficjalnie mówiło się potem, że aresztowanych uwolniono dopiero, gdy przekazali miliardy dolarów na nowo utworzoną przez księcia instytucję, powołaną do… walki z korupcją.

W ostatnich dniach o następcy saudyjskiego tronu zrobiło się z kolei głośno w związku z wypowiedziami Saida al-Dżabriego. Były wysoki rangą urzędnik ds. bezpieczeństwa z Arabii Saudyjskiej określił Muhammada ibn Salmana mianem „psychopaty i zabójcy” utrzymując, że w trakcie spotkania z ówczesnym szefem wywiadu, książę miał chwalić się, że przy pomocy specjalnego pierścienia z trucizną może zabić ówczesnego króla, Abdullaha.

Najcięższy zarzut ciążący na wizerunku następcy tronu Arabii Saudyjskiej dotyczy natomiast zabójstwa Dżamala Chaszukdżiego, saudyjskiego dziennikarza, który stał w opozycji do władzy i krytykował księcia ibn Salmana.

Z informacji dziennika „Washington Post”, pozyskanych wcześniej przez CIA wynika, że Muhammad ibn Salman był osobiście zaangażowany w tę zbrodnię i miał polecić saudyjskim służbom zabicie dziennikarza. W toku śledztwa zatrzymano w tej sprawie później w sumie jedenaście osób. W wyniku procesu, który według organizacji Human Rights Watch nie spełniał żadnych międzynarodowych standardów, pięć niewymienionych z nazwiska osób zostało skazanych na karę śmierci, trzy inne skazano na 24 lata więzienia, a trzy kolejne uniewinniono.

Arabia Saudyjska nadal wymieniana jest wśród krajów, w których nie przestrzega się praw człowieka oraz swobód i wolności kobiet czy też mniejszości seksualnych. W tym kontekście tak ważne wizerunkowo staje się nabycie przez Fundusz Inwestycji Publicznych klubu Newcastle United.  Transakcja ta idealnie wpisuje się w politykę księcia ibn Salmana, który stworzył wokół siebie otoczkę osoby wyprowadzającej swój kraj na liberalne ścieżki. W obliczu przypisywanych mu czynów ciężko nie odbierać ich jednak inaczej, niż tylko jako działania czysto PR-owe, będące kolejnym przykładem sportwashingu.

Czy Muhammad ibn Salman zrealizuje dzięki temu swoje cele? Doświadczenia Rosji i Kataru podpowiadają, że zapewne tak się właśnie stanie. Wybielanie wizerunku przy pomocy wpływów, ogromnych majątków i sportu ma się bowiem niestety całkiem dobrze.