02.12.2025 15:16

„Brzydkie kaczątko”. Tak Puchar Polski wypiękniał na naszych oczach

Jeszcze ponad dekadę temu w wielu klubach traktowany było jako zło konieczne – pole do ogrywania rezerwowych i obowiązek do odbębnienia. Wszystko zaczęło zmieniać się od sezonu 2013/2014. Gdy finał Pucharu Polski trafił na Stadion Narodowy, nic już nie było w nim takie samo. Turniej zyskał na prestiżu, a dziś kibice w całym kraju marzą, żeby ich drużynie poszło jak najlepiej.

Udostępnij
Tak było na ubiegłorocznym finale Pucharu Polski

Przemiana Pucharu Polski

W pierwszych dniach grudnia rozgrywana jest 1/8 finału STS Pucharu Polski. Właśnie w tym roku zmieniła się nazwa tytularnego sponsora – wcześniej mianem tym cieszyli się inni bukmacherzy, Fortuna oraz Totolotek.

Zespoły staną w szranki do rywalizacji o najlepszą ósemkę, co jednocześnie może korzystnie wpłynąć na ich finanse. Każdy, kto awansuje do 1/4 finału, zarobi 190 tysięcy złotych netto. Nagrody pieniężne zostały ustalone na obecnym pułapie przed pięcioma laty – od sezonu 2020/2021. Jeszcze rok wcześniej na tym etapie drużyny dostawały mniej, bo po 125 tysięcy złotych.

Odkąd stery w Polskim Związku Piłki Nożnej objął Zbigniew Boniek, Puchar Polski przeszedł niesamowitą metamorfozę. Przestał być rozgrywkami, których finał był rozgrywany na stadionie w Bełchatowie czy Bydgoszczy, a trafił na największą krajową arenę – PGE Narodowy.

Stała pora rozgrywania decydującego meczu – 2 maja o 16:00 – sprawia, że kibice poszczególnych drużyn w całej Polsce marzą, aby to właśnie ich zawodnikom tym razem poszło na tyle dobrze, aby majówkę spędzić w Warszawie. A tam potem może wydarzyć się już dosłownie wszystko…

Doskonale pokazują to przykłady z ubiegłych lat. Pierwszy finał na Narodowym, ten w 2014 roku, wygrał Zawisza Bydgoszcz, później triumfowały jeszcze takie ekipy jak Arka Gdynia czy – przed rokiem – pierwszoligowa Wisła Kraków. Poziom dramaturgii finałów z ostatnich lat także jest bardzo wysoki.

Cel związku

Kiedy ten swoisty rebranding Pucharu Polski się rozpoczął, niektórzy z początku mogli powątpiewać w sukces misji. W końcu do tej pory kibice w kraju nie mieli do czynienia z turniejem o krajowy puchar przeprowadzanym z większym rozmachem i istniało ryzyko, że produkt wcale nie stanie się aż tak atrakcyjny dla widza. Nic bardziej mylnego.

– Puchar Polski ma swoją długą historię. Różnie był traktowany przez kluby. Jednym z celów PZPN za czasów Zbigniewa Bońka było podniesienie prestiżu tych rozgrywek. W tym celu przeniesiono finał na Narodowy i stwierdzono, że powinien się odbywać w Warszawie zawsze jednego dnia – mówi nam Łukasz Brylski, który ponad dekadę temu był jedną z osób odpowiedzialnych w Polskim Związku Piłki Nożnej za opiekę nad turniejem w nowym formacie.

– Zajmowałem się działaniem operacyjnym. Tym, co można zrobić, jak można zrobić, rebrandingiem turnieju. Jednym z moich zajęć oprócz reprezentacji Polski była opieka nad marką pucharu. Tematy komercyjne, pilnowanie ekspozycji sponsorów, dbanie o ich widoczność na stadionie – wyjaśnia.

Choć z dzisiejszej perspektywy aż trudno to sobie wyobrazić, jeszcze nie tak dawno temu finały Pucharu Polski wyglądały zupełnie inaczej. – Jeszcze w edycji poprzedzającej pierwszy finał na Narodowym mieliśmy finałowy dwumecz. Legia grała ze Śląskiem w Warszawie i we Wrocławiu. Rok wcześniej finał był w Kielcach. Potem, z roku na rok, zaczęto zwiększać nagrody finansowe i wpływało to też na podejście osób decyzyjnych w klubach. Już nie wystawiano rezerw, ale wiedziano, że można się pokazać na arenie krajowej i zgarnąć konkretny zarobek – przedstawia Brylski.

