Aktualności 28 sierpnia 2023

Listkiewicz o powrocie do PZPN-u: nie zamierzam odcinać kuponów. Nową rolę traktuję poważnie

autor: Adrian Janiuk
Ku zaskoczeniu wielu, ponownie w PZPN-ie pracował będzie jego były prezes – Michał Listkiewicz. Były sędzia międzynarodowy będzie piastował ważne stanowisko. – Pełniłem w PZPN w zasadzie wszystkie funkcje, ale tej akurat nie. Nie zamierza odcinać kuponów i kiedy tylko będę potrzebny to wsiadam i jadę – powiedział Listkiewicz.

Adrian Janiuk, sportmarketing.pl: – Po wielu latach wrócił pan do PZPN-u. Został pan przewodniczącym komisji zagranicznej. Mocno musieli przekonywać pana działacze związku do podjęcia tej pracy?

Michał Listkiewicz: – Oczywiście propozycja padła ze strony PZPN-u. Wyznaję zasadę pana Kazimierza Górskiego, który jest moim mistrzem i mentorem. On zawsze mówił: – chodzi się tam, gdzie człowieka zapraszają. I skoro już mnie zaproszono to rozważyłem ponowną pracę w związku. Rzecz jasna po rozmowach z żoną podjąłem decyzję o przyjęciu tego stanowiska. Jestem już emerytem, ale wciąż aktywnie prowadzę swoje życie, także te zawodowe. Mam różne zajęcia, ale PZPN to moje miejsce. Dodatkowo żona utwierdziła mnie w tym przekonaniu i dlatego zgodziłem się. Było głosowanie na zarządzie i z tego co wiem, nikt nie był przeciw mojej kandydaturze.

– PZPN to dla pana szczególne miejsce mimo upływu lat?

– Tak, mimo że lata mijają to nic się nie zmieniło w moim postrzeganiu PZPN-u. To jest mój związek. Nie zważam na to kto aktualnie jest prezesem, ale z Cezarym Kuleszą mam bardzo koleżeńskie, fajne relacje. Tak samo było ze Zbigniewem Bońkiem i Grzegorzem Latą. Oczywiste jest, że wszystko się w życiu zmienia i nie mogą wciąż pracować w danym miejscu ci sami ludzie.

– To musi być miłe uczucie, że nadal jest pan ceniony w środowisku.

– Przede wszystkim czuję się doceniony. Znowu będę obserwatorem życia PZPN-u. Uznano, że jestem kompetentny, a ja szybko wyraziłem zgodę. Odbyłem spotkanie z wiceprezesem PZPN-u do spraw międzynarodowych – Mieczysławem Golbą i wszystko ustaliliśmy.

– Będzie pan znowu szefował kadrze ludzi. Duże wyzwanie przed panem.

– Jestem na etapie kompletowania składu. Muszę otaczać się młodymi ludźmi. Mimo że mam 70 lat to nie czuję się seniorem. Pocieszający jest dla mnie fakt, że pojawił się bardzo dużo odzew jest na moje wezwanie. Zgłosiło swoją gotowość ponad 50 osób. Będziemy wspólnie z prezesem Golbą selekcjonować te kandydatury. Zależy nam, żebyśmy otaczali się gronem fachowców. Wśród tych zgłoszeń nie brakuje dyplomatów, którzy pracowali na placówkach czy ludzi pracujących w organizacjach międzynarodowych. Warunkiem jest znajomość dwóch języków obcych.

– Ile osób musicie wybrać z tych 50 zgłoszonych?

– Zgodnie z regulaminem potrzebujemy od pięciu do dziewięciu osób. Mamy z kogo wybierać.

 – W rozmowie z panem wyczuwam podekscytowanie, ale nie ma w panu żadnej niepewności w związku z nowym stanowiskiem. 

– Ponieważ nie jest to dla mnie nic nowego. Za prezesury Kazimierza Górskiego byłem wiceprezesem PZPN do spraw międzynarodowych. Tworzyłem komisję zagraniczną jako prezes związku. Powołałem tę komisję do życia, gdy byłem szefem związku, dlatego jest to dla mnie buła z masłem. Na tej problematyce zna się bardzo dobrze. Działałem jako ambasador. Jerzy Piątkowski był dla mnie wzorem, gdy wszedłem w struktury PZPN-u jako młody urzędnik. Był on zawodowym dyplomatą i nauczył mnie wszystkich zasad i protokołu dyplomatycznego. Fakt, że znam języki obce bardzo mi pomógł.

– Czy będzie musiał pan nabyć jakieś nowe umiejętności w związku z nowym stanowiskiem?

– Niczego nie muszę się uczyć, mam wszystko we krwi, jeśli chodzi o bycie przewodniczącym komisji zagranicznej. Jeśli chodzi o członków to większość z nich znam osobiście. Część z tych osób to moi dobrzy koledzy lub znajomi, dlatego łatwo będzie mi się wdrożyć.

– Czy w związku z nowym stanowiskiem będzie pan na co dzień przebywał w PZPN-ie?

– Nie będę musiał przebywać od poniedziałku do piątku w gabinecie, ponieważ będzie to praca okresowa. Nie będę z niej czerpał żadnych dochodów. Oczywiście zwrot kosztów podróży będę otrzymywał, bo mieszkam w Gdyni. Wszyscy członkowie będą pracować społecznie. Posiedzenia będą zapewne nie częściej niż raz w miesiącu. Będziemy potrzebni, gdy w Polsce będą rozgrywane duże turnieje piłkarskie lub kiedy będzie grała reprezentacja. Wówczas będziemy zobowiązani w miły sposób przyjąć daną delegację z kraju, który będzie rywalizował z naszą drużyną narodową.

– Pan i pańscy współpracownicy będziecie musieli czasami wejść w buty najważniejszych działaczy?

– Poniekąd tak. Chodzi o to, żeby odciążyć prezesa Kuleszę i sekretarza generalnego Łukasza Wachowskiego. Łukasz jest doskonałym fachowcem, jeśli chodzi o sprawy międzynarodowe. Ma jednak tyle spraw na głowie, że czasami nie daje rady. Nawet po ludzku jest mi go szkoda, że kosztem innych zajęć musi iść na kolacje z zagranicznymi delegatami FIFA czy UEFA lub oprowadzić po mieście wysłanników z innego kraju. Między innymi od tego właśnie będzie miał nas.

– To także prestiżowa funkcja.

– Zgadzam się. Pełniłem w PZPN w zasadzie wszystkie funkcje, ale tej akurat nie. Byłem wiceprezesem do spraw zagranicznych, sekretarzem generalnym, czyli typowe urzędnicze funkcje. Przez pewien moment byłem także rzecznikiem prasowym. Śmieję się do żony, że będę miał do nekrologu kolejny tytuł. Czarny humor mi się włączył, ale tak już czasami mam.

– Można powiedzieć, że podjęcie pracy traktuje pan w formie rozrywki?

– Tak bym tego nie nazwał. To stanowisko traktuję bardzo poważnie. Jak to się zwykło mawiać – nie zamierza odcinać kuponów. Jeżeli tylko związek uzna, że jestem potrzebny, to wsiadam i jadę. Ułatwia mi to fakt, że jestem na emeryturze, więc mam sporo czasu. Mam różne dorywcze zajęcia, ale zawsze znajdę czas dla PZPN-u.

– Czym się pan zajmuje na emeryturze?

– Pojawiam się w różnych firmach, gdzie prowadzę spotkania motywacyjne na bazie moich doświadczeń. Mam także sporo spotkań autorskich w związku z moją książką, która ukazała się jakiś czas temu, ale wciąż cieszy się dużym powodzeniem. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, ta książka ma trzeci dodruk. W związku z tym bywam na spotkaniach w domach kultury, bibliotekach i klubach sportowych.

– Jakieś pomysły będzie chciał pan przeforsować jako przewodniczący komisji zagranicznej?

– Chciałbym, żeby Polska chociaż raz w roku organizowała dużą imprezę piłkarską. Byłem blisko organizacji Euro 2012 i chciałbym, żeby ta spuścizna została wykorzystana. Mamy piękne stadiony i bazy treningowe. Są ludzie, którzy byli wówczas wolontariuszami, więc trzeba to wykorzystać.

– W innych aspektach życia PZPN-u będzie chciał się pan angażować?

– Będę wykonywał swoje obowiązki, ale zawsze służę radą. Nie będę się jednak wtrącał czy mądrzył. Od wszystkiego są fachowcy. Każdy jest mocny w jakiejś dziedzinie. Na przykład za mojej prezesury w ogóle nie wtrącałem się w sprawy szkolenia. Miałem od tego wybitnych specjalistów takich jak: Jerzy Engel, Andrzej Strejlau czy Henryk Apostel. Podobnie jest w dzisiejszym PZPN-ie.