Miejsce na piękne historie

Krajowy puchar stał się atrakcyjny nie tylko dla „wielkich”, ale i dla mniejszych klubów – tych, które na co dzień występują w niższych ligach, ale i ekstraklasowiczów niewalczących w lidze o miejsca pucharowe. Jedną z najpiękniejszych historii w sezonie 2014/2015 napisali Błękitni Stargard Szczeciński, którzy jako wówczas drugoligowy zespół zaszli do półfinału, a w nim odpadli z Lechem Poznań dopiero po dogrywce.

– Widziałem drogę Błękitnych do półfinału. Byłem na ich meczach z Lechem Poznań. Puchar Polski nie bez podstawy jest nazywany pucharem tysiąca drużyn. Rozpala emocje kibiców w kraju, bo wszyscy mogą stanąć w szranki – czy to amatorzy, czy profesjonalni piłkarze. W tej edycji wysoko zaszedł Gryf Słupsk, którego piłkarze dzielą grę w piłkę z pracą zawodową – mówi Brylski.

I dodaje: – To są piękne historie. Wiele mniejszych ośrodków może się pokazać w telewizji.

Lata pracy

Obecnie krajowy puchar ma już swoją określoną markę i jakość. Dla trenerów oraz piłkarzy przestał być polem do ogrywania rezerw, ale ekscytującym celem. Dla prezesów i dyrektorów stał się szansą na dobre pieniądze dla klubu, a kibice mogą marzyć, że ich drużyna – często z niższej ligi czy mniejszej miejscowości – może marzyć o majowej wyprawie na największy polski stadion.

– Patrzyliśmy na to wszystko ambitnie. Mieliśmy wysokie cele. Chcieliśmy zbudować markę Pucharu Polski i PZPN pracował na nią przez wiele lat. Nowe trofeum, identyfikacja wizualna, sponsorzy, pozyskanie partnera telewizyjnego, który gwarantował określoną liczbę meczów na antenach. PZPN cały czas rozwija produkt. Jest nowy sponsor tytularny – STS, a rozgrywki trafiły pod skrzydła Telewizji Polskiej. To wszystko pokazuje, że Puchar Polski ma ogromny potencjał marketingowy i promocyjny – podkreśla Brylski.

I kończy: – Wszystkie działania miały na celu zwiększenie prestiżu turnieju. Zmieniła się też percepcja tej marki wśród klubów. One zaczęły chcieć rywalizować w tych rozgrywkach i w nich wygrywać. Wystarczy spojrzeć, jaka jest teraz presja kibiców na dobry wynik w Pucharze Polski – jak jakaś drużyna odpada, to robi się wokół niej gorąco.

W pierwszy wtorek, środę i czwartek grudnia poznamy komplet ćwierćfinalistów. Kluby te zagwarantują sobie co najmniej 190 tysięcy złotych netto zysków z premii za tegoroczną przygodę z krajowym pucharem.

Aktualny zestaw nagród za dostanie się do poszczególnych faz STS Pucharu Polski:

Pierwsza runda: 15 tys. złotych (zawsze netto)

1/16 finału: 45 tys. złotych

1/8 finału: 90 tys. złotych

1/4 finału: 190 tys. złotych

1/2 finału: 380 tys. złotych

Finał: 1 mln złotych

Triumf: 5 mln złotych

Dodatkowo triumfatorzy Pucharów Polski na szczeblach wojewódzkich otrzymają nagrody w wysokości 40 tys. złotych netto.

Pary 1/8 finału 2025/2026:

Lechia Gdańsk – Górnik Zabrze

Pogoń Szczecin – Widzew Łódź

Avia Świdnik – Polonia Bytom

Śląsk Wrocław – Raków Częstochowa

Piast Gliwice – Lech Poznań

Chojniczanka Chojnice – Korona Kielce

GKS Katowice – Jagiellonia Białystok

Zawisza Bydgoszcz – Wisła Kraków

Udostępnij
Marcin Długosz

Marcin Długosz